Prokurator ustalił, że Bartłomiej Misiewicz, zgodnie z przepisami MON, miał służbowy pojazd do wyłącznej dyspozycji, bez limitu kilometrów - mówi Łukasz Janyst, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Białymstoku.
Dlatego, zdaniem śledczych, prawo nie zostało złamane. Choć Bartłomiej Misiewicz użył służbowego samochodu do celów prywatnych.
O możliwości popełnienia przestępstwa zawiadomił prokuraturę podlaski poseł Nowoczesnej Krzysztof Truskolaski.
Chodzi o wydarzenia z nocy z 19 na 20 stycznia. Rzecznik MON Bartłomiej Misiewicz, który do Białegostoku przyjechał w związku z wizytą Antoniego Macierewicza, spędził tę noc w klubie w centrum miasta. Jak ustaliła prokuratura, pod klubem stała wtedy służbowa limuzyna.
Według "Faktu", Bartłłomiejowi Misiewiczowi towarzyszył ochroniarz, a były już rzecznik MON miał szastać pieniędzmi, nagabywać studentki i proponować pracę każdemu, kto rozpozna kim jest.
Czytaj więcej na ten temat: Bartłomiej Misiewicz bawił się w nocnym klubie w Białymstoku