Będzie sprawdzone

- Tata niedawno wrócił ze szpitala. Ze względu na rodzinny konflikt mam z nim słaby kontakt. Nie wiem na co choruję, ani dlaczego opuścił szpital. Podejrzewam, że wyszedł na własne życzenie. Wkrótce po powrocie do domu tata przestał jeść, pić, tylko leżał i krzyczał z bólu. Wezwałam pogotowie, jednak gdy opisałam objawy powiedziano mi, że jeszcze trochę mam poczekać. Po kilku dniach zadzwoniłam ponownie. Pogotowie przyjechało, ale lekarz nawet nie zbadał taty, popatrzył i powiedział, że do takich przypadków nie powinno się wzywać pogotowia. Nie zaproponował jednak żadnego innego rozwiązania. Jestem oburzona takim podejściem do pacjenta - mówiła kobieta.

O wyjaśnienie poprosiliśmy Krystynę Uzikowską, kierownika pogotowia ratunkowego w Golubiu-Dobrzyniu:

- Ani do mnie, ani do prezesa nie wpłynęła w tej sprawie żadna skarga. Jestem zaskoczona, że pacjenci czy ich rodziny proszą o rozpatrzenie roszczeń gazetę. Uważam, że wszystkie sygnały o niewłaściwej pracy pogotowia powinny być zgłaszane do nas. Nam zależy przede wszystkim na dobrze pacjenta, więc w przypadku potwierdzenia się informacji odpowiednie osoby ponoszą konsekwencje. Na podstawie zeznań Czytelniczki "Pomorskiej" trudno mi jest wyjaśnić sytuację, ale obiecuję, że przejrzę dokumentację i rozpocznę w tej sprawie rozmowy z dyrekcją szpitala. Chciałabym jednak zaznaczyć, że nie jest możliwe, by lekarz pojechał do pacjenta i go nie zbadał. W naszej historii jeszcze nie było takiego przypadku. Często jednak oczekiwania pacjenta lub jego rodziny nie pokrywają się z naszymi usługami. Wielokrotnie pacjenci domagają się hospitalizacji, jednak często się do niej nie kwalifikują.

W sprawie skarg na lekarzy, pielęgniarki, pracowników pogotowia najlepiej zgłaszać się do Piotra Karankowskiego, prezesa zarządu Szpitala Powiatowego Sp. z o.o. w Golubiu-Dobrzyniu. Przyjmuje on we wtorki od godz. 13.00 do 15.00.