https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Bez kolejek, ale...

Maria Eichler

W Chojnicach tłumy nie waliły drzwiami i oknami, by obejrzeć muzealne ekspozycje, jednak frekwencja podczas Nocy Muzeów okazała się tak nadzwyczajna, że trzeba było wydłużyć otwarcie do północy.

Najpierw było uliczne granie przed Bramą Człuchowską - w nastrój zadumy i melancholii wprowadziły przechodniów, rowerzystów, rolkarzy i przypadkowych gapiów dziewczyny z zespołu "Szeptem" z Ogorzelin. I dostały wielkie brawa za swoje śpiewanie.

Kartka i moneta

Mieczysław Bloch czekał przez cały czas na chętnych do wybicia pamiątkowej monety, ale zbyt wielu ich nie było. Za to pojedynczo i parami schodzili się mali i duzi do Bramy Człuchowskiej, gdzie za jedyną złotówkę dostawali okolicznościowy bilet wstępu w postaci kartki z fotką muzealnych atrakcji i pamiątkowym stemplem. Mogli do woli zwiedzać wszystkie ekspozycje, a pracownicy muzeum czekali na ich pytania.

- Jestem pod wrażeniem - powiedziała nam Hanna Rząska z muzeum. - Są ludzie nie tylko z Chojnic, ale z pobliskich miejscowości, z Ogorzelin czy Racławek. Przyjeżdżają całymi rodzinami i okazuje się, że to dla nich wielkie wydarzenie.

A Marcin Synak na czwartym piętrze Bramy Człuchowskiej cierpliwie tłumaczył, skąd się wzięła w Chojnicach wystawa Wojciecha Tomasza Biernawskiego o Mongolii.

Myśliwski w deszczu

W tym czasie na ulicy instalowało się Chojnickie Studio Rapsodyczne i mimo tego, że Grzegorz Szlanga zaklinał Pana Boga, by odpuścił sobie deszcz, to monodram wedle prozy Wiesława Myśliwskiego publiczność, ta, która wytrwała, oglądała w oprawie kapuśniaczka.

Kto mógł, opatulał się, czym miał, ale aktorka Aleksandra Kania w lekkiej sukieneczce dostała nieźle w kość, zwłaszcza że pod koniec jej występu zaczęło nieźle wiać.

I zwiało foldery i plakaty przygotowane na III Teatralną Wiosnę, wywiało też plastikowe kubki z koszy, które turlały się po klinkierze, będąc dodatkowym akustycznym efektem podczas przedstawienia.

Do północy

Zwiedzający już w Bramie Człuchowskiej otrzymywali wskazówkę, że mogą też zajrzeć do Kurzej Stopy, więc i tam na obydwu piętrach był ruch. Na dole podziwiano piękną tkaninę Ewy Marii Poradowskiej-Werszler, na górze ekspozycję stałą z dziełami takich wybitnych twórców, jak Stażewski, Szajna czy Krzysztof.

- Było około dwustu osób - mówi dyrektorka muzeum Barbara Zagórska. - Myślę, że to nie jest źle. A zwiedzanie tak się przeciągnęło, że w sumie muzeum było otwarte do północy.

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska