MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Bezdomny najpierw prosi o pomoc. Potem pije i szydzi z ludzi, którzy mu ją przekazali

Katarzyna Piojda
Bezdomny pochodzi z Bydgoszczy, ale od lat w niej nie mieszka. Jest przejazdem.
Bezdomny pochodzi z Bydgoszczy, ale od lat w niej nie mieszka. Jest przejazdem. Tomasz Czachorowski/zdjęcie ilustracyjne
Bezdomny 42-latek prosi o koce i jedzenie dla siebie i swojego psa. - A chwilę później widzimy go pijącego alkohol i obrażającego ludzi, którzy chcieli mu pomóc - mówią internauci.

Na lokalnej grupie dla bydgoszczan ukazał się post mężczyzny, koczującego w pobliżu przystanku tramwajowego. To w miniony weekend. Autor prosił o koce i jedzenie dla swojego psa, a jak ofiarodawcy mogą, to też dla niego. Internauci licznie pofatygowali się do potrzebującego. Kilka godzin później bezdomny miał wiele koców i żywności.

- W poniedziałek rozdam nadmiar darów innym bezdomnym - zapowiedział w rozmowie z nami.

Wyjaśnił, skąd ma dostęp do internetu. - Mam komórkę i cztery powerbanki, które znajomy mi naładował. Internet wziąłem na kartę. Płacę 35 złotych miesięcznie. Ludzie dobrej woli czasem jakiś pieniądz przekażą. Nikogo nie zaczepiam i nie proszę o kasę. Bywa, że siedzę przed sklepem, właśnie z psem i stawiam przed sobą kartonik. Kto chce, ten wrzuci datek.

O swojej przeszłości też wspominał. - Pochodzę z Bydgoszczy. Tutaj mieszkałem do czasu ukończenia zasadniczej szkoły zawodowej, akurat handlowej. Jeszcze pod koniec szkoły zacząłem mocno imprezować, a na imprezach piłem i brałem narkotyki, wiele różnych. Chyba nie było takich, których bym nie próbował.

Jakby wychowawca

Trafił do Monaru. - Wychodziłem na prostą, bez picia i drugów. Potem byłem w stowarzyszeniu, które wspierało młodzież. Udzielałem się w nim. Zostałem nawet niepisanym wychowawcą. Nie podobało mi się jednak to, że te dzieciaki prawie nie mają dyscypliny. Robiły, co chciały i wychodziły, kiedy chciały. Zgłaszałem nieprawidłowości prezesowi, raz, drugi. Ignorował moje uwagi i tak samo kłopoty w placówce. To prawdopodobnie dlatego, że gdyby wprowadził rygorystyczne zmiany i zainteresowałyby się nim urzędy, straciłby dotacje. Odszedłem.

Wrócił do życia, pełnego balang. - W ogóle nie ciągnęło mnie do rodzinnego domu. Zawsze znajdowałem towarzystwo. Wzywały mnie przygody i alkohol. Rodzice zmarli. Najpierw, 12 lat temu, ojciec. Pogrzeb mamy odbył się trzy lata temu. Z siostrą mam znikomy kontakt. Jedynym towarzyszem był najpierw kot. Teraz mam psa. Podróżuję z nim po całej Polsce od trzech lat.
Do schroniska mężczyzna pójść nie zamierza. - Nie wolno w nim trzymać zwierząt, a ja psa nie zostawię - zarzekał się. Nie tylko o czworonoga chodzi. 42-latek dodał: - Przestałem zażywać narkotyki. Pod tym względem jestem czysty, ale piwa jednego czy dwóch nie odmówię.

Internauci, którzy poświęcili swój czas, aby pojechać do bezdomnego, dodać otuchy i przekazać dary, szybko się rozczarowali

Bezdomny zablokował możliwość dodawania komentarzy pod swoim postem, ale oni napisali osobne opinie na forum. Brzmiały chociażby tak: - Jeżeli ktoś z was pomógł mu, to wiedzcie, że wasza pomoc poszła już na handel. Padło mnóstwo szyderczych słów ze strony owego pana i jego współtowarzyszy. Takim ludziom się nie pomaga. Byłem, słyszałem, widziałem.
Kolejny wpis: - Uważajcie, komu pomagacie. Nie każdemu warto. Mężczyzna nie przepracował ani roku. Żyje z żebractwa, jeszcze psem się wysługuje i litość u obcych wzbudza. Pana dać na przymusowy odwyk, psa do domu tymczasowego. Może jak pan weźmie się za siebie, to pies do niego wróci.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Polacy oceniają rząd: mieszane opinie po roku

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska