Trwające od wielu dni pożary buszu w Australii spowodowały już wielkie zniszczenia. Rośnie liczba ofiar. W sobotę rano mówiło sie o trzech osobach zabitych i 30 rannych. Wśród rannych było 19 strażaków. Jak donosi gazeta "The Guardian", władze spodziewają się, że te tragiczne liczby wzrosną. Wiele wiosek otoczonych buszem jest bowiem odciętych od świata przez płomienie. Są to czesto miejscowości leżące w parkach narodowych, do których prowadzi zaledwie jedna droga, zatem dostęp do nich jest bardzo trudny.
Jak podała telewizja ABC, jedną z ofiar jest 69-letnia Vivian Chaplain. Rodzina zmarłej powiedziała, że kobieta zginęła, gdy próbowała chronić przed ogniem zwierzęta domowe. Inni poszkodowani w pożarze mówili o utracie dorobku swego życia.
Na nagraniu opublikowanym przez australijskich strażaków widać dramatyczne obrazy płonącego buszu. Wysokie często na kilka metrów płomienie wdzierają się na drogi. Całe poszycie lasu jest w ogniu, co sprawia wrażenie, jakby płonęła w tym miejscu ziemia. Ponadto wszędzie unoszą się gęste dymy.
Pożary szaleją w Nowej Południowej Walii, na południowym wschodzie Australii. Według "Guardiana" każdego dnia dochodzi do kilkudziesięciu nowych pożarów. Według strażaków pożarom sprzyjają niezwykłe susze i wysokie temperatury panujące w tym roku w Nowej Południowej Walii oraz położonym na północ od niej stanie Queensland.
Agencja Reuters podała, powołując się na komunikat służb ratowniczych, że w nadchodzących dniach sytuacja może jeszcze bardziej ulec pogorszeniu. Z powodu bardzo suchego powietrza oraz panujących upałów jeszcze więcej obszarów buszu może stanąć w płomieniach. Zagrożone mogą być tereny wokół Sydney.
