Tajemnicze zniknięcie Marii Kolesnikowej, ostatniej przywódczyni protestów na Białorusi, która pozostała w kraju, wyjaśniło się
Została ona uprowadzona przez agentów białoruskiej bezpieki na jednej z ulic stolicy wraz z dwoma innymi opozycjonistami.
Odstawiono całą trójkę na granice z Ukrainą. Kolesnikowa nie chciała wyjeżdżać z kraju, dlatego porwała swój paszport.
Jej bliskich wydalono na Ukrainę, ją zaś z powrotem przewieziono do Mińska i osadzono w areszcie śledczym, jak twierdzi jej rodzina.
Uprowadzenie Kolesnikowej stanowiło część taktyki bezpieki, porywania i zmuszania opozycjonistów do wyjazdu z kraju. Tym razem się nie udało.
Jeden z litewskich ministrów Linas Linkevicius napisał na Twitterze, że Kolesnikowa padła ofiarą porwania w stylu byłego radzieckiego NKWD.
Opozycjoniści białoruscy obawiali się, że Kolesnikową mógł spotkać podobny los do Olgi Kowalkowej, która dwa tygodnie temu została aresztowanej w Mińsku, a następnie zmuszona do wyjazdu z Białorusi do Polski.
Kowalkowa powiedziała w Warszawie, że funkcjonariusze białoruskiej bezpieki włożyli jej na głowę kaptur, wsadzili do samochodu, którym jeździł po całym kraju, po czym wyrzucili ją na granicy z Polską.
Tut, białoruska witryna informacyjna sympatyzująca z opozycją, zacytowała świadka uprowadzenia Kolesnikowej. Mówił on, że szła w pobliżu Muzeum Narodowego w Mińsku, gdy nagle została wepchnięta wraz z dwoma innymi osobami przez zamaskowanych mężczyzn do pojazdu z napisem „Komunikacja”.
Kolesnikowa po raz pierwszy zyskała rozgłos jako współpracująca w kampanii wyborczej Wiktora Babaryki, białoruskiego bankowca, który zamierzał startować w wyborach prezydenckich, ale został aresztowany i pozostaje w więzieniu.
Po tym, jak reżimowi nie udało się stłumić protestów, bezpieka przyjęła subtelniejszą taktykę, skupiając się na atakach na liderów protestów.
Dlatego Linkevicius oskarżył Łukaszenkę, o próbę „wyeliminowania” jego najbardziej zagorzałych wrogów „jeden po drugim”.
Zniknięcie Kolesnikowej usunęłoby ostatnią z trójki kobiet, które rzuciły dyktatorowi wyzwanie. Pozostałe to Swietłana Cichanouska, zmuszona do wyjazdu na Litwę i Weronika Czepkoło, małżonka innego niedoszłego kandydata w wyborach, która wyjechała za mężem z kraju.
Zamiast więc wtrącać swoich przeciwników do więzienia, co grozi rozpaleniem publicznego gniewu, Łukaszenka zaczął naciskać na nich, aby uciekali z Białorusi, nazywając ich zdrajcami współpracującymi z zachodnimi krajami.
