Wszystko działo się 8 października. Było około godzony 14. Na jeden z białostockich komisariatów zgłosił się kierowca. Opowiedział, że z wiaduktu nad Aleją Niepodległości, na wysokości baru Zodiak przy ul. Wrocławskiej, trójka dzieci zrzuciła kamień na jego samochód. Na szczęście. Skończyło się na uszkodzeniach auta. Porysowana pokrywa silnika, przednia szyba... Na naprawę trzeba wydać 600 złotych.
Koszty takiej zabawy mogłyby być znacznie wyższe. Mogło dojść do wypadku. W lutym 2013 r. na tarnowskim odcinku autostrady A4 w taki sposób zginął kierowca ciężarówki. Trójka nastolatków, w wieku 16 i 17 lat zrzuciła na rozpędzone auto bryłę lodu z wiaduktu. 16-kilogramowa gruda wpadła prosto do kabiny. Od strony kierowcy. Uderzyła 46-latka w klatkę piersiową. Ciężarowy MAN zjechał na skraj jezdni, wpadł na bariery energochłonne. Próba reanimacji kierowcy nie powiodła się.
Nastolatkowie z pow. brzeskiego zostali oskarżeni o spowodowanie śmierci kierowcy. Twierdzili, że to z nudów, a dziennikarskie śledztwo lokalnych dziennikarzy, że to nie był ich pierwszy przypadek takie "zabawy w kolizję". W dodatku, że w tym rejonie A4 już wcześniej celowo zrzucano lód lub butelki. Była to powszechna rozrywka wśród okolicznej młodzieży.
Białostocka policja na ten moment nie odnotowała oficjalnych zgłoszeń o innych przypadkach na Alei Niepodległości niż ten sprzed dwóch tygodni. Tożsamość sprawców ustalono dość szybko. Mundurowi nie ujawniają jak. Wiadomo, że to troje dzieci w wieku 11 i 12 lat, w tym dwie dziewczynki. Jak się tłumaczyły?
- W tej chwili sprawa została przekazana do sądu rodzinnego, który będzie decydował o przesłuchaniu tych osób - wyjaśnia mł. asp. Katarzyna Zarzecka, oficer prasowy Komendy Miejskiej Policji w Białymstoku.
Czynności prowadzone są w kierunku przestępstwa zniszczenia mienia oraz art. 76 kodeksu wykroczeń, który brzmi "Kto rzuca kamieniami lub innymi przedmiotami w pojazd mechaniczny będący w ruchu,podlega karze aresztu, ograniczenia wolności albo grzywny".
Oczywiście kwalifikacja prawna może się zmienić. W grę wchodzi np. narażenie człowieka na niebezpieczeństwo O tym zdecyduje sąd rodzinny. Mamy do czynienia z osobami nieletnimi. Dziećmi. Jeśli Temida stwierdzi, że są winne, ma katalog różnych środków wychowawczych. Istnieje też opcja pociągnięcia do odpowiedzialności rodziców, jeśli sąd dojdzie do przekonania, że niewłaściwie sprawowali opiekę nad swoimi pociechami.
- Niech będzie to przestroga dla rodziców, którzy powinni przestrzegać dzieci przed udziałem w takich - wydawałoby się - niewinnych zabawach, a które mogą mieć tragiczne skutki - podkreśla mł. asp. Zarzecka.
Trasa, czyli Al. Niepodległości i Al. I.J. Paderewskiego, została wykonana w wykopie. Jest jak betonowa pułapka. W razie czego kierowcy nie mają drogi ucieczki.
Pięciu pijanych chłopców bawiło się wiatrówką z laserem. Cel: samochód.
- Rzucanie czegokolwiek w samochód to igranie ze śmiercią. Jestem zszokowany tą sytuacją - mówi Przemysław Tuchliński, wiceprezydent Białegostoku sprawujący nadzór nad drogami. Zapytaliśmy go, czy miasto zamierza zabezpieczyć się przed takimi przypadkami w przyszłości, np. poprzez instalację na wiaduktach monitoringu miejskiego. - Na całej Trasie Niepodległości znajduje się dosyć dużo takich obiektów inżynierskich. Koszt jednej kamery to około 40 tysięcy złotych. Nie zostało to przewidziane w projekcie.
Na Trasie Niepodległości jest 11 dwupoziomowych skrzyżowań (wiaduktów) i jeden tunel pod torami. Na żadnym nie ma obecnie monitoringu.
Przemysław Tuchliński zapewnił jednak, że porozmawia z pracownikami zarządu dróg miejskich na temat ewentualnych rozwiązań i kompleksowego podejścia do tematu. Ponadto Straż Miejska, która systematycznie prowadzi spotkania edukacyjne z dziećmi i młodzieżą na temat zasad bezpieczeństwa w ruchu drogowym, ma zintensyfikować te działania, zwłaszcza w szkołach znajdujących się w rejonie trasy.
- Nie jesteśmy jednak w stanie zapobiec wszystkim ryzykownym sytuacjom. Najważniejsza jest rola rodziców – to oni powinni rozmawiać z dziećmi o tym, czego nie powinny robić i jakie mogą być konsekwencje takich niebezpiecznych zachowań - podkreśla zastępca prezydenta Białegostoku.
