W tym roku widowisko było dla nich trudniejsze do przygotowania, gdyż odbywało się w dwóch odsłonach scenicznych przeplatanych ze sobą. Widzowie obejrzeli więc nie tylko żniwa na polu sołtysa, ale i potem poczęstunek, jaki sołtys z sołtysową przygotowali dla żniwiarzy, a przy okazji i pewne obyczaje wiejskie, przyśpiewki, pieczenie chleba.
I jak zwykle aktorzy zszokowali nie tylko grą aktorską, ale i przygotowaniem - całe widowisko wystawili w gwarze krajeńskiej. Do tego scenografia - pole i wiejska chata z dawnych lat stworzyły klimat tamtych czasów.
W rolę sołtysa wcielił się sam sołtys Witkowa Wincenty Tetzlaff. Miał wyjątkowy dar - niezwykły słuch do krajeńskiej dawnej mowy:

Kto nie był na przedstawieniu, niech żałuje. Było bardzo do śmiechu - choćby, gdy gospodyni prezentowała okazałą bieliznę:
