Stosy śmieci to u nas plaga. Na łonie natury można znaleźć naprawdę duże rupiecie. Przykład podaje Czytelniczka "Pomorskiej". - Spotkałam na łące stary, zdezelowany zestaw wypoczynkowy - denerwuje się pani Joanna, która zadzwoniła do naszej redakcji. - Od lat cała Polska boryka się z tym problemem. Ba, goszcząc u rodziny w Karnkowie, widziałam kiedyś martwego świniaka na uboczu wsi! Leżał tuż przy polu. Pewnie podrzucił go miejscowy rolnik, który kombinował, jak się tu pozbyć kłopotu. Potworność.
- Widywałam w lasach i w rowach garnki, zeszyty. Ten, kto je wyrzucił nie wpadł na to, że są podpisane - wspomina Barbara Nowakowska, wójt gminy Rogowo. I dodaje: - A raz trafiłam nawet na telewizor. Czas to ukrócić.
Jak? W lasach pojawi się monitoring. Oczywiście, zamaskowany. Śmieciarze mogą być są śledzeni przez dyskretne kamery schowane w dziuplach, krzakach lub budkach lęgowych. - Gdzie dokładnie się pojawią? Oj, nie zdradzę - mówi tajemniczo pani wójt. - Właśnie jesteśmy w trakcie przygotowań. Ile wyniesie leśny monitoring? Będziemy w stanie podać cenę, kiedy zdecydujemy, ile urządzeń się u nas pojawi. To dobry sposób na ludzi łamiących prawo.
Monitoring nie obejmuje transmisji non-stop. Oko kamer jest wyposażone w czujniki ruchu, więc nagranie startuje, gdy w pobliżu pojawi się zwierzę lub człowiek. Leśnicy będą mieli śmiecących jak na widelcu. Kto zostanie rozpoznany, otrzyma mandat i straci do 500 złotych.
- Rozmawiałam z prezesem Komesu o tutejszych domkach rekreacyjnych, które są zamieszkiwane przez miesiąc, dwa w roku - mówi Nowakowska. - Przecież ich właściciele też mają śmieci. Można by podpisywać z nimi umowy na wywóz.
Czytaj e-wydanie »
