W środku lata przechodzień przyniósł im narty. Nie wodne, tylko na śnieg. Mocno zużyte. Ktoś zostawił na przystanku autobusowym wózek inwalidzki. Taki na chodzie. Trafił do biura.- Mamy też w magazynie kilka wózków dziecięcych - mówi inspektor Ewa Nowak z biura rzeczy znalezionych przy ul. Przyrzecze. - Często trafiają do nas wózki z rzeczami w środku, z poduszkami i kocykami.
Znaleziono (i przyniesiono) też skarpety, walizkę ze sztućcami, statyw do aparatu, packi do szlifowania oraz parasol ogrodowy.
Jedną z najbardziej wartościowych rzeczy był portfel, a w nim - 2500 złotych. Wartość zguby ma znaczenie. Od czerwca obowiązują nowe przepisy Ustawy o rzeczach znalezionych. - Jeżeli wartość przedmiotu nie przekracza 100 złotych, mamy prawo odmówić przyjęcia takiej rzeczy - dodaje Nowak. - Naszym obowiązkiem jest przyjęcie rzeczy przekraczających tę wartość.
Pracownicy biur często jednak przyjmują rzeczy warte mniej niż stówkę. Najwięcej jest przecież kluczy, telefonów komórkowych i rowerów, które kosztowałyby najwyżej kilkadziesiąt złotych. Chcą pomóc poszukać właściciela. To dlatego przyjmują.
Wtedy trzeba spisać protokół i zamieścić informację o rzeczy w internecie, na tablicy ogłoszeń. Gdy przedmioty są cenniejsze niż 5 tysięcy złotych, trzeba - zgodnie z nowymi przepisami ustawy - zamieścić dodatkowe ogłoszenie o znalezisku w lokalnej prasie albo tej o zasięgu ogólnopolskim.
W 2003 przy ul. Szarych Szeregów 7 znaleziono rower. Właściciela do dzisiaj brak
Kto przyniesie znalezioną rzecz, ma prawo do nagrody, tzw. znaleźnego. - Czyli do 10 procent wartości przedmiotu - wyjaśnia inspektor Nowak. - Taką informację wpisujemy również w formularz. Od początku lata, a więc odkąd obowiązują zmiany, nikt, kto przyszedł ze znaleziskiem do biura na Przyrzeczu, nie chciał znaleźnego. Gdy w ciągu roku właściciel zguby się nie pojawi, biuro może sprzedać przedmiot z wolnej ręki.
Czytaj e-wydanie »Motoryzacja do pełna! Ogłoszenia z Twojego regionu, testy, porady, informacje