Wyjazd studyjny do Brukseli dla przedstawicieli mediów, Związku Zawodowego Centrum Młodych Rolników i laureatów konkursu wiedzy o UE zorganizowały Kancelaria Prezydenta RP, Fundacja Pomocy dla Rolnictwa (FAPA) i Przedstawicielstwo Komisji Europejskiej w Polsce.
Grupa młodych rolników, laureaci konkursu wiedzy o UE i dziennikarze mieli w Brukseli zdobyć argumenty, przekonujące do integracji Polski z Unią. - Chyba wiem mniej niż przed wyjazdem. I co ja teraz powiem moim kolegom? To, co wydawało się konkretem, wcale takie pewne nie jest - martwił się wracając do kraju jeden z działaczy Związku Zawodowego "Centrum Narodowe Młodych Rolników" z Wielkopolski.
Wizyta w Dyrekcji Generalnej Rolnictwa UE. Zanim tam dotrzemy, krążymy po mieście omijając blokadę przy ambasadzie USA. Specjalne środki ostrożności w związku z wojną w Iraku: przed budynkiem opancerzone samochody, metalowe zasieki, patrole policji. Nic dziwnego, Bruksela ma całą dzielnicę zamieszkałą przez ludność arabską. Smagłych mieszkańców miasta widać na każdym kroku. Na starówce wiele sklepów i restauracyjek należy do nich.
Pierwszy punkt programu wypada blado. Słuchamy wykładów o tym, jak powstała Unia, jakie są jej struktury, na czym polega Wspólna Polityka Rolna. - Kurczę, oni chyba nie wiedzą, że my to wiemy - szepce jeden z laureatów konkursu o UE. Jerzy Glz Dyrekcji Generalnej Rolnictwa, specjalista od Wspólnej Polityki Rolnej opowiada o założeniach jej reformy. Ma ona odłączyć dopłaty od produkcji i przypominać system, jaki będzie obowiązywać w Polsce przez 3 lata po akcesji. Rolnicy unijni dostaną dopłaty, nawet jeśli nie będą nic produkować. Jakie? - Obliczone na podstawie plonu referencyjnego z lat 2000-2002**- tłumaczy przedstawiciel Unii. Na pytanie reporterki "Gazety", co w tej sytuacji z dopłatami dla rolników z państw kandydujących, pada enigmatyczna odpowiedź: - Na pewno będą jakieś rozwiązania. Więcej pytań nie udaje się zadać, bo czas spotkania się kończy.
Humor poprawia wizyta w Parlamencie Europejskim, gdzie dwie sympatyczne stażystki z Polski oprowadzają grupę po budynku i opowiadają o pracy parlamentu. Przy okazji apelują: - Zachęcajcie młodych ludzi w kraju do korzystania z takiego stażu. Trzeba mieć wyższe wykształcenie i znać dwa języki obce. Dostać się łatwo, za pośrednictwem internetu: www europarl.eu.nt lub www europa.eu.nt. (moje próby połączenia się z tymi adresami nie powiodły się) Czy po stażu będzie praca? Nie wiadomo, bo zatrudnianie pracowników w instytucjach unijnych to skomplikowany mechanizm wielopoziomowych testów. Kandydat do pracy występuje pod zakodowanym numerem. Raczej trudno o przepchnięcie szwagra czy przyjaciółki.
- Od maja br. 54 obserwatorów z Polski będzie brać udział w pracach parlamentu UE i jego 17 stałych komisji na prawach obserwatora. Wydelegują ich partie - informują stażystki. W sali plenarnej nie ma jeszcze miejsc dla deputowanych z krajów kandydujących, którzy będą musieli wybrać jedną z 8 frakcji parlamentarnych. Na razie jest tu tylko 626 miejsc dla parlamentarzystów Piętnastki.
Przedstawicielstwo RP przy Unii Europejskiej. Piękna willa ze słynnym obrazem Franciszka Starowieyskiego "Polonia Divina" w holu. Podobno dzieło już nie budzi negatywnych emocji jak wkrótce po jego zawieszeniu. Radca ministra pełnomocnego, Władysław Piskorz, opowiada o przebiegu negocjacji z Unią. Możemy się cieszyć z dopłat na poziomie 1250 euro rocznie dla ok. 300 tys. gospodarstw nietowarowych. Inne kraje kandydujące wywalczyły sobie kwotę niższą - 1000 euro. Nie ukrywa, że część polskich zakładów przetwórczych nie sprosta unijnym wymogom, ale 100 może już swobodnie konkurować, a 700 może przez 3 lata się dostosowywać. Prosi dziennikarzy, by nie epatować rolników konkretnymi wyliczeniami, bo wcale nie jest takie pewne, że Unia da akurat 161 euro na ha. Trzeba brać pod uwagę kurs euro. - Może to być 142 albo 143 zł. Nie wiadomo. Niewiadomych jest więcej. Część trzeba uregulować na szczeblu krajowym, np. jasno określić nieużytki. Unii nie interesują akty własności gospodarstw. Chodzi tylko o to, by o unijne dopłaty do tego samego gruntu nie ubiegało się dwóch rolników itp.
Spotkanie z ambasadorem PR przy UE, Markiem Grelą i ministrem Dariuszem Szymczychą z Kancelarii Prezydenta. Dyplomaci tłumaczą, że integracja to dla nas szansa, bo bez niej i tak musielibyśmy się przystosować do unijnych standardów, ale bez unijnych pieniędzy. Ambasador mówi, że w Unii się negocjuje, lobbuje i wypracowuje kompromisy. Niestety, w polskiej mentalności kompromis utrwalił się jako słabość ("zgniły kompromis "). Teraz trzeba nauczyć się znaczenia tego słowa od nowa. Po spotkaniu można sobie zrobić z ambasadorem zdjęcie.
Po południu wizyta w Komitecie Regionów. Czas stracony. Wykład o historii, strukturach i procedurach decyzyjnych. Żadnych przykładów i brak czasu na pytania.
Spotkanie z zastępcą dyrektora generalnego COPA/COGECA - unijnej organizacji zrzeszającej spółdzielczość rolniczą i związki zawodowe. - Stef Swinen to przyjaciel Polski - przedstawia gospodarza Zdzisław Gumkowski z Kancelarii Prezedenta RP. Wystąpienie Swinena leje miód na serca naszych rolników. - COPA/COGECA to silna organizacja, z której głosem liczy się i Komisja Europejska i Parlament Europejski. Nie pozwolimy, aby dyskusja o reformie WPR odbywała się bez udziału krajów kandydujących - deklaruje. - A w ogóle COPA/COGECA przeciwna jest reformie. Nic dziwnego od 1992 roku, gdy próbnowano reformować WPR ceny zbóż spadły o 29 procent, potem o kolejne 15 proc., a wtym roku mają być niższe o 5 proc. Mleko taniało w ciągu ostatnich 4 lat trzykrotnie po 5 proc. Wszystko po to, by skuteczniej konkurować z wysoko dotowanymi produktami amerykańskimi. Podobną opinie o reformie usłyszy polska grupa w siedzibie największego związku zawodowego belgijskich rolników - Boerenbond w Leuven. Tu także rolnicy znad Wisły mogą się przekonać, że praca związkowa nie musi koncentrować się na organizowaniu blokad i protestów. Belgijski związek rolników to prawdziwy holding, który owszem lobbuje i reprezentuje interesy wsi (nie tylko rolników), ale też doradza, prowadzi serwisy prawno-finansowo-podat- kowe, opracowuje analizy rynkowe i opinie, ma 2 fabryki pasz, chłodnię, sieć sklepów i centrum ogrodnicze, skupuje zboże, handluje ciągnikami, prowadzi ubezpieczenia rolnicze i działalność wydawniczą.
- Od nas wymaga się kafelków w oborach, a tu, proszę, obejście jakich wiele w Polsce - młodych rolników nie zachwyciły wizyty w dwóch gospodarstwach. Gustav Bastiaens producent cykorii spod Leuven jest przekładem, że Belgowie nie bardzo są przywiązali do konkretnego kawałka ziemi. 60-letni rolnik kilkakrotnie zmieniał gospodarstwa. Nigdy nie miał ziemi własnej, zawsze dzierżawioną. Teraz ma 20 ha. Pracę przy cykorii ma troje członków jego rodziny i 5-6 pracowników, głównie emerytów. Po 4 latach musi zmienić ziemię, tego wymaga płodozmian. Kilka dni temu rolnik wrócił z wakacji w Hiszpanii.
Z kolei Willy van Acer ze wsi Huldenberg ma 85 własnych ha, z czego 30 ha łąk. Żyje z mleka i przydomowej przetwórni: serki, jogurty i lody. - Bez dopłat z Unii nie wyżylibyśmy - mówi i uspokaja rolników znad Wisły. - W Belgii jest głód ziemi, ale do Polski nie będziemy jeździć. Sąsiad przez kilka lat dzierżawił gospodarstwo w Polsce. Zrezygnował. Nie umiał sobie poradzić z waszymi przepisami.
W drodze powrotnej zahaczamy o Waterloo. Wejście na kopiec już zamknięte, ale można porobić fotki na jego tle i pod pomnikiem Napoleona. - Oj, żeby tylko ta Unia nie była takim naszym Waterloo - wzdycha sadownik z Mazowsza. Wzdycha ogólnie, bo on sam od dawna eksportuje swoje jabłka do Unii. W Brukseli za kilogram Jonagoldów klienci płacą ok. 1,5 euro.