Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bo lekarstwa są za drogie

Maja Erdmann [email protected]
Dzieci trafiają do szpitali, bo ich rodziców nie stać na wykupienie potrzebnych leków.
Dzieci trafiają do szpitali, bo ich rodziców nie stać na wykupienie potrzebnych leków. fot. sxc
Apteka w Bydgoszczy. Kobieta z dzieckiem na ręku podaje receptę. - Ile kosztuje antybiotyk? - 120 złotych - pada odpowiedź. - Tańszego nie ma? - Nie.

Kobieta chowa receptę do torebki. Odchodzi. Kilka dni później jej synek trafia do szpitala. - Nie miałam pieniędzy na lek - mówi. - Małemu się pogorszyło, a ja myślałam, że bańkami go wyleczę. Mówili, że to najlepsze na chore płuca. No i tanie przecież. - Chłopiec był na oddziale dwa tygodnie. Wyzdrowiał.

Jedni lekarze twierdzą, że co dziesiąte dziecko trafia do szpitali z biedy i zaniedbania. Inni, że ten problem dotyczy co piątego dziecka.

- Zmieniło się jednak ostatnimi czasy. Widzimy mniej biedy - mówi Marlena Mania, pielęgniarka przełożona Wojewódzkiego Szpitala Dziecięcego w Bydgoszczy. - Więcej jest przypadków zaniedbania. Rodzice często nieświadomie krzywdzą maluchy. Na przykład odwlekają wizytę u lekarza, bo może dziecko wydobrzeje leczone domowymi metodami.

Mała Basia trafiła do szpitala skrajnie odwodniona, z rozstrojem żołądka. Miała alergię na mleko krowie. Matka zaś stwierdziła, że specjalna mieszkanka jest za droga - 25 złotych za puszkę. Wystarcza na trzy, cztery dni. Dawała więc małej mleko z kartonu.

- Babcia mówiła mi, że lekarze przesadzają z tym wszystkim. No, z tymi alergiami. Ona dzieci krowim mlekiem karmiła i wszystkie na ludzi wyrosły - tłumaczyła mama Basi. - Skąd mogłam wiedzieć, że to aż takie groźne.

Lekarstwa (nie) zbędne
- Miałyśmy tu kiedyś dziecko, które miało osiem miesięcy i ważyło trzy kilogramy - mówi Elżbieta Brzozowska z dziecięcej izby przyjęć - Matka nie mogła nie zauważyć, że dziecko jest wygłodzone.

Jeszcze kilka lat temu matki chorych przewlekle dzieci oddawały maluchy do szpitala na “podleczenie". W kwestionariuszach medycznych pisało się wtedy, że maluch jest leczony ze względów socjalnych. Teraz już tego zapisu nie ma. Jednak dzieci, które muszą “chorować" w szpitalach ciągle jest za dużo.

- Potrafię zrozumieć kobietę, która ma przewlekle chore dziecko i oddaje je do szpitala, bo nie ma na leki - mówi dr Radosława Staszak-Kowalska, pulmonolog. - Zazwyczaj ma jeszcze kilkoro dzieci, które musi wyżywić, a nie daj Boże, gdy i one chorują. Choroba na całe życie, jak na przykład astma, jest bardzo droga. Miesięcznie trzeba wydać nawet tysiąc złotych na dziecko, mimo że leki są w dużej części refundowane. Jednak zazwyczaj trzeba sporo środków dokupić; drogich antybiotyków, leków uodporniających, przeciwalergicznych itp.

Ania trafiła do szpitala z ciężkim atakiem astmy. Rodzice nie mieli pieniędzy na leki. Czekali na wypłatę zasiłku. Dziecko nie doczekało, dusiło się. W szpitalu wyrównali jej stan zdrowia. Mogła wrócić do domu.
Duża część dzieci trafia do szpitali, bo rodzice nie dbają o nie, nie umieją się nimi zająć.

- Są niezaradni życiowo - mówi Bogumiła Michalska, pielęgniarka oddziałowa pulmonologii w bydgoskim szpitalu dziecięcym. - Czasami trudno oprzeć się wrażeniu, że ważniejsze są dla nich papierosy, kawa czy najnowszy model komórki, niż konieczne dla dziecka lekarstwa. Widziałyśmy zbyt wiele takich przypadków, żeby nie mieć zdania na ten temat. A przecież wiele chorób ma podłoże psychogenne. Gdyby dzieci były wychowane w ciepłej, dobrej atmosferze z miłością i szacunkiem nie byłoby tak ostrych objawów, wiele w ogóle by nie chorowało.

Rodzice woleli wódkę
Najbardziej wstrząsające są przypadki dzieci, które przywozi do naszych szpitali policja.
Kilka przykładów. Matka pijana leży na chodniku. Obok wózek z dzieckiem. Malucha policja wiezie do szpitala.
Awantura domowa. Rodzice pijani. Dziecko zaniedbane, chore przewlekle trafia na oddział dziecięcy. To Radek, sześciolatek, o którym nie mogą zapomnieć pracownicy oddziału neurologii i rehabilitacji. Miał porażenie mózgowe.
Bardzo inteligentny, ale nie wiedział nawet, jak trzymać kredkę w palcach. W szpitalu pierwszy raz zobaczył książkę. Dotąd tylko raczkował. Dopiero tu zaczął chodzić i dostał pierwsze buty.

Gdyby tylko rodzice poświęcili mu czas, zawalczyli o jego zdrowie może mógłby chodzić do normalnej szkoły.
- Pokazaliśmy mu kiedyś karetkę pogotowia od środka. Zamiast się zachwycić jak ona działa, obliczał ile złomu by było, gdyby ją na części rozebrać - wspomina Alicja Majka, pielęgniarka oddziałowa na neurologii i rehabilitacji - Byliśmy wstrząśnięci, gdy opowiadał, jak to siedział w oknie i obserwował inne dzieci na podwórku. Trafił do domu dziecka. Mam nadzieję, że tam się nim zajmą jak należy.
Tak jak wiele innych maluchów Radek zanim wyszedł ze szpitala został wyposażony przez personel w ubrania i buty.

- Czasami tylko żal, gdy dziecko wraca na oddział i okazuje się, że cała praca włożona w rehabilitację idzie na marne. Rodzice nie robili nic, by utrzymać dziecko w sprawności - martwi się pielęgniarka.

Babcia nie ma pieniędzy
Od kilku lat coraz więcej dzieci trafia do szpitali, bo rodzice wyjechali do pracy za granicą. Zostają pod opieką cioć lub babć.
A te nie zawsze sobie radzą z maluchami. Do jednego ze szpitali w regionie trafiło rodzeństwo, których babcia utrzymywała się z renty.
Rodzice nie dosłali pieniędzy z Anglii. Oszczędzali gotówkę na kupno nowego domu. Babcia tymczasem nie miała nawet na opał. Dzieci miały zapalenie oskrzeli, a w domu nie mogły zostać. Wydać około 100 złotych na leki? To ponad wyobrażenia babci.

Leczyła je domowymi sposobami. Gdy nie pomogło, zawiozła do lecznicy. W szpitalu wiedzieli, że lepiej je przyjąć i wyleczyć, niż dawać receptę i słać do domu. Wróciłby w jeszcze gorszym stanie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska