
Jerzy Polcyn, wójt gminy Książki (z prawej) najpierw chciał, żeby niebezpieczne śmieci sprzątali strażacy. Potem odpowiedzialność zrzucił na urzędników starostwa powiatowego
(fot. Łukasz Ernestowicz)
To przerażające! - bulwersują się sąsiedzi obu mężczyzn. - Nie mieliśmy pojęcia, że mamy takie świństwo pod nosem!
Odpady składowane były w dwóch miejscach. Siedem ton wylądowało przy podwórku gospodarza ze Szczuplinek - miejscowości w gminie Książki w powiecie wąbrzeskim. Tonę niebezpiecznych śmieci przechowywał właściciel firmy transportowej w garażu i swoim samochodzie. To on wywoził odpady na pole rolnika.
Przyjmował odpady. Dostawał alkohol
- Podobno płacił mu śmiesznie małe pieniądze. A czasami przyjmował odpady za pół litra - mówią ludzie ze Szczuplinek, z którymi udało nam się porozmawiać.
To wersja nieoficjalna. Oficjalnie we wsi nikt o niczym nie wiedział. - Dowiedziałam się o sprawie z mediów. Syn zadzwonił z Hamburga, żebym telewizję włączyła - mówi Elżbieta Nowak, sąsiadka z gospodarstwa obok. - Nie dociera to do mnie, że tam tyle odpadów leżało. Nie mogę w to uwierzyć! W okolicy biega sporo psów. Z pewnością rozniosły zarazki.
Czytaj: Tony porzuconych medycznych odpadów w Wąbrzeźnie i Szczuplinkach! [zdjęcia]
Wczoraj śmieci na posesji zabezpieczali strażacy. - Odpady odbierze specjalistyczna firma utylizacyjna z Bydgoszczy. Strażacy pomogą je załadować - zapewniał Jerzy Polcyn, wójt gminy Książki.
- Nie będziemy dotykać tych odpadów. Nie mamy specjalnych ubrań ochronnych. To nie nasze zadanie - tłumaczyli strażacy zawodowi i ochotnicy. I trudno im było odmówić racji.
Firma utylizacyjna na miejscu się pojawiła. Ale nie było chętnych do ładowania niebezpiecznych śmieci.
- Tym problemem powinni zająć się urzędnicy starostwa powiatowego. Gmina swoje zrobiła, a nawet więcej - argumentował wójt Polcyn.
- To gmina powinna wynająć firmę do załadunku. To nie nasz obowiązek, ale pomożemy. Bo widać zadanie przerosło wójta - odbijał piłeczkę Józef Krawczyk, sekretarz starostwa.
Prokurator:- Wiedzieli z czym mają do czynienia
W końcu późnym wieczorem śmieci z posesji rolnika zostały uprzątnięte. Odpady z garażu mieszkańca Wąbrzeźna mają zostać wywiezione w poniedziałek.
Dlaczego niebezpieczne i zagrażające życiu śmieci nie zostały zutylizowane? Na to pytanie szukają odpowiedzi policjanci i prokuratorzy. Wczoraj przesłuchiwali rolnika i właściciela firmy transportowej.
- Kierowali się chęcią korzyści majątkowej - mówi Krzysztof Wernel, prokurator rejonowy z Wąbrzeźna. - Obaj mieli świadomość z czym mają do czynienia. Wskazuje na to fakt ukrycia odpadów. W garażu i na odosobnionym gospodarstwie.
Mężczyźni wczoraj usłyszeli zarzuty niewłaściwego składowania odpadów. Grozi im do pięciu lat więzienia.
Ale zdaniem firmy, która zajmuje się utylizacją odpadów za tę i podobne sytuacje po części odpowiedzialne są też placówki zdrowia.
- Ich dyrektorzy rozstrzygają przetargi na odbiór odpadów medycznych kierując się wyłącznie ceną. Wygrywa najtańsza firma, która może w nielegalny sposób pozbywać się śmieci - mówi Tomasz Kasiorek, kierownik w Zakładzie Utylizacji Odpadów Medycznych z Bydgoszczy.
Sprawą oburzony jest Marek Nowak, dyrektor szpitala w Grudziądzu. - To niebywały skandal! Szpitale i przychodnie powinny się rozliczać z każdego kilograma odpadów. My tak robimy - mówi szef grudziądzkiej lecznicy. - Śmieci nie pochodzą od nas. Jeśli chodzi o przetargi, to nie mamy wyboru. Każda publiczna placówka musi oszczędzać.
Ani rolnik, ani właściciel nie chcieli z nami rozmawiać. - Dziękujemy. Nie mamy nic do powiedzenia w tej sprawie.