Co roku ta piękna czerwona bombka z białym orłem w koronie zajmuje widoczne miejsce na choince w domu państwa Wróblewskich. Kupili ją rodzice lub dziadkowie pana Józefa w okresie międzywojennym.
Pan Józef, przyjaciel "Albumu bydgoskiego", z sentymentem wspomina Święta Bożego Narodzenia w rodzinnym domu, które zawsze były obchodzone zgodnie z polską tradycją. Dbali o to jego dziadkowie i rodzice: Łucja i Tadeusz, który był współzałożycielem Bydgoskiego Towarzystwa Wioślarskiego oraz przewodniczącym Komisji Imprezowej tego klubu.
- Do świąt zawsze się odpowiednio przygotowywaliśmy. Z bratem Andrzejem przez cały grudzień chodziliśmy na roraty. Bliżej gwiazdki zabieraliśmy się na za robienie świątecznych ozdób. Chętnie wykonywaliśmy łańcuchy, gwiazdki. Jednak naszą największą dumą był żłóbek, który zawsze ustawialiśmy pod choinką. Co roku go upiększaliśmy. Pomagali na w tym ciocia i wujek, którzy mieli zdolności plastyczne. Byliśmy im za to zawsze bardzo wdzięczni - opowiada pan Józef .
Świeczki na choince

Trzy pokolenia przy choince. Siedzą: Wanda i Józef Woźniakowscy (rodzice pani Łucji). Stoją: Łucja i Tadeusz Wróblewscy. Z przodu ich synowie: Józef i Andrzej - lata 50.
(fot. z rodzinnego albumu Jolanty i Józefa Wróblewskich)
Jak w każdym domu, centralne miejsce podczas świąt zajmowała choinka. Dzieci ubierały ją w dzień poprzedzający Wigilię. Zawieszały bombki, łańcuchy i inne ozdoby, które wykonały. - Centralne miejsce na choince zawsze zajmuje czerwona bombka z białym orłem w koronie, która przetrwała lata wojenne. Po nas odziedziczą ją synowie. Co ciekawe, pamiętam, że na choince w rodzinnym domu paliły się świeczki. Zapewniam, że pożaru nigdy nie było! - śmieje się pan Józef.
Kolędy przy pianinie
Na Wigilię Łucja Wróblewska z pomocą najbliższych przygotowywała tradycyjnie dwanaście potraw. Były ryby: karp, szczupak, sandacz, śledź. Rodzina delektowała się też m.in.: zupą rybną i grzybową, kluskami z makiem, piernikiem i makowcem. Z kolei pani Jolanta wprowadziła jeszcze do wigilijnego menu barszcz z uszkami oraz kutię.
Wigilijna wieczerza w domu państwa Wróblewskich zawsze rozpoczynała się modlitwą Anioł Pański oraz czytaniem Ewangelii. Potem wszyscy łamali się opłatkiem i składali sobie życzenia. Po zjedzeniu potraw był czas na śpiewanie kolęd. - Ponieważ z bratem umieliśmy grać na pianinie, to akompaniowaliśmy podczas śpiewania kolęd. Było nas dużo, bo w Wigilii uczestniczyli dziadkowie, rodzice, ciocie i wujkowie oraz ja z bratem - opowiada pan Józef.
Czytaj też: Jak robi się bombki? Z wizytą w wytwórni bombek [wideo]
Synowie wyręczają rodziców
Rodzina Wróblewskich w komplecie: Jolanta i Józef z synami Rafałem i Maciejem. Na choince widzimy czerwoną bombkę z orłem w koronie.
(fot. z rodzinnego albumu Jolanty i Józefa Wróblewskich)
Po Wigilii przychodził gwiazdor, który każdemu przynosił prezent. Następnie cała rodzina udawała się na pasterkę. - Te wszystkie tradycje wprowadziliśmy z żoną do naszej rodziny. Synowie Rafał i Maciej wyręczają nas w wielu pracach przedświątecznych - słyszymy.
Czytaj e-wydanie »