Skończyło się tylko na strachu i zaskoczeniu. Niewiele jednak brakowało, a prawie pół tysiąca podróżnych w pociągu relacji musiałoby stawić czoła kolejowej katastrofie.
Pociąg jechał z Lublina do Bydgoszczy
Do incydentu doszło w piątek przed godz. 10, niedaleko miejscowości Pilawa. "Chełmianin" jechał do Bydgoszczy.
Po minięciu Garwolina skład zaczął gwałtowanie hamować i stanął w polu na prawie godzinę. Pasażerowie byli zaniepokojeni, pytali kolejarzy o powód postoju. Okazało się, że na tym samym torze stał skład naprawczy złożony z drezyny i kilku wagonów.
"Chełmianin" zatrzymał się 100 metrów przed przeszkodą! Gdyby pociąg wyjechał zza zakrętu, lub miał większą prędkość, sytuacja byłaby krytyczna. Doszłoby do katastrofy - zapewniali kolejarze, świadkowie piątkowego "incydentu" w portalu Gazeta.pl
Pociąg przyjechał do Warszawy z godzinnym opóźnieniem. Polskie Linie Kolejowe PKP powołały specjalną komisję, która ma sprawę wyjaśnić. Nieoficjalnie wiadomo, że dyżurny ruchu z Garwolina został zawieszony w obowiązkach. Rzecznik Polskich Linii Kolejowych PKP był dzisiaj nieuchwytny.