MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Brda na 102

Marek Weckwerth
Panie dzielnie stawiały czoła zimowej Brdzie.
Panie dzielnie stawiały czoła zimowej Brdzie. Marek Weckwerth
Ośnieżony stok zapory w Mylofie posłużył niektórym kajakarzom za tor zjazdowy prosto na otwarcie 37. Międzynarodowego Zimowego Spływu Energetyków na Brdzie. A to dopiero początek uciech. Przed nimi 64 kilometry przepięknej, wartkiej borowiackiej rzeki i przygód, które trudno przewidzieć.

     Tu pod zaporą co roku otwierają się gorące serca turystów. Tym razem listę nazwisk zamknięto liczbą 102. Ściągnęli z całego kraju, a nawet z Berlina (klub "Motor Koepenick "). Reprezentowanych jest 16 klubów i turyści indywidualni. Wśród kajakowców są aż 24 dzielne panie, w tym wicekomandor Maria Jędrzejczak i Krystyna Jarocka - Kuraszkiewicz, od 20 lat lekarz spływu. "Morsom" towarzyszą (oczywiście w kajakach) dziennikarze zaproszeni przez organizatorów: Wojciech Sobociński z Radia PiK, Marcin Danielak z "Expressu Bydgoskiego" i niżej podpisany reporter "Gazety Pomorskiej" - stary wodniak. Słowem, Brda staje się coraz bardziej popularna.
     Pływamy bezpiecznie
     
Na starcie witają nas: inż. Roman Piętka, dyrektor produkcji Zespołu Elektrociepłowi Bydgoszcz S.A. i komandor spływu Andrzej Zaremba. Ostatnie rady, odprawa kadry i opatuleni od stóp do głów schodzimy na wodę. Hasło spływu brzmi "Pływamy bezpiecznie", bo też ubiegłoroczna impreza przeszła do historii jako "rzeźnia kajakarzy". W wodzie znalazło się grubo ponad 40 z 99 uczestników imprezy. Tym razem komandor zadbał, aby kwalifikacje kajakarzy były jak najwyższe, a poziom Brdy - być może za wsparciem niebios - znacznie niższy.
     Małe ciśnienie
     
Pierwsze przeszkody na trasie - mylofskie rury zrzucające wodę z Wielkiego Kanału Brdy - nie robią żadnego wrażenia. Gdzież się podziało ciśnienie koszące drzewiej słabsze załogi? Teraz ratownicy mogą podziwiać piękne widoki i zagadywać nie mniej urodziwe koleżanki. Wojtek Sobociński też spokojnie, prosto z pokładu kajaka albo z brzegu nadaje relacje radiowe. Nie są tak dramatyczne jak przed rokiem (bo też przymusowych kąpieli nikt nie zażywa), za to więcej w nich opisów przyrody. Sternikiem w kajaku Wojtka jest Stanisław Lewandowski, doświadczony wodniak RTW "Bydgostia - Kabel". Marcin Danielak jest na spływie pierwszy raz. W ciszy podziwia majestat natury. - Brda jest cudowna. Nie trzeba jechać na narty - stwierdza tylko i wiosłuje dalej.
     Przed nami wielki zakręt rzeki pomiędzy miejscowościami Konigort i Konigortek. To od niemieckiego słowa Koznaczającego miejsce królewskie gdzie ponoć przebywał Fryderyk Wielki. Dalej Brda niesie z szybkim nurtem przez liczne zakola do Rytla z widoczną już z daleka wieżą kościoła. W 1430 r. Marcin Retil otrzymał z rąk komtura tucholskiego przywilej prowadzenia karczmy. Wieś zapożyczyła nazwę od jego nazwiska.
     Specjał "Cappuccino"
     
Przesympatyczna Stanisława Marek z Piły (członkini RTW "Bydgostia - Kabel ") pływa turystycznie od 1957 r. Uczestniczyła w ponad 500 imprezach, przemierzając kajakiem ponad 30 tys. km. Któż jej nie zna? Młoda duchem seniorka wprost tryska energią i chętnie opowiada o swoich przygodach. Ale największą furorę robi jej "Cappuccino z prądem" prosto z termosu. - Nie więcej niż łyczek! - przestrzega lojalnie - bo mocne jak zimowe pływanie i niezbyt zgodne z regulaminem. Za to dodaje ducha, podwyższa poziom optymizmu i rozgrzewa do bólu - dodaje. - Czy ktoś jeszcze nie wziął przepisu na ten specjał ?- pyta zgromadzonych na brzegu za Rytlem Leszek Derangowski (także "Bydgostia - Kabel "). Odpowiada cisza. - Zatem spływamy! - komenderuje jako pilot grupy.
     Od Rytla rzeka płynie już w głębokiej dolinie przez zwarty kompleks Borów Tucholskich, mija osadę Uboga i pachnący smołą drewniany most w Żukowie. Na tym odcinku trzeba wzmóc uwagę. Wielkie pnie drzew przegradzających nurt zmuszają do gwałtowniejszych manewrów.
     Pierwszy, 20-kilometrowy etap spływu, kończymy za mostem w Nadolnej Karczmie. Podstawionymi przez organizatorów autobusami jedziemy do Tucholi do naszej kwatery głównej w internacie Zespołu Szkół Licealnych i Technicznych. Tu przygotowano typowo lądowe rozgrywki sportowe.

Przygoda z zimową Brdą rozpoczęła się w lutym 1965 r. za sprawą Jerzego Korka z Bydgoskiego Klubu Kajakowców PTTK i Zdzisława Słowińskiego z ogniska TKKF "Orzeł". Jako że aura była typowo arktyczna, dzielni wodniacy na przemian albo płynęli, albo ciągnęli kajaki na sankach po lodzie i śniegu. Tak przetarli szlak, którym już rok później podążyło 14 turystów skrzykniętych przez działaczy klubu "Elektron" działającego przy elektrociepłowni. Na międzynarodową sławę imprezy pracowało kilka pokoleń wodniaków, w tym Ryszard Ginter, Wiesław Malinowski, Stefan Karaś. Od 24 lat spływy organizuje bezpośrednio Zespół Elektrociepłowni Bydgoszcz S.A. i Federacja Sportowa "Energetyk".

     Rezerwat w dolinie
     
Drugiego dnia skoro świt pobudka, toaleta, śniadanie i przygotowanie do wyjazdu. Wszystko na czas, bo autobus odjedzie bez nas. Przed nami 20-kilometrów turystycznego mieszania wody do Płaskosza, a potem jeszcze 9 kilometrów odcinka specjalnego. To jednak na koniec. Teraz płyniemy spokojnie. Z prawej wpływa Raciąska, z lewej Czerska Struga tocząca wodę - jak nazwa wskazuje - z Czerska. Po drodze przepływa pod akweduktem w Fojutowie stanowiącym skrzyżowanie z Wielkim Kanałem Brdy.
     Teraz nasz wzrok przyciągają ośnieżone drzewa pochylone nad rzeką, grupy jałowców przytulonych do wysokich sosen, a za nimi już wyłaniają się czerwone dachy Woziwody. To leśna osada, siedziba nadleśnictwa bogatego w rezerwaty przyrody. Zaraz za Woziwodą sami wpływamy do rezerwatu najpiękniejszego - "Doliny Rzeki Brdy". Za hydroelektrownią Zielonka i lewobrzeżnym dopływem - Bielską Strugą - zaczyna się niesamowity taniec Brdy pośród łąk. Wije się i kręci, zwodzi i kluczy wciąż zmieniając kierunek płynięcia. Jedni kajakarze płyną na zachód, inni na wschód pozdrawiając się przez cienki pas lądu. Wraz z moim załogantem, Sławomirem Scheffsem i Tomaszem Szamałkiem dosiadającym jedynki, stajemy na tym skrawku ziemi. Widok zapiera dech. Za biwakiem Gołąbek rzeka przyspiesza, przygotowując kajakowców do mających nastąpić emocji...
     Po ognisku regaty
     
Oto bowiem Płaskosz. Na jego brzegu ognisko trzaskające miło szczapami drewna. A nad nim na kijkach ociekające tłuszczem kiełbaski - palce lizać. Na razie sjesta, spokój, obżarstwo. Ale zaraz komandor daje znak do wyścigu. To pojedynek na wiosła, siłę mięśni i woli. 9 kilometrów do Rudzkiego Mostu mijają jak z bicza strzelił. I kto mi powie, że zimą w kajaku nie można się spocić?
     Pierwsze miejsce w kategorii załóg mieszanych zajęli Maria i Krzysztof Wieczorkowie z RTW "Bydgostia - Kabel". W najsilniej obsadzonej konkurencji dwuosobowych osad męskich zwyciężyli Jerzy Papierz i Radosław Blindyj z KTK "Leń" Police. Najszybszym kajakarzem na kajaku jedynce okazał się Marian Uzarczyk także z polickiego "Lenia". Bezkonkurencyjne drużynowo w całym spływie okazało się Regionalne Towarzystwo Wioślarskie "Bydgostia - Kabel", które zgromadziło 677 punktów. Drugie miejsce zajął klub "Bałtyk" Gdynia (527 punktów), trzecie - KTK "Leń" Police" (495 punktów). Ogłoszenie wyników nastąpiło podczas uroczystego wieczoru komandorskiego w Tucholi.
     Zimna kąpiel w "Piekle"
     
Trzeciego dnia wodujemy w Rudzkim Moście, by z coraz szybszym nurtem odpłynąć ku "Piekłu" - uroczysku o niewysłowionym pięknie, gdzie nurt wyprawia harce przystojące tylko górskiej rzece.
     Aleksander Doba ("Leń" Police) jest najsłynniejszym polskim kajakarzem - turystą. Na jego koncie ok. 45 tys. km. Olek - jak mówią o nim koledzy - okrążył samotnie kajakiem cały Bałtyk (4000 km), dopłynął też do Narviku (5369 km). - Przy tych osiągnięciach coroczny powrót na zimową Brdę może wydawać się wręcz dziwny. Co Tobą powoduje? - pytam weterana podczas forsowania "Piekła". - Cóż, Brda jest jedna i niepowtarzalna - odpowiada uśmiechając się pod wąsem i jakby od niechcenia "wachlując" wiosłem pomiędzy zwalonymi drzewami. Krótki dialog przerywa seria wywrotek. Załogi trzech kajaków dwuosobowych w lodowatej wodzie, wcześniej jedna. Rozdzielamy się spiesząc na ratunek. "Piekło" jest jak zwykle najsurowszym egzaminatorem umiejętności wodniaków.
     Po pokonaniu 9 kilometrów dobijamy do bezpiecznego lądu w Pile Młyn. Kajaki ładujemy na samochody i ruszamy do Smukały aby ominąć zamarznięty Zalew Koronowski.
     Prosta do "Elektronu"
     
Ostatni 6-kilometrowy odcinek wiedzie na przystań bydgoskiego "Elektronu", gdzie odbywa się uroczyste zakończenie spływu i wręczenie nagród. Gratulacje dzielnym wodniakom składają m.in. Ryszard Popowski - prezes ZEC Bydgoszcz S.A. i Grzegorz Frankowski - dyrektor Departamentu Edukacji, Kultury, Sportu i Turystyki Urzędu Marszałkowskiego. Gratulacje należą się także organizatorom. Spisali się na szóstkę!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska