Miał kiedyś swoją wartość, nie tylko funkcjonalną. Toczyło się tam życie - w przelocie, w pędzie, w oczekiwaniu na pociąg, na przyjazd bliskich, znajomych, kogoś z rodziny. Stanąć trzeba było w kolejce do kasy, można było zapytać o najbardziej skomplikowane połączenia, oddać bagaż w ręce bagażowego, który prowadził kasę bagażową i kładł namiot, walizkę czy plecak na półki, wydawał kwit, kasował. Można było potem pójść w miasto, spoglądając na jeden z kilku zegarów, żeby przypadkiem nie zabawić zbyt długo.
Dla pewności można było jeszcze raz zerknąć na rozkład jazdy.
Przed deszcze chroniła poczekalnia, niewielka restauracja.
Toalety, niestety, na zewnątrz, ale o krok.
Bujałem się przez ten dworzec - mieszkając wówczas w Toruniu - o różnym czasie, w różnych latach. Z dziewczynami w drodze na szlak mazurski, z rodziną na przesiadkowy w Iławie do Malborka i dalej do Elbląga, żeby spłynąć kanałami, przez pochylnie do Ostródy, z Janem Himilsbachem po spotkaniu autorskim w Grudziądzu, a przed takim samym w Nowym Mieście Lubawskim, z reporterskim zadaniem do Kretek na trasie rypińskiej, na piwo do Sierpca, nocnym do Łodzi, albo do Gdyni.
Bujałem się na muzyczny camping posłuchać "Dżemu", "Gedeon Jeroobal", chłopaków z "Nocnej Zmiany Bluesa". Ich znałem najbardziej, w składzie z Tomkiem Kamińskim, oczywiście Sławkiem Wierzcholskim. Kręciło się po dworcu kilku samorodnych muzyków, rzeźbiąc rozmaite melodie, uciekając przed sokistami, myląc tropy.
To już historia.
Dworzec w Brodnicy dziś to jakaś postać żebracza, samotna, odarta z człowieczeństwa. Nikt go nie chroni, ani przed graficiarzami, ani pijaczkami sikającymi tu i tam. W oknach kraty, w poczekalni magazyn i sklep tanich mebli. Można odpocząć na kanapie jeżeli się wejdzie do sklepu. Fotele, stoliki, stołki pod kasami. Meble w poczekalni i restauracji, w bagażowni.
Z rozkładu jazdy naklejonego na brudną szybę parterowego okna wynika, że "Arriva" tu jeszcze jeździ. Do Grudziądza, Laskowic, Jabłonowa i znów do Brodnicy. Ciągnie się wagonik zwany szyno busem, opadają rogatki na ulicy prowadzącej do Olsztyna i w drugą stronę. I tylko taki pociąg jeździ na zachód. Czasami przejedzie towarowy.
Na dworzec nikt nie spogląda.
Niby jest, faktycznie był.
Do tej historii dokładam jeszcze dwa zdania.
Linie kolejowe połączyły Brodnicę z Grudziądzem (1886), Działdowem (1887), Kowalewem Pomorskim (1900), Iławą (1902).
W latach 1920 - 1924 gościli w Brodnicy: gen. Józef Haller (1920), premier Wincenty Witos (1921), prezydent Stanisław Wojciechowski (1924) oraz marszałek Józef Piłsudski, który w czasie przejazdu przez Brodnicę w roku 1921 był uroczyście witany na dworcu kolejowym.
Brodnica. Dworzec na wylocie
Tekst i fot. Bogumił Drogorób

Masywny budynek, ciekawa architektura, pruska cegła. Najlepiej oglądać go z daleka. Albo na widokówce, niekoniecznie starej.
Podaj powód zgłoszenia
P
Gdzie się podziały, tamte pociągi, gdzie te wagony, gdzie tamten Świat..."Dżemu" smak
d
no niestety na każdą wieś przychodzi "kolej"