https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Brodnica. Jest interpelacja do premiera - wicemarszałek Sejmu Jerzy Wenderlich reaguje błyskawicznie

Bogumił Drogorób
Marek Ewertowski
Przypomnijmy - 13 stycznia ukazała się publikacja dotycząca zawieszenia dotacji dla rzemieślników, którzy w swoich firmach przygotowują do zawodu młodych adeptów rozmaitych branż. Julian Gołębiewski, brodnicki piekarz i cukiernik, mówi z rozgoryczeniem.

- Stało się coś czego nie można było oczekiwać. Nawet w trudnych czasach były twarde reguły finansowania edukacji, nauczania zawodowego. Nagle ta nić współpracy została przerwana. Minister finansów obciął fundusze. I co teraz?
W firmie "Miś" Juliana Gołębiewskiego pracuje obecnie 18 uczniów. Większość z nich piekarz i cukiernik zatrudnił od roku szkolnego 2010/2011. Zwykle zawierał umowy z Komendą Wojewódzką OHP na szkolenie. Umowa była podstawą przyjęcia do nauki zawodu, do pracy. Gdy finansowanie zostało zawieszone od nowego roku, gdy jedna ze stron nie jest w stanie wywiązać się z umowy, naturalną rzeczą byłoby zawiesić szkolenie.
- Ani przez chwilę ten pomysł nie przyszedł mi do głowy. Minister nie zapłaci, ale przecież nie wyrzucę na bruk - mówi Julian Gołębiewski. - Są to młodzi ludzie, generalnie, z biednych rodzin. Każde stanowisko pracy kosztuje, nadto uczeń musi otrzymać też wynagrodzenie. Nie może być tak, że młodocianych się wykorzystuje i oszukuje. Każdy uczeń na określonym etapie pracy i nauki otrzymuje stosowne wynagrodzenie. Gdy refundację zawieszono, płacę z mojej kieszeni.

W skali woj. kujawsko-pomorskiego, jak obliczył Julian Gołębiewski, sprawa refundacji dotyczy ponad 2000 rzemieślników i kilkudziesięciu tysięcy uczniów. Postanowił zainteresować sprawą Jerzego Wenderlicha, wicemarszałka Sejmu, posła z Pomorza i Kujaw.
Ponieważ Jerzy Wenderlich, niegdyś dziennikarz "Gazety Pomorskiej" przegląda nasze strony internetowe, odpisał niemal natychmiast.
- Jestem po lekturze tekstu "Brodnica. Minister nie zapłaci, ale przecież nie wyrzucę na bruk". To ważny sygnał. Skontaktował się też ze mną pan Julian Gołębiewski. W efekcie wystąpiłem z interpelacją do Prezesa rady Ministrów. Jej kopie pozwalam sobie dołączyć do listu.
W interpelacji czytamy m.in. "...małe i średnie zakłady rzemieślnicze, obok podstawowej działalności, tradycyjnie zajmują się kształceniem uczniów. Nauka w rzemiośle jest znaną i powszechną metodą zdobywania kwalifikacji zawodowych na poziomie zasadniczej szkoły zawodowej. Zawód w ten sposób zdobywają przeważnie dzieci z uboższych bądź wręcz biednych rodzin. A formą promocji nauki zawodu w rzemiośle i pomocy tym uczniom było do tej pory dofinansowanie przez państwo kosztów szkolenia praktycznego oraz refundowanie pracodawcy wynagrodzenia wypłacanego młodocianemu i składki ubezpieczeniowej za niego opłacanej. Niestety, jak donoszą media, minister finansów zawiesił tę refundację. Skutki tej niezrozumiałej i szkodliwej społecznie decyzji będą dotkliwe i długofalowe, stworzą istotną barierę edukacyjną dla tysięcy młodych ludzi. Staną się też przeszkodą w rozwoju rzemiosła. Uprzejmie proszę pana premiera o odpowiedź na pytania: dlaczego podjęto taką decyzję? co rząd zrobi, aby odwrócić jej skutki i nie dopuścić do edukacyjnej degradacji tysięcy młodych ludzi?

Komentarze 1

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

w
wiesia
...i bardzo dobrze że obcieli dofinansowanie ,skoro kogoś zatrudniasz i korzystasz z jego pracy to płać,a nie oglądasz się na państwo.

Z obserwacji można wywnioskować,ze uczniowie w róznych lokalnych zakładzikach harują jak murzyni ,za psi grosz ,(darmowa siła robocza ,często na refundacji zarabiają jeszcze zatrudniajacy uczniów) zatrudniajacy traktują ich jak darmową siłe roboczą do brudnej roboty,w dodatku najczęsciej nie związanej z zawodem jaki planują zdobyć ci młodzi ludzie(myją samochody szefom itp).

Trzeba mieć tupet aby żądać od państwa zapłaty za zatrudnionego u siebie pracownika lub ucznia.
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska