Chwile grozy przeżyli mieszkańcy Brukseli, kiedy kierowca furgonetki z ogromną prędkością uderzył w stoliki stojące przed zatłoczoną kawiarnią.
Na filmie widać było porozrzucane stoliki i krzesła na Rue Saint-Michel. Policja szybko odnalazła furgonetkę, aresztowała też kierowcę piątkowej masakry. To 48-latek, który jest cały czas przesłuchiwany. Śledczy starają się ustalić, czy był to wypadek, nieuwaga kierowcy, czy też terrorystyczny zamach.
Jeden ze świadków mówił, że on i jego dziewczyna „musieli skakać, by ratować życie”, uciekając przed zbliżającą się furgonetką.
Inny świadek powiedział: "Kierowca jechał ulicą od lewej do prawej i uderzał we wszystko, co napotkał. To było straszne, na szczęście uniknąłem uderzenia przez tego szaleńca".
Kolejny świadek ocenił, że to było celowe działanie. - Chciał uderzyć we wszystko na swojej drodze. Wybuchła panika. Ludzie krzyczeli. Widziałem jak padają na ziemię, niektórzy zostali ranni. Większość z nich była w szoku. Sam byłem w szoku. To było straszne - mówił.
- Wciąż badamy przyczyny tragedii – przekazała rzeczniczka miejscowej prokuratury.
Zaraz po wypadku władze belgijskie podniosły poziom zagrożenia terrorystycznego w mieście, ale po kilku godzinach przywróciły go ponownie do poziomu drugiego.
mm
