Właśnie podpisali wstępne porozumienie z zarządem Krajowej Spółki Cukrowej.
- Jesteśmy rozczarowani. Nie dość, że likwiduje się zakład z tradycjami, w którym większość z nas przepracowała ponad 20 lat, to jeszcze nie idzie się wobec nas na prawie żadne ustępstwa - mówią wprost cukrownicy.
Na więcej nie było szans
W piątek w Warszawie podpisali wstępne porozumienie dotyczące m.in. wysokości odpraw. - Nie mieliśmy wyjścia. Wiedzieliśmy, że nie ma szans na wywalczenie czegoś więcej - przyznają.
Cukrownicy, którzy skorzystają z programu dobrowolnych odejść, mogą więc liczyć na odprawy w wysokości około 85-90 tys. zł brutto. Dodatkowo każdemu, kto postanowi rozpocząć własną działalność gospodarczą, spółka wypłaci 4,5 tys. zł. Natomiast osobom, które będą chciały przekwalifikować się - 2 tys. zł na szkolenia zawodowe.
Sami chcieli zadecydować
I to właśnie te pieniądze były kością niezgody między cukrownikami a zarządem KSC. - Chcieliśmy, żeby zostały one włączone do odpraw. Wtedy każdy sam mógłby zadecydować na co je przeznaczy - tłumaczą pracownicy "Brześcia".
- To było niemożliwe między innymi z prawnego punktu widzenia. Spółka złożyła już dokumenty w sprawie "Brześcia" do Agencji Rynku Rolnego. Ta z kolei przesłała je do Brukseli i nie można już zmieniać pewnych zapisów - tłumaczą osoby związane z KSC.
Od piątku Agencją Rynku Rolnego kieruje Władysław Łukasik. Wcześniej był jednym z kandydatów na prezesa Krajowej Spółki Cukrowej.