https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Burmistrzu! Rachunek...

Dariusz Knapik
Przerobienie zera w dziewięć nie stanowi problemu, ale już w wersji pisanej - kłuje w oczy
Przerobienie zera w dziewięć nie stanowi problemu, ale już w wersji pisanej - kłuje w oczy
Czy to możliwe, by Pierwszy Obywatel Brodnicy dla marnych paru groszy popełnił fałszerstwo? Dlaczego zaraz po wygraniu wyborów zwolnił urzędniczkę, która pierwsza wpadła na trop tej sprawy.

Przed czternastu laty Jarosław Radacz, skromny zastępca brodnickiego skarbnika, nawet nie śnił, że minionej jesieni zostanie burmistrzem. Co gorsza, tamtego lata o włos z hukiem nie wyleciał z posady. Wszystko przez wycieczkę do Danii, którą w czerwcu 1997 roku zafundował ratusz urzędnikom, rajcom i ... nowej Miss Brodnicy. Wśród pasażerów autokaru był też zastępca skarbnika. Dostał 5 tysięcy złotych z miejskiej kasy, miał z nich pokrywać wydatki wycieczki.

Wkrótce po powrocie Radacz przyszedł z rozliczeniem wydatków do działu finansów. Do Edyty Pawłowskiej, która zajmowała się delegacjami. Kobieta długo studiowała dokumenty, wreszcie zatrzymała się przy załączniku numer 5. Wystawiony na granicy rachunek dotyczył tzw. opłaty drogowej za przejazd przez Niemcy. W końcu urzędniczka oświadczyła:
- Nie, ja tego nie podpiszę, ten dokument został sfałszowany!

Gdzie się podziało zero

- Jak śmiesz mi coś takiego wmawiać, tu jest wszystko w porządku! - oburzał się Radacz. Ale urzędniczka była nieugięta. Poszli więc do skarbnik Kazimiery Goryńskiej.

- Ten rachunek od razu wydał mi się podejrzany - twierdzi Pawłowska. - Widać wyraźnie, że kwotę 303 niemieckich marek przerobiono na 393 DEM. Do dziś pamiętam, jak Jarosław Radacz mówił do mnie przy pani skarbnik: - Jak nie umiesz czytać i nie znasz niemieckiego, to się wróć do pierwszej klasy szkoły podstawowej. Ale ja proszę pana znam niemiecki. Na tyle, by odróżnić słowo null (zero) od neun (dziewięć).

Brodnica. Burmistrz zwolnił dziesięciu pracowników. To jeszcze nie koniec

- Doskonale pamiętam, jak przyszła do mnie pani Edyta i mój zastępca - mówi emerytowana już lat skarbnik Goryńska. - Ona pokazała mi ten rachunek. Patrzę i widzę, że faktycznie, kwota 303 marek przerobiona została na 393 DEM. Pan Radacz coś tam mówił, że powinniśmy iść do pierwszej klasy i nauczyć się czytać. Aż się popłakałyśmy. W końcu poszłam z tym do burmistrza Wacława Derlickiego. Pokazałam rachunek i mówię, że tu wyraźnie widać, że został sfałszowany. Co z tym robić?

Były burmistrz Derlicki oświadcza mi dziś, że nie miał żadnych wątpliwości. Miał przed oczami dowody, które jednoznacznie wskazywały na winę Radacza, iż ten popełnił fałszerstwo i próbował wyłudzić, śmieszną w sumie kwotę. Do tego pod rachunkiem Radacz napisał własnoręcznie, że chodzi o 393 DEM, czyli 740 złotych. I podpisał się sygnując to swą imienną pieczątką.
- Ostatecznie postanowiłem jednak nie nadawać tej sprawie oficjalnego biegu - mówi Derlicki. - Klękał przede mną, błagał by dać mu szansę. W końcu postanowiłem, że nie będę łamał życia młodemu człowiekowi. Zleciłem tylko, by dyskretnie go obserwować. Ale nic podobnego się już nie powtórzyło.

Kto skłamał...

Stanęło na tym, że Radacz dołączył do załącznika nr 5 specjalne oświadczenie. Stwierdza w nim, że podczas podróży zaginął oryginał rachunku i do rozliczenia będzie brany przypuszczalny koszt w wysokości... 393 DEM. Ewentualna korekta nastąpi po uzyskaniu kopii z przejścia granicznego.
Dopiero po tym zabiegu Pawłowska i Goryńska, na prośbę burmistrza podpisały rozliczenie. Obie podkreślają, że kopii, o której mowa w oświadczeniu, nigdy nie dołączono do rozliczenia. Pawłowska doskonale wie, dlaczego tak się stało...
Nie kryje, jak bardzo zabolały ją słowa Radacza, zarzucające jej kłamstwo i niekompetencję. Gdy ucichła już cała burza, napisała do niemieckiego urzędu, który wystawił rachunek. Pod pretekstem, że oryginał uległ przypadkowo zniszczeniu, poprosiła o wystawienie duplikatu. Nasza redakcja dysponuje kopiami dokumentów przysłanych urzędniczce z Niemiec, m. in. duplikatem owego rachunku. A tam jest czarno na białym: opłata wyniosła 303 marki.
Kto więc skłamał, Radacz czy Pawłowska?

Mijały lata. Radacz nawet słowem nie dał odczuć Pawłowskiej, że żywi do niej jakąkolwiek urazę, ona też starała się zapomnieć o tej sprawie.
W 2002 roku zastępca skarbnika nieoczekiwanie awansował na wiceburmistrza. Wkrótce stał się prawą ręką Derlickiego. Już na długo przed ostatnimi wyborami Derlicki zapowiedział, że odchodzi na emeryturę. A na swego następcę oficjalnie namaścił Radacza.

.

Zobacz posłów i senatorów z regionu

Koniec sielanki. Wojna!

Nagle, latem 2009 roku burmistrz z hukiem wyrzucił swego zastępcę z posady. Powody do dziś okryte są tajemnicą, ale udało nam się uchylić jej rąbka. Przypadkowo Derlicki stał się cichym świadkiem rozmowy prowadzonej przez Radacza. Ku swemu zdumieniu, dowiedział się, co naprawdę myśli o nim jego zastępca. I tak od serdecznej zażyłości obaj panowie przeszli do otwartej wojny.
Platforma, której czołowym działaczem był Derlicki, wystawiła oczywiście innego kandydata na burmistrza. A Radacz rzucił partyjną legitymację, zawiązał własny komitet i też wystawił swoją kandydaturę.

A potem odniósł zwycięstwo.

Podczas kampanii nie przebierano w słowach, Radacz pozwał nawet byłego szefa do sądu. A ten publicznie oświadczył m. in., że już w 1997 roku mógł go dyscyplinarnie zwolnić z ratusza, ale uległ jego błaganiom i dał mu szansę. Radacz stanowczo zaprzeczył tym zarzutom i pomału sprawa ucichła.
- Gdy te fakty wyszły na światło dzienne, przeżywałam nerwowe chwile - nie kryje Pawłowska. - Dochodziły do mnie sygnały, jak pan Radacz odgraża się, że gdy zostanie już burmistrzem, to weźmie się za osoby, które zarzuciły mu fałszerstwo. Burmistrz odchodził na emeryturę, pani skarbnik zrobiła to dwa lata wcześniej, więc zostałam tylko ja.

Tej pani już nie ufamy...

(fot. Katarzyna Pankiewicz/archiwum)

Radacz wkroczył do ratusza 3 grudnia ubiegłego roku. Pawłowska pracowała sobie spokojnie, aż pani skarbnik poleciła jej, by na 22 grudnia przygotowała wypłaty dla pracowników. Ponieważ szefowa wcześniej zabrała od niej listy płac, poprosiła o ich zwrot. I kiedy pracowicie wypełniała papiery, w przyniesionych dokumentach natrafiła na kartkę. Z listą osób, przewidzianych do zwolnienia, w związku z reorganizacją urzędu. Na samym początku było jej nazwisko. Przerażona pobiegła z tym do pani skarbnik, ale ta gdzieś wyszła. Spanikowana poszła do kadrowej, ta jednak wyparła się, by cokolwiek wiedziała. Bezskuteczna była też wizyta u pani sekretarz. W końcu wróciła skarbniczka.

I od razu naskoczyła na Pawłowską: jakim prawem grzebie jej w dokumentach?! Spłakana Pawłowska tłumaczyła, że ta kartka leżała przecież w listach płac, najprawdopodobniej się tam przypadkowo zawieruszyła. Skarbnik nie chciała o niczym rozmawiać, kazała skończyć listy wypłat.
W kwadrans po ich wręczeniu wezwano ją do burmistrza. Siedział w towarzystwie pani sekretarz.

Brodnica. Pięć miesięcy burmistrza Radacza. Co zrobił, co planuje?

- Mam dla ciebie niemiłą wiadomość, musimy się rozstać - oświadczył jej już na wstępie. Jak stwierdził, pani skarbnik straciła do niej zaufanie i nie widzi szans na dalszą współpracę. Dlaczego? Bo ujawniła dokument dotyczący reorganizacji w ratuszu i listę osób przewidzianych do zwolnienia.

Prosiłem burmistrza Radacza, by wyjaśnił pewną logiczną sprzeczność. Skoro Pawłowska straciła pracę z powodu "utraty zaufania", bo ujawniła listę osób do zwolnienia, to dlaczego już na samym początku figurowało jej nazwisko? Przecież kiedy sporządzano dokument, urzędniczka jeszcze go nie widziała na oczy. Odpowiedzi się jednak nie doczekałem.

Niedawno toruński sąd pracy przyznał Pawłowskiej blisko 15 tysięcy odszkodowania za "nieuzasadnione" zwolnienie. Ale do pracy jej nie przywrócił. Uznał bowiem postawę urzędniczki za "dwuznaczną". Skoro wiedziała o domniemanym fałszerstwie burmistrza, to czemu nie zawiadomiła o tym prokuratury. Pawłowska wniosła już apelację od tego wyroku.

Kto nie lubi starych kotletów

Po wielu próbach burmistrz Radacz w końcu zgodził się odebrać mój telefon. Wszystkiemu zaprzeczył. Oświadczył, że sprawa była już maglowana w kampanii wyborczej i teraz to wygląda jak odświeżanie starych kotletów. Ale to nie jest rozmowa na telefon. Umówiliśmy się więc za tydzień, w brodnickim ratuszu. Dzień wcześniej jednak burmistrz zawiadomił, że jednak nie znajdzie dla mnie czasu. I prosi o przysłanie pytań na piśmie. Niezwłocznie przesłałem mu całą listę. Na podany przez niego, osobisty adres mailowy.

Okazało się jednak, że system pocztowy brodnickiego ratusza jest... uczulony na przesyłki z "Pomorskiej". Informację, że nie można dostarczyć pytań dla burmistrza, otrzymałem na swój adres dopiero po dwóch dniach On sam tłumaczył mi później, że ratusz ma specjalny program, który broni system przed wszelkiej maści spamem. W końcu po tygodniu zmagań z opornym programem burmistrz przesłał mi taką odpowiedź:

"W związku z otrzymanymi pytaniami informuję, że nie wiem, jakimi dokumentami Pan dysponuje. Stwierdza Pan, że sprawą zajęła się Prokuratura, więc to jest moim zdaniem najwłaściwszy organ do rozpatrzenia tej sprawy. Ponadto posiada pan informacje od osób, które nie są dla mnie wiarygodne. Pani Edyta Pawłowska została zwolniona z pracy w Urzędzie Miejskim w Brodnicy z tytułu "utraty zaufania", a Sąd Rejonowy w Toruniu uznał, że okoliczności tej sprawy nie uzasadniają przywrócenia jej do pracy w Urzędzie Miejskim w Brodnicy. Natomiast pan Wacław Derlicki jest osobą, przeciw której toczą się sprawy karne z tytułu niejednokrotnego obrażania mojej osoby. Informuję Pana, że dysponuję dokumentem z 1997 roku, podpisanym przez ówczesnego burmistrza Brodnicy p. W. Derlickiego, który stwierdza jednoznacznie, że w tym okresie żadne roszczenia sporne między pracodawcą a pracownikiem nie wystąpiły. Całą sprawę traktuję jako bezpodstawny atak na moją osobę ze strony byłego pracownika i byłego burmistrza."

- Po czynnościach sprawdzających postanowiliśmy wszcząć w tej sprawie postępowanie karne - mówi Maciej Rybszleger, szef Prokuratury Toruń Wschód. Nieoficjalnie wiemy, że w grę mogą wchodzić fałszerstwa, przekroczenia uprawnień lub wyłudzenie. Zabezpieczono już dokumenty. Zaczęły się przesłuchania pierwszych świadków.

Czytaj e-wydanie »

Komentarze 17

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

G
Gość

Myślę, ze warto przypomnieć tą sprawę właśnie teraz.

Amnezja wyborców to zmora tych czasów. Jak widać włodarze pamiętają wszystko i nawet po 12 latach potrafią się zemścić na kimś , kto ich zdemaskował.

Przypominajmy więc. Pozdrawiam

W
Witek
Jescze żadna władza w Brodnicy sie tak szybko nie splugawiła i nie odeszła od swoich haseł wyborczych jak ci spod znaku czasu na zmiany, oby była ich to ostatnia kadencja.
m
markus
Szedł do wyborów z hasłem ratowania budżetu miasta i oszczędności bo podobno miasto zadłużone oraz CZAS NA ZMIANY, a jak już wygrał to co dostaliśmy:
1. Podwyżki diet dla nowo wybranych radnych - coś im się należy za głosik
2. Dziadowski pomnik na Rynku za 50 tyś
3. Zatrudnianie miernych ale wiernych
4. Musimy także płacić za odszkodowania przyznane przez Sąd Pracy dla osób zwolnionych z Magistratu w ramach czystek - z naszych podatków.
5. Galeria powstaje i to przy samym Rynku, a ta co miała być budowana z akwaparkiem i hotelem (czyli mogło powstać kupę nowych miejsc pracy) przy ul. Królowej Jadwigi była w jego mniemaniu wcześniej be, bo miała zagrażać handlowi na Dużym Rynku
No i teraz ta afera jak tak dalej pójdzie to będziemy znani w całej Polsce, ale z tego, że daliśmy się (my wyborcy) załadować na całego
D
Darem
Radacz out! i na dwa lata za kraty i 10 lat zakazu piastowania stanowisk publicznych! Radacz jestes zerem!
A
ALAAA
CYT... WYPOWIEDZ bURMISTRZ ,,,dla tej Pani stracilem zaufanie za to ze zobaczyla karte z nazwiskami do zwolnienia przeciez do nie powinna byc tajemnica burmistrz wypowiadal sie na forum o zwolnieniach Nastepne decyzja sadu 15tys . zlotych za uniezasadnione zwolnienie nie rozumiem ,,,,,nieuzasadnione od tego jest sad ze okresla po ktorej stronie jet racja , Jestesmy malym miasteczkiem i kazdy kto zasiada na wysokich krzeslkach w urzedach moze robic z pracownikami co chce nic sie nie zmienia . Dlaczego w spornych sytuacjach wew urzedu nie moze zajac stanowiska rada miejska jeszcze przez sadem . Pamietajcie mieszkancy od nas zalezy wybor burmistrza radnych i to my musimy byc tez aktywni w trakcie ich pracy i zadac wyjasniej . Kazdy jest krysztalowy na poczatku a pozniej ... to my decydujemy o tym ze wybrany wybrani pracuja kadencje albo krocej to sa nasze pieniazki chcemy uczciwosci w pracy i w dzialaniu. moje mysli moj pesymizm . wiem to pisze ktos przeczyta i zapomnimy walczyc o prawo sprawiedliwosc jest ciezko . Uczonych wyksztalconych mamy wiele ale chcemy jeszcze oprocz wyksztalcenia uczciwosci ,,,,tele
A
ALA
ALAA ,,,, DLACZEGO PRAWDA W POLSCE NIE MA MIEJSCA ... WIERZE ZE TO JEST PRAWDA SAMO PRZEROBIENIE RACHUNKU NIE WAZNE CZY TO JEST 3 ZL CZY 1 MILIOM TO JEST FALSZ I TO URZEDNIK NA WYSOKIM STANOWISKU ZA TAKIE PRZESTEPSTWO POWINIEN BYC AUTOMATYCZNIE ZDYMISJONOWANY. ZWYKLY PRACOWNIK BYLBY ZWOLNIONY ,, JESZCZE DLUGO BEDZIEMY ZYLI W POLSCE GDZIE PRAWO NIE JEST DLA WSZYSTKICH A ZAAAALLLL. POLSKO OJCZYZNO PIEKNY KRAJU TYLKO PLAKAC KIEDY DOCZEKAMY SIE ,,,,
A
Ali
Jeśli to wszystko prawda, to mamy do czynienie z pazernym, dwulicowym i fałszywym człowiekiem. Mam nadziję, że to jego ostatnia kadencja.
f
fdgg
brawo dla piszącego ten tekst lepiej chyba nie umiał!!!!!!!!!!
j
jfk
Dobrze,że sprawą zainteresowała się Prokuratura Toruń Wschód, gdyż w szeregach pracowników/kolegów p.Jarosława R.
znajduje się mąż Sz.P.Prokurator z Brodnicy. Sprawa daje do myślenia...
I
Ignac
Szedł do wyborów z hasłem ratowania budżetu miasta i oszczędności bo podobno miasto zadłużone oraz CZAS NA ZMIANY, a jak już wygrał to co dostaliśmy:
1. Podwyżki diet dla nowo wybranych radnych - coś im się należy za głosik
2. Dziadowski pomnik na Rynku za 50 tyś
3. Zatrudnianie miernych ale wiernych
4. Musimy także płacić za odszkodowania przyznane przez Sąd Pracy dla osób zwolnionych z Magistratu w ramach czystek - z naszych podatków.
5. Galeria powstaje i to przy samym Rynku, a ta co miała być budowana z akwaparkiem i hotelem (czyli mogło powstać kupę nowych miejsc pracy) przy ul. Królowej Jadwigi była w jego mniemaniu wcześniej be, bo miała zagrażać handlowi na Dużym Rynku
No i teraz ta afera jak tak dalej pójdzie to będziemy znani w całej Polsce, ale z tego, że daliśmy się (my wyborcy) załadować na całego
h
hiena
Jeżeli to jest prawda, to tej pani nigdy i nigdzie bym nie zatrudnił, ciekawe czy ma też haki na byłego burmistrza, wice burmistrza i innych urzędników. Trzymała wszystkie dokumenty 15 lat, a teraz ujawnia? Nie wiem kto mówi prawdę, ale od takich osób jak ta "szlachetna" urzędniczka chciałbym być jak najdalej.

Łatwo ci mówić.W takich małych miastach wszyscy boją się władzy.Tak w Polsce jest wszędzie.
A
ABC
Takiej władzy trzeba powiedzieć stanowcze "NIE" i pokazać jej środkowy palec. Dość już z oszukiwaniem ludzi i śmianiem się nam prosto w twarz przez lokalnych bonzów Nie jesteśmy baranami jak co niektórym się wydaje.
J
Janek
Wstyd dla całej gminy za takiego burmistrza. Mam nadzieję, że prokuratura właściwie poprowadzi dochodzenie i sprawca zostanie pociągnięty do odpowiedzialności karnej. Co na to szanowni radni ?
J
Janek
Jeżeli to jest prawda, to tej pani nigdy i nigdzie bym nie zatrudnił, ciekawe czy ma też haki na byłego burmistrza, wice burmistrza i innych urzędników. Trzymała wszystkie dokumenty 15 lat, a teraz ujawnia? Nie wiem kto mówi prawdę, ale od takich osób jak ta "szlachetna" urzędniczka chciałbym być jak najdalej.
M
Monika
Skandal, ręce opadają.
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska