Toruńska prokuratura zarzuca Jarosławowi R., że przedstawił do rozliczenia przerobiony rachunek ze swojej delegacji do Danii. Tym samym doprowadził brodnicki ratusz do niekorzystnego rozporządzenia mieniem. Grozi mu kara pozbawienia wolności od pół roku do ośmiu lat.
Tę bulwersującą sprawę ujawniła w listopadzie ub. roku nasza gazeta. W artykule "Burmistrzu! Rachunek..." opisaliśmy jak to w 1997 roku Jarosław R., wtedy jeszcze skromny zastępca brodnickiego skarbnika, pojechał do Danii z wycieczką organizowaną przez ratusz. Wcześniej pobrał pięć tysięcy zł zaliczki, z której miał pokrywać bieżące wydatki związane z wyjazdem.
Czytaj też: Burmistrzu! Rachunek...
Po powrocie Jarosław R. przedstawił miejskiej urzędniczce z działu finansów rozliczenie z pobranej kwoty. Kobieta zwróciła uwagę na jeden z rachunków. Jak twierdzi, nawet gołym okiem widać było, że kwota 303 ówczesnych marek niemieckich została przerobiona na sumę 393 DEM. Pod dokumentem figurowała osobista pieczątka Jarosława R. i jego własnoręczny podpis.
Urzędniczka zakwestionowała podejrzany rachunek, podobną decyzję podjęła skarbniczka. Sprawą osobiście zajął się burmistrz Wacław Derlicki. Jak nam oświadczył, Jarosław R. przyznał się do fałszerstwa i dosłownie na kolanach błagał o wybaczenie. Burmistrz przyznaje, że okazał litość, bo nie chciał młodemu człowiekowi rujnować kariery.
Co z rachunkiem burmistrza Brodnicy?
Przecieki o tej sprawie pojawiły się dopiero podczas ostatnich wyborów samorządowych. Ich zwycięzca Jarosław R. wkrótce po objęciu rządów w ratuszu zwolnił urzędniczkę, która przed laty ujawniła jego grzechy. Wtedy kobieta złożyła doniesienie do prokuratury.
W śledztwie Jarosław R. nie przyznał się do winy i odmówił złożenia wyjaśnień. Obciążają go nie tylko zeznania burmistrza Derlickiego, urzędniczki, skarbnika i innych świadków. Biegły ekspert potwierdził niezbicie, że na podpisanym przez burmistrza rachunku przerobiono napisaną kwotę.