https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Bursa dla aktywnych

Roman Laudański [email protected]
Bursowicze z Przysieka w Grecji. Ksiądz Dariusz Iwański: - Po to są wyjazdy, bo to, co wydaje się nieosiągalne, stało się faktem.
Bursowicze z Przysieka w Grecji. Ksiądz Dariusz Iwański: - Po to są wyjazdy, bo to, co wydaje się nieosiągalne, stało się faktem. Fot. Archiwum bursy akademickiej
Mieszkają i uczą się w świetnych, wręcz ekskluzywnych warunkach. Ale nic za darmo. Muszą sprostać wymaganiom.

Bursa w Przysieku prowadzona przez "Caritas" Diecezji Toruńskiej robi wrażenie. Wyremontowany pałacyk z pokojami, salą komputerową i kuchnią. Tuż obok utrzymany park, korty tenisowe i boisko. Choć niedaleko stad "osiemdziesiątką" mkną samochody do Bydgoszczy i Torunia, za murem - prawie "klasztorna" cisza i spokój. Żadnych szaleństw rodem z akademika!
- Warunki do nauki są tu idealne - zachęca ksiądz prałat Daniel Adamowicz, dyrektor "Caritas" Diecezji Toruńskiej. - Zapraszamy studentów i maturzystów.

Trzymać "poziomek"!
Ksiądz Dariusz Iwański, kapelan bursowiczów - bo tak nazywają się ci, którzy tu mieszkają - powtarza: Nie pytaj, co możesz wziąć. Tylko ile możesz dać wspólnocie. - Jeśli wszyscy się dołożą, to każdy skorzysta na wytworzonej w ten sposób puli dobra - podkreśla.

Ksiądz Dariusz ma swoje ulubione powiedzonka: coś może być zrobione "zawodowo" - czyli świetnie i na "poziomku" - poziomie, który trzeba trzymać.

Studiował w Pelplinie, później w Rzymie, skąd został skierowany na wykłady do jednego z amerykańskich seminariów. Co roku bywa też w amerykańskiej parafii, w której był rezydentem. Człowiek światowy, który teraz chce młodym otwierać oczy na świat.

- Bursa została założona z myślą o młodych, zdolnych i zaangażowanych w ruchy religijne, ale kiedy przed rokiem trafiłem do Przysieka, to te wymagania odeszły już na dalszy plan. Teraz to się zmienia - podkreśla. Jest człowiekiem bardzo wymagającym. I o tym powinni pamiętać ci, którzy chcą mieszkać w Przysieku.

Powracająca świetność
Do bursy przyjeżdżam późnym popołudniem. W kaplicy trwa właśnie msza święta. Dlatego z księdzem Danielem Adamowiczem ruszamy w parkowe alejki. Wśród parkowych drzew widać grobowiec przedwojennych właścicieli. I jeśli o większości polskich zespołów pałacowo - parkowych można powiedzieć, że dawno minęły ich świetne czasy, to w Przysieku zrobiono już bardzo wiele, żeby przywrócić świetność tego miejsca!

- Nigdy nikogo nie oceniam na podstawie uczestnictwa w praktykach religijnych - zapewnia po mszy ksiądz Iwański. Uśmiechnięty, nie ma osoby, obok której przeszedłby obojętnie. Zaraz ktoś podchodzi, umawia się na późniejsze spotkanie.
- Nie mam nic przeciw akademikom - zaznacza. - Tylko studenci w akademikach są anonimowi i raczej trudno tam uniknąć imprez, a tu jest inaczej. Stworzyliśmy warunki dla ambitnych. Bursa jest koedukacyjna i nie zmieniałbym tego, bo dzięki temu mogą się od siebie uczyć. Czego? Na przykład nie wszyscy panowie nauczyli się w domach sprzątania lub gotowania, a tu mają okazję odkryć swoje talenty.
- Staramy się tu stworzyć jak najlepszą atmosferę - dodaje kapelan. - Boję się używać słowa: rodzina, ale najbardziej zbliżonym do ideału będzie: wspólnota.
A we wspólnocie uczą się różnych rzeczy - na przykład tańca. Na zorganizowanych w bursie kursach uczyło się tańczyć trzy czwarte mieszkańców.

Wyzwania dla każdego
Przed tygodniem wrócili z Grecji. W Mykenach mieli tylko tyle czasu, żeby zwiedzić grób Agamemnona. Po drodze wstąpili przypadkiem do restauracji i zapytali właściciela, czy zgodziłby się na to, by zorganizowali u niego skromny (bo tylko za kilka euro na osobę) wieczór grecki ze specjałami miejscowej kuchni, winem i tańcami. Zgodził się, a kiedy wieczorem zaczęli bawić się na parkiecie, to usiadł z boku nie mógł się napatrzeć. Porwany przez dziewczyny do tańca, bawił się razem z nimi, a później namawiał ich, by zostali u niego jak najdłużej.

- Byłem dumny z młodych - mówi ksiądz Dariusz Iwański. - Niektórzy z nich są nieśmiali, ale na parkiecie radzą sobie świetnie i nie ma śladu po ich nieśmiałości! Cześć z nich pochodzi z małych miejscowości. Nie mieli tam możliwości poznania wielu rzeczy, ale przecież wszystkiego można się nauczyć!
Ksiądz Darek jest zwolennikiem nauki języków obcych. Na własnej skórze przekonał się, ile drzwi otwiera ich znajomość. W bursie zorganizowali wieczorowe kursy, na których szlifowali język.

- Można powiedzieć, że funduję im wyzwania - uśmiecha się kapelan. - Na przykład, wystąpienia publiczne przy mikrofonie. Nagle mają do czynienia z czymś, co ominęłoby ich w zwykłym akademiku. To jest nieodzowne ludziom z wyższym wykształceniem - podkreśla. - W Ameryce uczą tego już w podstawówce, a u nas - wcale.

Dlatego przed dziewięciodniową wycieczką do Grecji rozdał bursowiczom zadania. Ktoś przygotował wiadomości z historii Grecji, inny opowiadał po drodze o zabytkach, a jeszcze inny o mitach. Dzięki temu posiedli nie tylko nową wiedzę, ale i musieli podzielić się nią z pozostałymi. Postanowił także popracować nad ich zachowaniem. Podpowiedział, jak należy się zachowywać, czego nie wypada i zauważył, że teraz starsi sami przekazują tę wiedzę młodszym. I dlatego nie powinienem się dziwić, gdy studenci dyżurujący przy wejściu do bursy wstają na widok wchodzącej lub wychodzące osoby.

Promujemy aktywność
- Chcę, żeby mieszkali tu ludzie z pasją - podkreśla kapelan. - Niektórzy się buntują, nie chcą tego zrozumieć. Dlatego uważam, że nie wszystkim wolno pomagać, bo niektórych pomoc może zdegenerować. Była osoba, która przyszła tu z nastawieniem: jestem biedny, wy jesteście Kościołem i musicie mi pomóc. Otóż nie. Niczego nie musimy. My promujemy aktywność! Za mieszkanie z wyżywieniem student, a raczej uczelnia (dzięki stypendium) płaci 150 złotych. To nie są koszty rzeczywiste. W zamian za to oczekujemy aktywności, a nie tego, żeby ktoś się chował po kątach! Nie waham się powiedzieć: "do widzenia" tym, którzy nie chcą skorzystać z tej szansy - mówi wprost ksiądz Dariusz.

Kamil Zatyka studiuje na UMK historię kultury krajów romańskich. W Przysieku mieszka już drugi rok. - Dostałem się na studia w ostatniej chwili, akademiki były już zajęte - opowiada. - Miałem do wyboru: bursa lub stancja.
Trafił tu i nie żałuje. - Dyżury dotyczą sprzątania korytarzy, pomagania w kuchni i przyjmowania gości przy wejściu - wylicza. - Na każdego przypadają trzy dyżury w miesiącu, to nie jest dużo - zapewnia. Opowiada, że w bursie nie ma zakazu spożywania alkoholu, ale jest dżentelmeńska umowa, że piwo czy dwa można wypić w pokoju, a nie np. w sali komputerowej. Absolutnie nietolerowanie jest też "waletowanie" bez wiedzy kapelana. Za to można wypaść z bursy.

Dla Katarzyny Płatek studentki pierwszego roku pedagogiki, bursa jest dobrym miejscem do usamodzielnienia się.

Iwona Jędrzejewska (teologia, trzeci rok) dodaje, że dla kogoś dyżury mogą być niedogodnością, ale są konieczne. Każdy ze studentów ma limit godzin do wypracowania na rzecz społeczności.

Łukasz Bernat jest na czwartym roku medycyny w Bydgoszczy. Dojeżdża z Przysieka do Bydgoszczy i przyznaje, że przy dużych mrozach może to być uciążliwe (szczególnie gdy autobusy wypadają z kursów), ale chwali sobie bursę. Po drugim roku wynajął stancję (nie mógł sprowadzać na nią kolegów i późno wracać). Wrócił.
Agnieszka Dębicka (pierwszy rok teologii na UMK). - Wszystkiego się tu można nauczyć.

Iwona: - Chłopcy uczą się tu gotować. Łukasz potwierdza. Przed spotkaniem właśnie szykował spaghetti. Ulubione potrawy, które nauczył się przyrządzać, wylicza też Kamil.

Stanisław Szczęsny jest na trzecim roku informatyki. Zapewnia, że nie widzi siebie w akademiku, a kiedy są wakacje, to tęskni za ludźmi z bursy. - Bo tu człowiek się rozwija! - podkreśla.

W bursie nie ma problemu z całonocną grą na komputerach, nikt palcem nie wytyka par, których jest coraz więcej, a więc miejsce dobre, by studiować.

Studia to nie wszystko
- Priorytetem jest nauka - podkreślają. I jeśli ktoś ma czas na gierki, a uczy się słabo, to musi się liczyć z tym, że straci miejsce. Bo bursowicze co roku piszą podania o przyjęcie. Ksiądz Dariusz: - Zdarzyło się już, że połowie nie przedłużyłem pobytu. Nie zależy mi na ilości, a na jakości. Jedna osoba może zdemoralizować wszystkich. Niech zostaną ci, którzy pozytywnie, a nie roszczeniowo odpowiedzą na to, co im oferujmy.

Oprócz dyżurów studenci przejmują część obowiązków przyjmując obowiązki marszałka czy ministra pracy czy żywności. Któraś z dziewczyn żartuje, że awansowała z "liściowej" na ministra pracy zewnętrznej. Ktoś jest odpowiedzialny a drukarkę, czy za pralkę.

Pytam, czy więcej tracą czy zyskują ze studenckiego życia mieszkając w bursie? Odpowiadają, że przede wszystkim tu zyskują.
Kiedy im ksiądz Darek pierwszy raz zaproponował wyjazd do Rzymu, to nie bardzo wierzyli, że da się to załatwić. Pojechali i uwierzyli. Teraz wrócili zadowoleni z Grecji, a ksiądz Iwański już mówi o Ziemi Świętej.

- W akademiku nie byłoby takich atrakcji - podkreślają.
Ksiądz Iwański powtarza, że bursa nie jest dla młodzieży biednej, ale dla dzielnej. - Podziwiam ich, że zdecydowali się na ten krok i rozpoczęli studia, a w środowiskach, z których pochodzą, nie zawsze zyskuje to uznanie. Dziś po maturze można założyć rodzinę, szukać pracy w geesie lub wyjechać do Anglii. A oni chcą studiować i za to będę im pomagał, ale studia to dopiero połowa sukcesu. Reszta to obycie, kultura, otwieranie oczu i wietrzenie głów. Po to są wyjazdy, by to, co wydaje się nieosiągalne, stało się faktem.

- Chcę ich przekonać, że nie ma dla nich rzeczy niemożliwych. Każdy może odnosić w życiu sukcesy! - podkreśla kapelan. - Zależy mi na tym, żeby byli elitą. Jeśli ktoś unika pracy, to a mało, żeby go wyrzucić, ale wystarczy, by nie przedłużyć mu pobytu. Niektórzy nie są złymi ludźmi, tylko muszą dorosnąć w innym miejscu. Nie zrozumieli, gdzie są. Wymagam od nich, ale to Jan Paweł II mówił młodym, by wymagali od siebie nawet wtedy, gdy nikt nie będzie od nic wymagał. Prawda?

Przypominamy o Festynie Rodzinnym, który przygotowuje "Caritas" Diecezji Toruńskiej. Festyn odbędzie się 31 maja w Toruniu. W programie - moc atrakcji dla dzieci. O szczegółach będziemy informowali na łamach "Pomorskiej". Dziękujemy gminom za zgłaszanie dzieci. Informacji na temat Festynu Rodzinnego udziela Piotr Pilarski z "Gazety Pomorskiej" pod numerami: 052 32 63 129 lub 0697 770 297.

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska