Był późny czwartkowy wieczór. Pani Sabina położyła właśnie spać swego niepełnosprawnego ojca. Gdy weszła do kuchni, w myślach usłyszała ostrzeżenie swojej matki: "Dziecko, zapal gromnicę, bo nadciąga burza". Widziała jak błyska się z lasem. Zapaliła świecę i postawiła ją w oknie. Coś podkusiło ją, by wyjść przed dom.
- Poczułam zapach spalenizny. Pomyślałam, że turyści robią sobie grilla. Dałam parę kroków dalej i zobaczyłam płonący szczyt mego domu. Nie zapomnę tego widoku, póki mi piasku na oczy nie nasypią. Zdążyłam krzyknąć do córki: "Daria, palimy się" - opowiada z płaczem.
Musiała obudzić ojca, wsadzić go na wózek inwalidzki i wywieźć w pole. Córka w tym czasie wężem ogrodowym próbowała gasić pożar. Potężny wiatr dokończył dzieła. Wkrótce ogniem zajął się cały dach z trzciny.
Przeczytaj również: 60 mln strat w Kujawsko-Pomorskiem przez powódź!
Kocham to miejsce
- Wiem, że trzcina jest łatwopalna. Ale ja zawsze marzyłam o białym domku krytym strzechą. Trafiłam tu przez przypadek. Syn zabrał mnie na wycieczkę. Przepłynęliśmy promem. Pokochałam to miejsce, jak tylko je zobaczyłam. Wreszcie polubiłam tutejszych ludzi - wyznaje.
Zapożyczyła się. Kupiła domek. Pokryła go strzechą. W tym roku chciała go ocieplić i pomalować na biało. Otworzyła sklepik. I choć dochody przynosi on głównie latem, gdy na Półwysep Potrzymiech przyjeżdżają turyści, nie narzeka. Przekonuje, że na półwyspie jest jak w raju. - Nawet ptaki tu inaczej śpiewają - mawia.
Przeczytaj również: Chełmno. Strażacy ewakuowali staruszkę, którą powódź odcięła od świata
Nie chce się poddać
Żałuje, że nie ubezpieczyła domu.
- Teraz mogę tylko nad tym ubolewać i radzić innym, by na tym nie oszczędzali. To się nie opłaca - podkreśla. Póki co wraz z ojcem i córką przeprowadziła się do syna, który mieszka w Racicach. - Ciągle jednak coś mnie tu przyciąga.
Miewa jeszcze chwile załamania. Zaraz potem jednak postanawia sobie, że weźmie się w garść. Chce odbudować swój dom, a wraz z nim swoje marzenie. Najpierw zamieszka jednak na zapleczu sklepu, zaraz po tym, jak doprowadzi je do porządku.
Wie jednak, że sama sobie nie poradzi. Liczy na wsparcie naszych czytelników (oto jej nr tel. 508 95 76 24).
***
Nie pozwólmy na to, by pani Sabina straciła nadzieję. Możemy jej pomóc przekazując drobne pieniądze lub materiały budowlane. Możemy wreszcie odwiedzając Ostrówek zrobić zakupy w jej sklepiku, jedynym na półwyspie. A ten piękny zakątek odwiedzić naprawdę warto.