Od połowy lat 50. bydgoska „Belma” produkowała najróżniejsze rodzaje min i zapalników. - Mamy najróżniejsze wyroby, ale zawsze chcieliśmy mieć coraz lepsze - mówi Czesław Pryjomski, szef rozwoju wyrobów specjalnych „Belmy”.
Działanie obecnych min opiera się na nacisku na zapalnik. Jedne reagują już na nacisk nogi - inne - dopiero na nacisk kilkudziesięciotonowego czołgu. Nowością miny przeciwburtowej jest to, że ona sama nakierowuje się na cel (w promieniu 300 metrów), a po przecięciu się osi czujnika termalnego z osią pojazdu - wybucha i razi pancerz pojazdu do stu metrów. Sama również ”wybiera” atakowany cel. Jeśli ma zniszczyć czołg, to przepuści pojazdy osobowe lub ciężarowe, a kiedy „usłyszy” (dosłownie, ma wbudowany mikrofon) czołgowy silnik - aktywuje się.
Dotychczasowe miny wybuchały z dołu, a nowość z „Belmy” eksploduje z boku. No i kwestia bezpieczeństwa. „Starych” min nie można było przestawiać - i jak zapewniają inżynierowie z „Belmy” - nie do każdej miny mogli podchodzić nawet saperzy. Z nowymi nie ma kłopotu. Jeśli żołnierze uznają, że minę przeciwburtową należy przestawić gdzie indziej lub po prostu odwieźć do magazynu - można to bezpiecznie zrobić.
- Prace nad najnowszą miną rozpoczęliśmy w 2011 roku - przypomina Czesław Pryjomski. - W ubiegłym roku pokazaliśmy ja na naszym zaimprowizowanym polu minowym podczas targów w Kielcach, gdzie cieszyła się dużym zainteresowaniem.
- Dziś mina ma myśleć i polować, a nie spać i czekać, aż wjedzie na nią przeciwnik, to najnowocześniejszy trend w światowej produkcji zbrojeniowej - ocenia Krzysztof Wilewski z „Polski Zbrojnej”, która poinformowała o minie z „Belmy”. - Znaleźliśmy się wśród liczących się producentów inteligentnych min.
Miny wykorzystujące podobne rozwiązania służą do niszczenia śmigłowców.