Zobacz wideo: Bocian Maciek znów przyleciał do Bydgoszczy.

Na co dzień pracują w dwóch bydgoskich lokalach. Natalia Jesion i Jakub Szulc mają 4-letni staż pracy w zawodzie barmana, Krzysztof Włoch - 3-letni. Cała trójka jest dobrymi znajomymi.
- Gdy pojawiła się szansa na start w Jagerlidze, postanowiliśmy połączyć siły i zgłosić się jako zespół do tego konkursu - mówi Natalia Jesion.
Droga do finału, który odbył się w lutym br. w hotelu Magnus Resort w Bystrej koło Szczyrku, nie była wcale łatwa. Najpierw bydgoscy barmani musieli przebrnąć przez sito eliminacji.
- Przeprowadzono je w 9 polskich miastach, m.in., w Warszawie, Katowicach czy Lublinie - mówi Natalia. - My startowaliśmy w grudniu ubiegłego roku w Gdańsku. Rywalizacja przebiegała w 6 konkurencjach. Trzeba było np. wymyślić drinka do podanego tematu czy wykazać się szybkością w obsłudze na barze.
W finale musieli wykazać się kreatywnością i nie tylko
Ten etap bydgoszczanie: 21-letnia Natalia, 24-letni Jakub i 26-letni Krzysztof zaliczyli na medal. Zaowocowało to awansem do finału i startem na dwudniowym „Jager Ice Cold Camp” w Bystrej. W finale spotkały się najlepsze 3-osobowe drużyny z każdego z miast oraz jeden zespół wybrany przez sędziów. Każdego dnia rozgrywano po trzy konkurencje. Tu poprzeczka poszła mocno w górę. Barmani z całej Polski musieli wykazać się nie tylko szybkością, ale też dobrą kondycją fizyczną i kreatywnością. A rywalizowali w 6 konkurencjach.
Pierwszego dnia „Jager Ice Cold Camp” dostali zadanie, które sprawiło, że mogli poczuć się niczym w escape roomie.
- Polegało ono na otwieraniu sześciu skrzyń, w których były zagadki do rozwiązania. Każda ze skrzyń zawierała kluczyk do następnej - mówi Natalia. - W ostatniej z nich znajdowało się hasło, które należało użyć w konkurencji następnego dnia do zrobienia drinka o tej nazwie. Na rozwiązanie tych zagadek mieliśmy 1,5 godziny.
Przed samym wyjazdem organizatorzy konkursu podali też finalistom informacje odnośnie jednej z konkurencji, która dotyczyła wymyślenia drinka do podanego przez nich hasła. A brzmiało ono „55 sposobów jak zrobić zły koktajl, żeby 56 był najlepszy”.
- Oprócz samego drinka musieliśmy zrobić też show. Chodziło o to, aby w ciekawy sposób go zaprezentować. Na tę konkurencję dostaliśmy cztery minuty - informują bydgoscy barmani.
Rzeźbili w lodzie i dobrze się bawili
Była też konkurencja pn. „strong shake”, która wymagała od uczestników nie lada siły.
- Każda osoba z drużyny otrzymała shaker, w którym znajdowały się kostki o wadze 2 kilogramów oraz obciążniki na obie dłonie ważące po 1,5 kg - mówi Natalia. - Musieliśmy shakować jak najdłużej, ponad wysokością barków oraz z odpowiednią szybkością. Czas trzech osób z drużyny był sumowany i wygrywała drużyna, która najdłużej shakowała.
Konkurencje drugiego dnia finału także były wymagające. W jednej z nich barmani dostali dużą kwadratową bryłę lodu oraz dwie mniejsze. Z dużej musieli przy użyciu narzędzi wyrzeźbić podłużną kostkę lodu do szklanki z drinkiem, a z dwóch mniejszych wyrzeźbić kieliszek do shota. Na wykonanie zadania mieli ok. 7 minut. W innym zadaniu na dmuchanym zamku uczestnicy zostali przypięci linami i w 1,5 minuty musieli zebrać jak najwięcej butelek z jagermeistrem.
Ostatnia z konkurencji - nazywała się „ hell’s kitchen”.
- Do hasła, które odgadliśmy ze skrzyń z pierwszej konkurencji, wymyślaliśmy drinka. Nasze hasło brzmiało „szybcy i wściekli” - opowiada Natalia. - Mieliśmy dosłownie chwilę na wymyślenie drinka oraz przedstawienie go. Na jego wykonanie dostaliśmy 3 minuty.
Bydgoscy barmani nie kryją satysfakcji, bo zarówno pierwszego, jak i drugiego dnia okazali się najlepsi.
- To dla nas wielka radość, bo o zwycięstwo wcale nie było łatwo. Poza tym Bydgoszcz nie wygrała nigdy Jagerligi - podkreślają zgodnie.
W nagrodę za zwycięstwo na przełomie września i października br. bydgoszczanie pojadą do fabryki Jagermeistra w Wolfenbüttel. Mają też zapewniony nocleg w guest house Jagermeistra, a nazajutrz czeka ich atrakcyjna niespodzianka.