https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Bydgoszcz. Niechciany prysznic na ulicy? To raczej wątpliwa przyjemność

Marta Pieszczyńska, [email protected], tel. 52 326 31 19
Fot. Jarosław Pruss
Ochlapał Cię przejeżdżający samochód? Spisz numery rejestracyjne pojazdu, poszukaj szybko świadków zdarzenia i opowiedz wszystko na komisariacie policji. Kierowca może dostać mandat, a Ty wywalczysz odszkodowanie.

www.pomorska.pl/bydgoszcz

Więcej informacji z Bydgoszczy na stronie www.pomorska.pl/bydgoszcz

Ogromne kałuże, które po odwilży pojawiły się na bydgoskich ulicach, to poważny problem dla pieszych. - Kilka dni temu spacerowałam ulicą Gdańską - opowiada Edyta Górska z Kapuścisk. - Szłam dosyć blisko jezdni, ponieważ z dachów budynków co chwilę spadały resztki śniegu.

Niestety, przechadzka okazała się dla bydgoszczanki niefortunna. - W pewnym momencie przejechał samochód osobowy, który ochlapał mi płaszcz - relacjonuje dalej mieszkanka. - Byłam cała przemoczona! - irytuje się. - Oczywiście kierowca nawet nie raczył się zatrzymać i zapytać, czy jakoś mi pomóc.

Za czyszczenie zapłaciła z własnej kieszeni

Pani Edyta oddała płaszcz do pralni. Za wyczyszczenie zapłaciła z własnej kieszeni. - Nie miałam wyjścia - komentuje. - Przecież jest zimno. Nie będę chodziła w kurtce jesiennej.

Okazuje się jednak, że mogło być inaczej. - W takiej sytuacji należy spisać numer rejestracyjny danego pojazdu i najlepiej znaleźć jeszcze świadków zdarzenia - wyjaśnia Maciej Daszkiewicz z zespołu prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Bydgoszczy. - A następnie zgłosić się na komisariat policji.

Nawet 500 zł mandatu

W dalszej kolejności na przesłuchanie wzywany jest kierowca. Jeśli okaże się, że ochlapał pieszego w sposób zamierzony i przy okazji uszkodził jego mienie, grozi mu mandat. I to niemały, bo od 20 do 500 zł.

Kierowcy zgodnie ripostują: - Przecież jeśli już ochlapie się pieszego, to z reguły przez przypadek - podkreśla Andrzej Malinowski ze Szwederowa. - Mało jest dziur na ulicach? - pyta zdenerwowany. - Czasami trzeba ominąć wielką wyrwę i człowiek niechcący wjedzie w kałużę.

Ale, jak zaznacza Maciej Daszkiewicz, w takiej sytuacji najlepszym wyjściem jest dostosowanie prędkości do warunków panujących w danym momencie na drodze.
Biorąc pod uwagę te wszystkie czynniki, niekiedy orzeczenie winy kierowcy bywa trudne. - Wówczas sprawę kierujemy do sądu - tłumaczy rzecznik policji. - Tam zapada decyzja.
O świadków, którzy wesprą nasze zarzuty najłatwiej, gdy jesteśmy w ochlapanej grupie na przystanku, lub oczekujemy na przejściu dla pieszych.

Jednak większość bydgoszczan inaczej radzi sobie z kałużami na ulicach. - Ja po prostu bardzo uważam - mówi pan Artur ze Śródmieścia. - Gdy stoję na przejściu dla pieszych, zawsze zachowuję w miarę bezpieczną odległość od ulicy. A w razie konieczności odskakuję. Zresztą nawet gdyby ktoś mnie ochlapał, nie robiłbym z tego afery, bo więcej czasu stracę na biurokrację niż to wszystko warte - macha ręką.

Komentarze 4

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

L
Luiza
Jestem pieszą, ale nie uważam żeby trzeba było karać mandatami kierowców za ochlapanie. Mimo wszystko chyba żaden kierowca nie chlapie z premedytacją... Są dziury w drogach, to wiemy wszyscy. A przecież nie można nagle zahamować bądź wjechać na przeciwległy pas, prosto pod inny samochód...
~123~
Uważam, że mandatu nie powinien dostać kierowca lecz ten który tą drogę powinien utrzymać w dobrym stanie. Niestety asfalt w Polsce topnieje razem ze śniegiem, na ulicach powstają jeziora. My kierowcy możemy ominąć kałuże- wjechać na pas o przeciwnym kierunku ruchu lub w jakąś dziurę powodując zagrożenie życia swoje i innych.
G
Gość
Oglądałam dziś w "Pytaniu na śniadanie" rozmowę na ten temat. Mówili tam między innymi, że nawet za ochlapanie przechodnia należy się odszkodowanie. Podobno najlepiej mieć świadka zdarzenia i zrobić kilka fotek - nawet z komórki, oraz wezwać policję na miejsce. Odszkodowanie się należy - nawet gdyby miał to być jedynie zwrot pieniędzy za czyszczenie płaszcza z błota. Ale wiadomo, "nasza" policja... Szkoda gadać...
n
nick
Miałem taki przypadek, 3 lata temu, chwilę po "prysznicu" zadzwoniłem na policję w Tucholi, podając miejsce zdarzenia i nr rejestracyjny pojazdu i co? I nic - pan nie przyjął zgłoszenia, powiedział, że za to kar nie ma, mogą ewentualnie pouczyć sprawcę, a najlepiej jak sam sobie do niego pójdę wyjaśnić sprawę... samo życie
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska