www.pomorska.pl/bydgoszcz
Więcej informacji z Bydgoszczy na stronie www.pomorska.pl/bydgoszcz
Ogromne kałuże, które po odwilży pojawiły się na bydgoskich ulicach, to poważny problem dla pieszych. - Kilka dni temu spacerowałam ulicą Gdańską - opowiada Edyta Górska z Kapuścisk. - Szłam dosyć blisko jezdni, ponieważ z dachów budynków co chwilę spadały resztki śniegu.
Niestety, przechadzka okazała się dla bydgoszczanki niefortunna. - W pewnym momencie przejechał samochód osobowy, który ochlapał mi płaszcz - relacjonuje dalej mieszkanka. - Byłam cała przemoczona! - irytuje się. - Oczywiście kierowca nawet nie raczył się zatrzymać i zapytać, czy jakoś mi pomóc.
Za czyszczenie zapłaciła z własnej kieszeni
Pani Edyta oddała płaszcz do pralni. Za wyczyszczenie zapłaciła z własnej kieszeni. - Nie miałam wyjścia - komentuje. - Przecież jest zimno. Nie będę chodziła w kurtce jesiennej.
Okazuje się jednak, że mogło być inaczej. - W takiej sytuacji należy spisać numer rejestracyjny danego pojazdu i najlepiej znaleźć jeszcze świadków zdarzenia - wyjaśnia Maciej Daszkiewicz z zespołu prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Bydgoszczy. - A następnie zgłosić się na komisariat policji.
Nawet 500 zł mandatu
W dalszej kolejności na przesłuchanie wzywany jest kierowca. Jeśli okaże się, że ochlapał pieszego w sposób zamierzony i przy okazji uszkodził jego mienie, grozi mu mandat. I to niemały, bo od 20 do 500 zł.
Kierowcy zgodnie ripostują: - Przecież jeśli już ochlapie się pieszego, to z reguły przez przypadek - podkreśla Andrzej Malinowski ze Szwederowa. - Mało jest dziur na ulicach? - pyta zdenerwowany. - Czasami trzeba ominąć wielką wyrwę i człowiek niechcący wjedzie w kałużę.
Ale, jak zaznacza Maciej Daszkiewicz, w takiej sytuacji najlepszym wyjściem jest dostosowanie prędkości do warunków panujących w danym momencie na drodze.
Biorąc pod uwagę te wszystkie czynniki, niekiedy orzeczenie winy kierowcy bywa trudne. - Wówczas sprawę kierujemy do sądu - tłumaczy rzecznik policji. - Tam zapada decyzja.
O świadków, którzy wesprą nasze zarzuty najłatwiej, gdy jesteśmy w ochlapanej grupie na przystanku, lub oczekujemy na przejściu dla pieszych.
Jednak większość bydgoszczan inaczej radzi sobie z kałużami na ulicach. - Ja po prostu bardzo uważam - mówi pan Artur ze Śródmieścia. - Gdy stoję na przejściu dla pieszych, zawsze zachowuję w miarę bezpieczną odległość od ulicy. A w razie konieczności odskakuję. Zresztą nawet gdyby ktoś mnie ochlapał, nie robiłbym z tego afery, bo więcej czasu stracę na biurokrację niż to wszystko warte - macha ręką.