Do dziś, mimo upływu 80 lat, nie udało się wyjaśnić niezwykle istotnego wątku, który w sposób szczególny łączy dwa wydarzenia z przedostatniego dnia lutego 1945 r. Chodzi o akcję odbicia żołnierzy AK, konwojowanych z więzienia w Koronowie do specjalnego obozu tajnej sowieckiej policji politycznej oraz przekazanie tej informacji ppor. Białemu, który podczas niemieckiej okupacji był szefem łączności Okręgu Pomorskiego AK, a 27 lutego został aresztowany w mieszkaniu rodziców przy ul. Garbary 19.
Aresztowanie członków podziemia niepodległościowego
Ukazujące się od końca stycznia 1945 r. „Wiadomości Bydgoskie”, w wydaniu z 27 lutego, na czołówce informowały o wiecu w Moskwie poświęconym „uwolnieniu Polski od niemieckich najeźdźców” (zwraca uwagę termin „uwolnienie” a nie wyzwolenie – przyp. HS), o tym, że Związek Walki Młodych „objął organizację wszelkich gałęzi sportowych”. Wśród ogłoszeń znalazł się anons redakcji „WB”, która poszukiwała m.in. rysownika-karykaturzysty i fotochemigrafa. Słowem, miasto wracało do życia po niemieckiej okupacji...
Jakże błędna to ocena! W propagandowym wojskowym organie nie mogły znaleźć się żadne informacje o tym, jaka jest prawdziwa rola „wyzwolicieli”. Choćby o zakrojonej na wielką skalę akcji aresztowania osób podejrzanych o przynależność do AK, o deportacjach, tak akowców, jak i cywili do obozów pracy w ZSRS, a przede wszystkim o tym, że przyniesiona na sowieckich bagnetach „władza ludowa” i jej organa bezpieczeństwa działają pod dyktando NKWD.
Przekonali się o tym członkowie akowskiej konspiracji. „I nagle „wsypa”. W miejscu pracy aresztują „Wiktora” i „Cygana” – napisze po latach Eugenia Najdowska, ps. „Inka”, córka st. sierżanta Floriana Dutkiewicza (1900-1946), powstańca wielkopolskiego, żołnierza AK. Drugi z wymienionych przez „Inkę” pseudonimów należał do st. sierżanta Ludwika Augustyniaka (1898-1946), także uczestnika wielkopolskiej insurekcji, więźnia niemieckich obozów koncentracyjnych, od 1942 r. członka grupy dywersyjno-wywiadowczej w Bydgoszczy.
Fala aresztowań objęła wówczas większą grupę b. żołnierzy AK. Wszyscy trafili do więzienia w Koronowie, w którym ulokowali się enkawudziści. 26 lutego 1945 r. aresztowani akowcy wyruszyli do Jastrowia. Konwojowało ich trzech milicjantów: Julian Sikorski, Józef Michalski i Franciszek Kwiatkowski. Droga prowadziła przez Bydgoszcz…
Akcja odbicia więźniów
O tym, że w mieście są aresztowani akowcy dowiedział się por. Tadeusz Antoni Ośko, ps. „Sęp” (wtedy występował po nazwiskiem Wojciech Kossowski, legitymował się papierami kapitana UB, miał za sobą chlubną działalność konspiracyjną m.in. w Łowiczu i na Zamojszczyźnie, w mieście nad Brdą miał pomagać w uwalnianiu aresztowanych akowców). I to właśnie Ośko, wraz z kilkoma innymi b. akowcami, a wówczas funkcjonariuszami milicji dokonał odbicia więźniów, gdy okazało się, że po dotarciu do Jastrowa mają być rozstrzelani.
Trzeba zapytać, skąd Ośko vel Kossowski dowiedział się, że aresztantów czeka niechybna śmierci z rąk enkawudzistów? Odpowiedź na to pytanie znajduje się w archiwum Delegatury.
IPN, w aktach z procesu Ośki, Augustyniaka i Dutkiewicza. I w śledztwie, i na procesie Ośko wyjaśniał, że milicjanci nie zgodzili się na dobrowolne uwolnienie akowców (jeden z nich miał powiedzieć, że tych „skur… akowców trzeba tępić”), że w kieszeni rozbrojonych funkcjonariuszy znalazł list, z którego wynikało, że aresztowani idą na śmierć. Mając takie informacje wydał rozkaz zabicia konwojentów. Stosowną adnotację zapisał na przejętym piśmie, a Dutkiewiczowi polecił, by je dostarczył ppor. Białemu. I – podobno – „Wiktor” to zrobił.
Co stało się z listem?
Nurtuje pytanie: co stało się z listem zawierającym dopisek „Sępa”? Jeśli rzeczywiście trafiło do rąk ppor. Leszka Białego, ps. „Radius”, „Jakub” mogło znajdować się w mieszkaniu przy ul. Garbary 19, w chwili, kiedy wieczorem 27 lutego pojawili się tam funkcjonariusze Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego? Czy wpadło w łapy ubowców? Nic na to nie wskazuje. Jeśli tak by się stało, uczestnicy akcji na Śniadeckich 41 błyskawicznie znaleźliby się w kazamatach UB. Tymczasem Ośko, Dutkiewicz i Augustyniak zostali aresztowani w kwietniu 1946 r. w wyniku donosu milicjanta. We wrześniu stanęli przed sądem wojskowym, który skazał ich na karę śmierci (wyrok wykonano 27 listopada 1946 r.). Ich szczątki odkryła ekipa Biura Poszukiwań i Identyfikacji IPN w czerwcu 2018 r. na cmentarzu przy ul. Kcyńskiej w Bydgoszczy. We wrześniu 2021 r. spoczęli w nowo powstałej kwaterze Żołnierzy Wyklętych.
Leszek Biały, aresztowany 27 lutego 1945 r., nie przeżył śledztwa i tortur stosownych m.in. przez Bolesława Halewskiego (właściwe nazwisko Heller, stalinowski zbrodniarz, oficer śledczy bydgoskiego UB, jeden z tych, który dopuszczał się aktów bestialstwa wobec aresztowanych, dyscyplinarnie zwolniony w 1948 r., bynajmniej nie za zbrodnie, a za korupcję). W śledztwie prowadzonym w 1957 r. przyjęto, że „Radius” zmarł 3 marca 1945 r. Ofiarą bydgoskiego UB był także „Bolesław”, emisariusz Komendy Głównej AK w Częstochowie, który przyjechał w lutym 1945 r. do ppor. Białego. Zwłoki obu akowców pogrzebane zostały na podwórzu domu przy ul. ks. Markwarta 4 m.in. przez Konstantego Kielicha, który był klucznikiem w UB.

Odsłonięcie tablicy pamiątkowej
27 lutego br., w 80. rocznicę aresztowania ppor. Leszka Białego, na ścianie kamienicy przy ul. Garbary 19 zostanie odsłonięta tablica ufundowana przez Delegaturę IPN w Bydgoszczy. W chwili aresztowania „Jakub” miał 26 lat, za sobą niedokończone (z powodu wybuchu wojny) studia na Wydziale Mechanicznym Politechniki Lwowskiej i udział w akowskiej konspiracji na Pomorzu. Początkowo organizował łączność na terenie Inspektoratu Bydgoskiego AK, od połowy września 1944 r. do dnia aresztowania kierował łącznością Komendy Pomorskiego Okręgu AK.
