Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bystrza dzikiej Wierzycy

Marek Weckwerth
Malowniczy odcinek Wierzycy płynącej przez Kaszuby. Płynę brytyjskim kajakiem typu „Karolina”. Jego atutem jest odporność na uszkodzenia.
Malowniczy odcinek Wierzycy płynącej przez Kaszuby. Płynę brytyjskim kajakiem typu „Karolina”. Jego atutem jest odporność na uszkodzenia.
Łatwo powiedzieć - pokonać dziką rzekę i jeszcze napawać się jej pięknem.

Zadanie to niełatwe, gdy przede mną 150 kilometrów pod prąd, bystrza przypominające górski potok, powalone drzewa i łozy zarastające rzekę.

Cóż to jednak znaczy, gdy przygoda woła i spełnienia się domaga. Niektórzy uznają pływanie kajakiem pod prąd za sport ekstremalny. Niech będzie, ale dla mnie jest to nadal turystyka. Tym bardziej, że na trasie znajduję siłę i ochotę, by podziwiać piękne krajobrazy.

To już dziesiąta rzeka, którą przepłynąłem pod prąd - Wierzyca wijąca się przez Kaszuby i Kociewie.

Gniew na starcie

Wisła w pobliżu przystani promowej w Gniewie. Jest sobota 5 października, godzina 6.42. Świta.
Janusz Gaca - sędzia Polskiego Związku Kajakowego, który będzie mi towarzyszył jadąc samochodem wzdłuż trasy, zezwala na start. Ujście Wierzycy jest tuż - kilka ruchów wiosłem.

Chłód poranka wciska się nawet za kołnierz szczelnie przylegającej do ciała kurtki kajakowej. Rozgrzewa za to widok górujących nad miastem budowli gotyckich: zamku i kościoła. Gniew był pierwszą posiadłością Krzyżaków na lewym brzegu Wisły. Zakon otrzymał go w 1276 roku.

Czas mnie goni, więc mocniej naciskam na wiosło, przedzierając się pomiędzy splecionymi gałęziami wierzb. Bystrza i zwalone drzewa to na tym i wielu następnych odcinkach rzecz normalna.

Docieram do pierwszej elektrowni w Brodzkich Młynach. To zaledwie 5 km od startu, a ja - pomimo chłodu - już jestem spocony, jakbym przerzucił kilka ton węgla.
Nie będę opisywał wszystkich przenosek przez elektrownie i jazy, bo tych było 14, w tym jedna nowa, nie ujęta w opisach szlaku. Wiele z nich powstało jeszcze przed I wojną światową. Te właśnie są najpiękniejsze - przypominają średniowieczne baszty.

Pogoda dopisuje - słońce przebija się przez cienki woal chmur i miło rozjaśnia świat. Wyjątkowo malowniczy: urwiste, porośnięte drzewami brzegi, plątanina korzeni opadających do samej wody, zielone wzgórza ograniczające horyzont raz po lewej, innym razem po prawej. Niewiele tu - prócz wspomnianych elektrowni - znamion cywilizacji. Rzeka meandruje zawzięcie.

Pelplińska katedra

Kilka kilometrów przed Pelplinem krajobraz zdominowany jest przez czerwoną bryłę katedry.

Cystersi przybyli tu w roku 1274 z Meklemburgii na prośbę księcia pomorskiego Mściwoja II. Od roku 1823, po przeniesieniu z Chełmży, miejscowość stała się stolicą diecezji chełmińskiej. Teraz jest siedzibą biskupa pelplińskiego. Monumentalną gotycką bazylikę pw. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi budowano od końca XIII do połowy XIV wieku.

Dopływam do jazu, gdzie czeka już mój sędzia. Za mną - według różnych szacunków - dopiero 25-30 km. A to już wczesne popołudnie. Czas nagli, więc znów pędzę łajbą przed siebie.

O tej porze roku popołudnie jest krótkie - ok. godz. 18 w dolinie rzeki jest już całkiem ciemno. Płynę jeszcze godzinę, by dostrzec pod nowy most na autostradzie A-1. Na nocleg jedziemy do stanicy wodnej PTTK we Wdzydzach Kiszewskich.

Jazy Starogardu

Starogard Gdański to największe miasto na mojej trasie (ok. 47 tys. mieszkańców) - stolica Kociewia. Docieram tam drugiego dnia wczesnym popołudniem. Zatrzymują mnie jazy młyńskie na dwóch odnogach Wierzycy.

Przede mną Starówka, do dziś częściowo obwiedziona murami obronnymi. To dzieło Krzyżaków. Prawa miejskie nadali Starogardowi w roku 1348.
Im dalej od miasta, tym nurt przyspiesza, wbrew temu, co piszą autorzy publikacji o rzece. A miał to by spokojny, malowniczy odcinek rzeki. Jest tylko malowniczy. Wyżej rzeka przedziera się przez lasy, jeszcze bardziej przyspieszając.
Kulminacja walki z bystrzami przypada zatem już po zmroku. Tak dopływam do mostu w Bączku. Na dziś koniec.

Przez Kaszuby

Ranek wita mnie deszczem, ale rady nie ma - trzeba płynąć. Znów przez lasy, forsując bystrą wodę. Gdy rzeka skręca ku zachodowi, to już właściwie Kaszuby.
Charakter rzeki zmienia się diametralnie przy ujściu Wietcicy. Teraz Wierzyca jest dwukrotnie mniejsza i dwakroć wolniejsza - płynie przez łąki w rozległej pradolinie ograniczonej wysokimi wzgórzami.

Kolejne urozmaicenie to wyniosłe wieże kościołów we wsi Pogódki, a potem zamek kiszewski w miejscowości o tej samej nazwie. Ten dzień kończę przed młynem w Starym Bukowcu.

Dzień czwarty to rozpoczęta o świcie walka z wyjątkową bystrą, a przy tym płytką wodą w rejsie do Nowej Kiszewy. Później jest łatwiej, ale na Jeziorze Zagnanie gęsta jak mleko mgła sprawie, że zbaczam z kursu i tracę czas na odnalezienie ujścia Wierzycy. Gdy zaś na nią wpływam, krajobrazy otwierają się wyjątkowo malownicze z rozfalowanymi wzgórzami, kępami drzew, domkami letniskowymi. Przepływam jeszcze przez Jezioro Wierzysko, które niemal podmywa od południa Kościerzynę i wpływam na 1800-metrowy odcinek Wierzycy.
Na mostku drogowym sędzia Janusz zatrzymuje czas. Jest wtorek, godzina 12.42. Za rufą 150 km. Warto było.

Sponsorzy

Głównym sponsorem rejsu (samochód, paliwo, wyżywienie, noclegi) był Zbigniew Galiński - szef firmy "Activitas". Wyczyn wspierał także (specjalistyczna odzież) Marek Kwaczonek - szef firmy "Makanu".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska