Kamienica przy ul. Gdańskiej 10 bezpośrednio przylega do placu budowy centrum Astoria. Wczoraj budynek oglądali inspektorzy Administracji Domów Miejskich, którzy zostali zaalarmowani przez mieszkańców. Właz, którym dawno temu zabezpieczono wejście do nieużywanej piwnicy, zawalił się we wtorek po południu. Na miejscu zjawiła się także policja.
- To przez drgania, jakie wywołuje ciężki sprzęt na budowie - tłumaczą mieszkańcy domu. Pracownicy ADM prowizorycznie zabezpieczyli otwór, przykrywając go płytą pilśniową.
- Nie tylko zapadł się strop nad piwnicą. Także mury zostały naruszone - _słyszymy na miejscu. - Robotnicy używali młotów pneumatycznych, a teraz wiercą w ziemi, bo nie mogą poradzić sobie z wodą, która wypływa na powierzchnię_.
Skarży sie także pan Józef, bezdomny, który mieszka w piwnicy. - Dobrze, że nic mi jeszcze na głowę nie spadło - mówi.
Pracownicy ADM oglądali szkody od rana. Komisja obejrzała dziurę i przy okazji wysłuchała ostrych słów lokatorów kamienicy. - Ludzie narzekają, ale na zaspokojenie ich wszystkich żądań nie mamy pieniędzy. W ubiegłym roku wydaliśmy tu na dach sto tysięcy złotych - mówi jeden z inspektorów.
Sprawa jest jednak poważna. Zajął się nią nadzór budowlany i sztab kryzysowy ratusza. Urząd Miasta, który wydał pozwolenie na inwestycję obok kościoła Klarysek, ostrożnie podchodzi do sprawy. - Zawalił się jedynie właz, nie ma co histeryzować. Nadzór budowlany monitoruje pobliskie budynki - tłumaczy Jerzy Wiśniewski z biura prasowego UM.
Sytuacja jest dramatyczna. Jak się dowiedzieliśmy, w piątek nadzór budowlany nakazał wstrzymanie prac na placu budowy. Zakaz został zignorowany. Mimo to robotnicy wiercili tam dziury w ziemi i próbowali w nie wstrzykiwać beton, żeby nie dopuścić do wypływania wód podziemnych.
Potwierdzają to pracownicy ADM i Jacek Bukowski, radny SLD. - Mogę w każdym sądzie potwierdzić, że prace kontynuowano. Biuro SLDści się w tej kamienicy. Niedawno przeprowadzany był remont, a ściany nam popękały. Z ekspertyzy, którą otrzymał nadzór budowlany, wynika, że uszkodzenia są bardzo poważne - tłumaczy Jacek Bukowski. **