37-latek w połowie sierpnia br. podrzucił łatwopalną substancję pod drzwi jednego z mieszkań w gminnej kamienicy przy ul. Ułańskiej w Bydgoszczy. Na szczęście nikt z lokatorów nie ucierpiał. Zdążyli się ewakuować.
Szkody jednak są: - Ogień spowodował spore straty, które zostały oszacowane na około 200 tysięcy złotych - informuje kom. Lidia Kowalska z Zespołu Komunikacji Społecznej Komendy Miejskiej Policji w Bydgoszczy. - Mężczyzna został zatrzymany w czwartek, 22 sierpnia, na terenie Fordonu. Jeszcze tego samego dnia usłyszał zarzut dotyczący zniszczenia mienia. Grozi mu 5 lat więzienia. Prokurator zastosował wobec niego policyjny dozór. Mężczyzna nie działał sam. Zatrzymanie drugiego sprawcy jest kwestią czasu.
Ten czas jest nerwowy dla lokatorów. Właśnie mijają 2 tygodnie od pożaru, a niektórzy z nich nadal czekają na inne mieszkania, bo na Ułańską wrócić nie wolno.
Najemcy wskazują: - Po tym, jak kamienica częściowo spłonęła, inspekcja nadzoru budowlanego pozwoliła nam wejść tylko raz do swoich mieszkań, tylko po najpotrzebniejsze rzeczy mogliśmy. Pozostałe są na miejscu. I tak nie mielibyśmy gdzie ich trzymać, ponieważ sami nie wszyscy mamy gdzie się podziać. Zaraz po pożarze otrzymaliśmy propozycję pobytu w schronisku dla bezdomnych. Na schronisko zgodził się jedynie sąsiad, pod którego drzwi wrzucono kanister z benzyną i ją podpalono. Najpierw trzy doby koczowaliśmy pod domem. Kolejnym najemcom miasto jednak miało znaleźć mieszkania zastępcze albo i docelowe. Ci z nas, którzy nie przyjęli mieszkań, zaproponowanych przez ADM, zatrzymali się u rodziny albo znajomych.
Magdalena Marszałek, rzecznik ADM w Bydgoszczy, wyjaśnia: - 22 sierpnia br. (tj. czwartek) otrzymaliśmy decyzję Powiatowego Inspektora Nadzoru Budowlanego nakazującą opróżnienie budynku przy ul. Ułańskiej. Natychmiast rozpoczęliśmy wskazywanie lokali zamiennych sześciu poszkodowanym rodzinom zajmującym mieszkania komunalne. Trzech najemców przyjęło zaproponowane lokale. Pozostałe rodziny, przedwczoraj i wczoraj, złożyły oświadczenia o odmowie przyjęcia. Względem nich będą kontynuowane działania zmierzające do zaproponowania im odpowiednich lokali. Nowe wskazania będą przedstawione w najbliższych dniach.
Lokatorzy, którzy nie przyjęli wskazywanych lokali, tłumaczą się w ten sposób: - Mieszkania są kilkanaście metrów kwadratowych mniejsze niż nasze dotychczasowe.
Jeden najemca miał przeprowadzić się do mieszkania w niskim bloku w nowym budownictwie, ale zrezygnował. - Kuchenka jest stara i zaniedbana, a okolica średnia - przekonywał.
Bydgoszczanie, którzy od lat są ujęci na liście oczekujących na mieszkanie z zasobów gminy, dziwią się, ponieważ pogorzelcy nie mieli przedtem własnych mieszkań. - Po tym, co się stało, miasto prawie od razu znalazło dla nich inne lokale, a oni je odrzucają. Gdyby nam urzędnicy w tydzień poszukali mieszkania w kilkunastoletnich blokach, w stanie do wprowadzenia, nie wahalibyśmy się ani minuty - argumentują.
Kolejnemu lokatorowi nie spodobała się lokalizacja. Napotkany mężczyzna powiedział mu, że trudna młodzież tutaj mieszka. - Chodziło mi jeszcze o możliwość wykupu mieszkania. Na Ułańskiej właśnie załatwialiśmy sprawy z tym związane. Nawet kredyt zaciągnąłem na wykup. Chciałbym, żeby administracja zaproponowała mi lokal także z możliwością wykupu.
Inna lokatorka zaraz się przeprowadzi. - Przyjęłam pierwszą propozycję, przedstawioną przez miasto. To 2-pokojowe mieszkanie w dobrym standardzie na 2. piętrze w kamienicy w centrum - mówi zadowolona bydgoszczanka.
