- Truskawek naszych lokalnych jeszcze nie ma - mówi Mariola Markiewicz z Buszkowa. Na założonych przez nią plantacjach rosną odmiany późne i bardzo późne.
Na straganach są już jednak owoce wczesnych odmian i te spod osłon, uprawiane w tunelach foliowych. W czwartek na targowisku w Koronowie kosztowały od 9 do 12 zł za kilogram. Podobnie jest w centrum Bydgoszczy. W środę na targu w Kowalu w powiecie włocławskim kilogram truskawek można było kupić za 10 zł. Tego samego dnia na stoiskach w Lnianie widniały kartki z ceną 12 zł.
Zimny maj opóźnił owoce. Truskawek jest mniej, pierwsze kwiaty zmarzły
Wielokrotnie występowały majowe przymrozki, nawet do - 5 stopni. Pierwsze kwiaty zrobiły się czarne, te ostatnie są już bez zarzutu. - Maj był wyjątkowo zimny i wszystko jest bardzo opoźnione - wskazuje plantatorka z gminy Koronowo w powiecie bydgoskim. - Uprawiamy nasze truskawki bez osłon, bez przyspieszania.
Zazwyczaj pierwsze truskawki w Buszkowie zbierano na Dzień Dziecka. W tym roku trzeba będzie poczekać do około 10-15 czerwca. - W przyszłym tygodniu prognozy mówią nawet o 30 stopniach, może natura przyspieszy i nadrobi zaległości - zastanawia się pani Mariola. Przyznaje, że tym, czego teraz najbardziej boją się plantatorzy, są gradobicia. - Drżymy i patrzymy w niebo. Najważniejszą aplikacją w naszych telefonach jest ta z prognozą pogody dla naszej okolicy.
Markiewiczowe spodziewają się zbioru bardzo późnych odmian truskawek pod koniec czerwca, na początku lipca.
Straty spowodowane przymrozkami są znaczne, dlatego w Buszkowie będzie potrzebnych mniej osób do pracy przy zbiorach.- Nie będziemy ściągać pracowników z Ukrainy, pewnie byłoby dużo biurokracji. Będę bazowała na okolicznej młodzieży, która zechce dorobić na wakacje.
Na koszty związane z uprawą wpływa także konieczność nawadniania. - Codziennie chodzi deszczownia, bo nie pada. Czerpiemy wodę ze studni głębinowej - dodaje Mariola Markiewicz. Susza sprawia, że owoc byłby drobny, a klienci wolą wyrośnięte, więc podlewanie jest konieczne dla uzyskania owoców dobrej jakości. Do tego ściółkowanie słomą, aby truskawki były czyste.
Pani Mariola mówi, że jeszcze nie myśli o cenach, czeka, aż owoce dojrzeją.
Areał truskawek u Markiewiczów co roku jest mniejszy. - Brakowało rąk do pracy, a maszyna tych owoców nie zbierze - tłumaczy. Podobnie z czereśniami. Teraz rosną na 3 hektarach. - To zawodna produkcja w naszym regionie. Drzewa wcześnie kwitną, a potem łapią je przymrozki. Do czereśni jeszcze daleka droga. W naszej okolicy późna odmiana Kordia będzie dopiero w lipcu.
Teraz czereśnie dostępne na targowiskach zdaniem - pani Marioli - pochodzą z wczesnych odmian lub spod osłon. Kiedy pojawią się te lokalne, cena może spaść do ok. 10 zł, ale to trudno przewidzieć, zaznacza plantatorka.
Ceny owoców wiosną 2020 okiem dystrybutorów
O komentarz do sytuacji na rynku owoców poprosiliśmy stowarzyszenie polskich dystrybutorów owoców i warzyw.
- Wzrost cen truskawek i czereśni spowodowany jest zimnym majem i pandemią, przez którą brakuje rąk do pracy - wymienia Paulina Kopeć, Sekretarz Generalna Unii Owocowej. - W okresie zbiorów w jednej gminie pracuje nawet kilka tysięcy cudzoziemców. Siła robocza jest konieczna, by plantatorzy nie ponieśli strat, a owoce nie zgniły, ponieważ tej pracy nie da się zmechanizować. Podobna sytuacja, oprócz czereśni i truskawek, może nastąpić przy zbiorach borówek - komentuje ekspertka.

Drogie u progu lata są nie tylko tegoroczne owoce. - Wzrosty cen jabłek spowodowane są też m.in. niedoszacowaniem cen od początku sezonu - mówi Paulina Kopeć. - Po ustaleniu cen na poziomie zbiorów, sieci nie podnosiły cen, koszty natomiast wzrastały, m.in. koszty przechowalnictwa, odpadu, wysuszki (jabłka np. wyparowują). W związku z tym część podwyżki była już uzasadniona z automatu - około 10 groszy miesięcznie więcej. Od początku sezonu 19/20 firmy zastanawiały się, czy wystarczy surowca przed rozpoczęciem nowego zbioru 2020/2021. Mniejsze zbiory i zwiększony popyt na rynku lokalnym sprawił, że surowiec automatycznie zdrożał, co miało wpływ na cenę na półce sklepowej. Wpływ na ceny zależy od podaży owoców, na którą ma wpływ wiele czynników: susza, niedobór siły roboczej, przymrozki.
- Branża zmaga się również ze wzrostem kosztów zbioru i przygotowania produktu dla konsumenta, który wynosi nawet 40% na poziomie produkcji, wzrostem kosztów transportu (do nawet 30%, jest on spowodowany opóźnieniami przy załadunkach i rozładunkach oraz powrotami pustych ciężarówek), opakowań i spełnieniu wymagań bezpieczeństwa związanych z koronawirusem. Pojawia się też ograniczony dostęp do owoców z południa ze względu z panującą pandemią – Włoch, czy Hiszpanii. Dlatego trudno jest na ten moment konkretnie oszacować, jak bardzo ceny wzrosną, ponieważ jest to sytuacja dynamiczna - komentuje Sekretarz Generalna Unii Owocowej.
