Dotarliśmy do treści powiadomienia, które inicjatorzy referendum o odwołanie prezydenta Torunia Michała Zaleskiego i Rady Miasta, złożyli w minioną środę do komisarza wyborczego. To już trzecia wersja dokumentu. Dwie wcześniejsze nie spełniały wymogów formalnych. Były m.in. poparte przez zbyt małą liczbę osób lub nieprawidłowo podpisane.
- W tej chwili komisarz wyborczy bada, czy powiadomienie spełnia wymogi formalne - tłumaczy Sławomir Michalak, dyrektor Delegatury Krajowego Biura Wyborczego w Toruniu.
Czytaj także: Zaleski: Nie chcemy być miastem, w którym hula wiatr
"Nie dotrzymali deklaracji"
Co zawiera pismo? Grupa kilkunastu torunian podkreśla, że prezydent Torunia i Rada Miasta "przez ponad 10 lat nie dotrzymali deklaracji złożonych podczas wyborów gospodarczych, społecznych i innych założeń" - czytamy w powiadomieniu.
- Widnieją pod nim podpisy bezrobotnych, bezdomnych, oszukanych i poszkodowanych - podkreśla Ryszard Wiśniewski, inicjator referendum. - Chcemy, żeby poprawiły się w mieście warunki socjalne. Tymczasem władze stawiają na inwestycje - drogi i hale - które nie przynoszą korzyści finansowych dla miasta, jedynie je zadłużają. A powinny inwestować w innowacyjny przemysł. Ok. 12 lat prezydent poświęcił na budowę mostu. Za tę cenę - ok. 700 mln zł - powinny być trzy lub przynajmniej dwie przeprawy. Co więcej, konserwacja mostowych przęseł będzie nas kosztowała krocie.
Wiśniewski: ludzie są zdesperowani
Wiśniewski podkreśla, że wielu torunian jest niezadowolonych z władz. - Niektórzy nie mówią tego głośno, obawiając się utraty pracy - podkreśla. - Wśród nich są nauczyciele. Ludzie są zdesperowani. Wiele tysięcy miejsc pracy zostało zlikwidowanych. Toruń powoli zamienia się w wielki skansen - mówi i cytuje powiadomienie: "Prawie 20 tys. miejsc pracy zlikwidowano. Miasto stało się miastem emerytów z upadającym UMK, bez przemysłu, rozwoju i perspektyw, z likwidacją szkół i ognisk pozaszkolnych".
Grupa torunian w powiadomieniu wymienia 12 haseł prezydenta Zaleskiego i jego komitetu z 2002 r., gdy wygrał po raz pierwszy wybory. "Miało być, że: nie dopasowywać stanowisk do osób. Konkursy ustawiane pod kolegów, rodziny, itd." - czytamy w powiadomieniu. "Miało być, że: decyzje o mieście będą zapadały tylko i wyłącznie w Radzie Miasta. Jest samowolka Prezydenta, ręczne sterowanie spółkami i nie tylko". Dalej czytamy: "Domagamy się, aby Pan prezydent wraz z całym Zarządem, Radą Miasta i Dyrekcją Torunia podpisali wszystkie umowy kredytowe, zadłużające miasto Toruń, mieszkańców na wekslach i deklaracjach wekslowych, zabezpieczając je na swoim i rodziny majątku".
Prezydent nie jest zaskoczony tą inicjatywą
Co na to prezydent Torunia? W lutym zapytany o samorządowe referendum nie był zaskoczony taką inicjatywą.
- Ja nigdy nie jestem zaskoczony tym, co robią źli ludzie i jestem świadom, że mogą się zdarzać różne działania z ich strony - podkreśla Michał Zaleski. - Tego doświadczyłem przy budowie mostu, tego doświadczam w wielu innych sytuacjach. Ta procedura jest również taką.
Powiadomienie to pierwszy krok w procedurze referendalnej. Następnym jest zebranie 10 proc. podpisów mieszkańców - ok. 15,6 tys. - i złożenie wniosku do komisarza wyborczego w Toruniu. Jeśli powiadomienie okaże się poprawne, inicjatorzy będą mieć niewiele czasu na zebranie podpisów. Termin mija bowiem 21 marca.
- Gdyby to nie był rok wyborów, to inicjator miałby łącznie 60 dni na zebranie podpisów pod wnioskiem - tłumaczy Michalak. - Ale to ostatni rok urzędowania samorządu, a to oznacza, że zgodnie z przepisami wniosek można złożyć najpóźniej na osiem miesięcy przed upływem kadencji.
Czytaj e-wydanie »