"Boże spraw, abym nie ględził i nie odzywał się, dopóki nie jestem pewny, że mam coś do powiedzenia"- taka modlitwa wisi na ścianie w Klubie Abstynenta "Alicja" przy ul. Toruńskiej.
Widać, że alkoholicy i osoby współuzależnione, które tutaj przychodzą, biorą sobie to "credo" do serca. Mówią bowiem cicho i spokojnie.
"Byłem tchórzem"
Pana Henryka wszyscy słuchają z wielką uwagą. To starszy i wyważony mężczyzna. Śladów picia już po nim nie widać, ale wciąż mówi o sobie: "alkoholik". I wspomina jak sięgnął dna.To było przed wieloma laty.
Więcej wiadomości z Grudziądza na www.pomorska.pl/grudziadz.
- Chlałem, więc przez trzy dni nie było mnie w domu. W końcu pod mój zakład pracy przyszła moja córeczka, wciąż pamiętam jak była ubrana, i prosiła mnie, żeby z nią poszedł do domu. W drodze myślałem tylko o tym, żeby się jej pozbyć. Co zrobiłem? Zaprowadziłem ją do najbardziej niebezpiecznej bramy przy ul. Toruńskiej i kazałem na siebie zaczekać. Oczywiście już się nie pojawiłem. Zostawić własne dziecko w takim miejscu!? Nigdy tego nie zapomnę. Byłem śmierdzącym tchórzem! - mówi pan Henryk.
Stracone lata
Henryk wygląda na człowieka, który wychodzi na prostą. Pan Sebastian na pewno by tak o sobie jeszcze nie powiedział.
-Przez chlanie pozbawiłem się uczuć. Powiedzieć słowo "przepraszam" wciąż jest dla mnie dużym kłopotem - podkreśla mężczyzna.
Widać po nim, że z dużym wzruszeniem opowiada o swoim wnuku. Dlaczego? Bo dopiero teraz, na trzeźwo, zrozumiał co to znaczy opiekować się dzieckiem. - Chciałbym, aby mój wnuk nigdy nie zobaczył swojego dziadka pijanego - podkreśla pan Sebastian.
Pan Marian nie pije już 28 lat. Ale wcale nie czuje się mocarzem. - Bóg mi zesłał innych alkoholików. Spotkania z nimi na mitingach pomagają mi przetrwać - podkreśla pan Marian. I dodaje: - Musiałem na nowo poznać swoją żonę i ją poderwać, bo jak się poznawaliśmy to byłem nawalony.
Przychodzą po pomoc
-Tygodniowo odwiedza nas ok. 60 osób. Do naszego klubu zaglądają coraz młodsi alkoholicy - podkreśla Janusz Tyrjan, szef klubu "Alicja".
To, że coraz więcej, zwłaszcza młodych alkoholików, zgłasza się po pomoc, zauważają również pracownicy Centrum Profilaktyki i Terapii. Problem w dalszym ciągu jest jednak palący.
Liczba rodzin dotkniętych problemem alkoholizmu, które wspiera Miejski Ośrodek Pomocy Rodzinie, od kilku lat bowiem oscyluje wokół 600.
- Alkoholizmu nie da się wyleczyć. Jeśli ktoś popadnie w ten bardzo wyniszczający nałóg, to będzie musiał z nim żyć do końca życia. Alkoholizm można jedynie zaleczyć, ale - nie ma się co oszukiwać - to i tak trudna, wyboista i daleka droga - podkreśla Marta Mazurska, terapeutka uzależnień.
Czytaj e-wydanie »