Na ostatniej sesji radni powołali nową komisję - ochrony środowiska. To postulat jeszcze z minionej kadencji, w czasie której orędownikiem jej powołania był Michał Karpiak z PO. Uznawał, że ta sfera jest traktowana w radzie po macoszemu, ale jego zabiegi skończyły się niczym.
Teraz pomysł reaktywowano, ale nie wiadomo, czy przez pamięć dla już nieobecnego w radzie Michała Karpiaka. Powstaje pytanie, czy na pewno ta komisja jest potrzebna?
W komisji będą pracować Stanisław Kowalik, Antoni Szlanga, Maria Błoniarz-Górna, Leszek Pepliński, Bartosz Bluma. Dwaj pierwsi są też w komisji komunalnej, która liczy aż 10 osób i w takim mocnym składzie powinna podołać także zagadnieniom ochrony środowiska.
- Ja bym sobie nie poradził jeszcze z tym - śmieje się Antoni Szlanga, szef komisji komunalnej. - Przecież jest masa nowych rzeczy - zakład zagospodarowania odpadów, drugi etap parku 1000-lecia, projektowanie Lasku Miejskiego i urządzanie nowych terenów zielonych.
Szefem nowej komisji został Stanisław Kowalik. Mówi, że zacznie pracę od zapoznania się z regulaminem zakładu zagospodarowania odpadów i trzymania ręki na pulsie w parku 1000-lecia.
Zdania opozycji o powstaniu komisji są podzielone. - Merytorycznie jest potrzebna - mówi Andrzej Mielke z Chrześcijańskiego Ruchu Samorządowego. - Ekonomicznie - już nie. Ale ze względu na to, że inwestycje w przyrodę często są finansowane z Unii, lepiej żeby ta komisja była.
- Celem powstania tej komisji było to, żeby był kolejny fotel przewodniczącego - uważa Bartosz Bluma z klubu PiS. - Jestem pewny, że komisje komunalne i ochrony środowiska będą się razem spotykać, a do tej pory wniosków z tej drugiej dziedziny przecież nie było zbyt wiele...
Podobnie sądzi Krzysztof Haliżak, radny niezależny. - To faktycznie nie ma sensu, bo tylko generuje koszty - mówi. - Trochę to wygląda tak, jakby trzeba było zadowolić czymś członków koalicji, skoro nie podniosło się diet...
W poprzedniej kadencji Stanisław Kowalik był wiceprzewodniczącym rady. Teraz jego miejsce zajęła koalicjantka z PO. Ale wszystko się wyrównało, bo dieta wiceprzewodniczącego rady jest taka sama jak przewodniczącego komisji...