Jesienią pójdziemy do urn. Kampania na krajowym poletku już się rozkręciła, ale w regionie jeszcze kuleje. Posłowie nadal pracują - jutro rozpoczyna się sejmowe posiedzenie. Jak latem funkcjonują biura poselskie? Sprawdziliśmy, czy chojniczanie mają szansę umówić się z posłem? Czy muszą uzbroić się w cierpliwość i czekać na wyborczy wiec?
Na pierwszy ogień wzięliśmy posła SLD Jacka Kowalika, którego biuro jest przy ul. Mickiewicza 12A. Przyjęliśmy zasadę, że próbujemy się umówić na wizytę telefonicznie. Każdemu z posłów dajemy tylko jedną szansę. Rozmawiamy z asystentami, dyrektorami i współpracownikami. Szef biura Jacka Kowalika Zbigniew Czapiewski powiadomił, że poseł jest ostatnio bardzo zajęty i ma bardzo napięty kalendarz. - Wie pani, poseł pełni funkcję szefa powiatowego SLD. Ma dużo spraw na głowie - usłyszeliśmy. - Ciągle jest w rozjazdach.
Dodajmy, że ma na głowie m.in. układanie list wyborczych w Pomorskiem. Wojewódzkie SLD wnosi, by był "jedynką" w okręgu słupsko-gdyńskim. Według medialnych spekulacji Grzegorz Napieralski ma przydzielić to miejsce byłemu premierowi Leszkowi Millerowi.
Wioletta Siudzińska, dyrektorka biura Piotra Stanke z PiS, najpierw zapytała Elżbietę, czy nie wystarczy rozmowa z prawnikiem. Gdy ta nalegała, na osobistą rozmowę umówiła czerszczankę na kolejny poniedziałek. Jednocześnie zastrzegła, że jeżeli pojawią się nieprzewidziane komplikacje, to oddzwoni. W grę wchodziła też rozmowa z posłem w Czersku, gdzie ma filię swojego biura.
Poseł Stanke, równie jak jego dyrektorka, był zaskoczony, gdy do biura zamiast pani Elżbiety z Czerska weszli dziennikarze "Pomorskiej". Chętnie jednak zdał relację ze swoich interwencji. Zdradził, że jego prawnik ma ręce pełne roboty. - Bywa, że w uzasadnionych przypadkach pisze pozwy do sądu - mówi.
Do Grzegorza Wirkusa, szefa biura posła PO Leszka Redzimskiego, zadzwoniła Barbara z Człuchowa. Bardzo zmartwiona, bo musiała zapłacić w chojnickim szpitalu za badanie usg dziecka przez ciemiączko. Wirkus wysłuchał cierpliwie, chciał poznać jej perypetie od przysłowiowej podszewki. Stwierdził, że poseł nie ma dyżurów i trzeba go "ściągnąć". Zaznaczył, że spotkanie jest możliwe. W piątek oddzwonił, że być może rozmowa z posłem Redzimskim będzie możliwa w poniedziałek. - Poseł będzie miał czas o godz. 14 - powiedział. - Do godz. 10 zadzwonię i poinformuję o sytuacji. Czy będzie pani mogła przyjechać o dowolnej porze? Choćby o dziesiątej?
Wczoraj ok. godz. 12.30 Grzegorz Wirkus zadzwonił, że spotkanie będzie możliwe ok. godz. 13.30. Wyjaśniliśmy, że Barbara nie przyjdzie, bo jest... dziennikarką. Okazało się, że wcześniej Wirkus rozeznał sytuację i zadzwonił nawet do Leszka Bonny, dyrektora szpitala, by zapytać o rzekome płatne badanie.
- Dzisiaj poseł przyjmie jeszcze trzy osoby - powiedział wczoraj "Pomorskiej" Wirkus.
Telefon w chojnickim biurze posła PO Stanisława Lamczyka nie odpowiadał. Asystent posła z Kartuz w rozmowie z Anną obiecał umówić spotkanie dopiero na 18 lipca, bo wtedy poseł będzie w Chojnicach. - W piątek, 15 lipca, zadzwonię jeszcze raz - powiedział.
Wszyscy nasi rozmówcy byli uprzejmi. Tylko w dwóch przypadkach udało się nam w krótkim czasie umówić na spotkanie z posłem.