Były dwa palące tematy - dołożenie pieniędzy do budowy mostu zwodzonego w Małych Sworach i petycja Arcan Historii w sprawie zmian na pomniku poświęconym czerwonoarmistom.
W pierwszej kwestii wypowiedzieli się zaproszeni goście oraz ci, którzy chcieli zabrać głos z własnej inicjatywy, choć przewodniczący rady nie ukrywał, że niechętnie na to zezwala. Natomiast w drugim przypadku pozwolił na wypowiedź Marcinowi Wałdochowi z Arcan Historii, ale jego koledze Marcinowi Januszewskiemu - już nie. Tłumaczył, że i tak złamał procedury i że na sesji nie ma czasu na dyskusje, to pora na przyjmowanie uchwał przedyskutowanych wcześniej na komisjach.
Jeden z uczestników sesji Jacek Studziński, były radny i społecznik także zabierał głos na sesji w sprawie mostu zwodzonego, ale wrócił do tematu dyskusji na sesji na swoim blogu.
- Zbulwersował mnie fakt nieudzielenia głosu Michałowi Januszewskiemu - pisze Studziński. - Czy przewodniczący miał takie prawo? Nie naraził się na dzielenie obywateli na "lepszych i gorszych"? A może jednak uczynił tak w przypadku pana Michała?
Studziński przypomina, że Konstytucja gwarantuje nam równe traktowanie przez władze publiczne. Nikt nie powinien być z jakiegokolwiek powodu dyskryminowany. Sugeruje, że skoro Janowski pozwolił wcześniej zabrać głos innym osobom spoza rady, to powinien być konsekwentny i nie czynić wyjątków.
A co na ten temat można wyczytać w statucie miasta? Wynika z niego, że na sesji przewodniczący rady miejskiej jest bogiem i carem. To on udziela głosu radnym, bez jego zgody nie mają prawa się odezwać. On też może (ale nie musi) udzielić głosu osobie niebędącej radnym.
Obywatele rzadko goszczą na obradach w ratuszu. Być może to komplikacja, że chcą zabrać głos, ale przy tak słabej aktywności społecznej mieszkańców warto chuchać i dmuchać, żeby się odzywali jak najczęściej.