Ale przecież miał to być jedynie pojedynek poetycki, w którym debiutujący tomikiem Janusz Gierszewski, na co dzień rektor PWSH "Pomerania", zmierzył się z multisztukmistrzem Januszem Trzebiatowskim. Panowie wyznaczyli sobie miejsce starcia w baszcie, w której mieści się muzeum Trzebiatowskiego, i klimat sprzyjał wierszom oraz pogawędce przy lampce wina.
- Poetą nie jestem - tłumaczył się Janusz Gierszewski. - Bywam, od czasu do czasu. Zawdzięczam wiele moim rodzicom, mojej żonie Małgorzacie, Bogdanowi Kufflowi, który był drugim czytelnikiem moich wierszy. Chcę podziękować także panu burmistrzowi i Januszowi Trzebiatowskiemu za to zaproszenie.
Przekomarzał się, że chciał powiedzieć "nie", pójść na L4, ale w końcu doszedł do wniosku, że nie wypada stchórzyć. - Jak tu się mierzyć z Trzebiatowskim - żartował. - U niego trzy żony, u mnie tylko jedna...
Wiersze debiutanta czytał Piotr Rutkowski, a muzyczną oprawę zapewnili Radek Osiński i Irek Drobiński.
Janusz Trzebiatowski sam przeczytał kilka swoich tekstów z różnych tomików i na szczęście publiczność nie musiała brawami wskazywać, czyje wiersze lepsze. Kolejka ustawiła się do rektora "Pomeranii" po pamiątkowy wpis w tomiku "Jesieniopisanie", który pewnie na czytelniczym rynku będzie rarytasem, bo ukazał się w nakładzie tylko 100 egzemplarzy.
Jak się dowiedzieliśmy, Janusz Trzebiatowski zamierza kontynuować podobne spotkania - myśli o zapraszaniu laureatów Kwietniowych Spotkań z Poezją, a także miejscowych ludzi pióra.
Najlepsze artykuły za jednym kliknięciem. Zarejestruj się w systemie PIANO już dziś!
Czytaj e-wydanie »