Kobieta jest chora na wirusowe zapalenie wątroby typu C. Jak mówi, w kolejce na leczenie u specjalistów takich jak ona jest wielu. Dlatego radość była wielka, gdy wiosną dowiedziała się, że została zakwalifikowana do programu na leczenie interferonem w szpitalu zakaźnym w Bydgoszczy. Miała się tam zgłosić w drugiej połowie sierpnia. Tymczasem w ubiegłym tygodniu jak grom z jasnego nieba spadła na nią wiadomość, że NFZ nie finansuje już takich kuracji i nic z niej nie będzie.
- Dla mnie liczy się każdy rok życia - skarży się nasza rozmówczyni. - A nie stać mnie na leczenie za własne pieniądze, bo ta kuracja kosztuje ok. 80 tys. zł.
Rzeczniczka Narodowego Funduszu Zdrowia Barbara Nawrocka wyjaśniła nam, że to chyba jakieś nieporozumienie, bo oddział NFZ w Bydgoszczy nie wstrzymał refundacji leczenia interferonem.
- To nieprawda - twierdzi rzeczniczka. - Nikt nie podejmował takiej decyzji.
Jak dodaje, po zmianie planu finansowego oddział dostał dodatkowo 129 mln zł, z czego ponad 98 mln zł na leki, 18 mln zł na leczenie szpitalne. A szpital zakaźny dostał 1 mln zł na programy lekowe.
Nawrocka radziła, żeby pacjentka jeszcze raz skontaktowała się ze szpitalem i wyjaśniła sprawę.
Prawda okazała się smutna. Szpital faktycznie dostał dodatkowe pieniądze z NFZ, ale wykorzystał te pieniądze. Włączał do programu kolejnych pacjentów, nie mając świadomości, że przekracza limit. Gdy dostał sygnał z NFZ, wtedy zaczął powiadamiać pacjentów, że leczenia nie będzie. Bo z Funduszu nie będzie dodatkowych pieniędzy.
- Jest limit i koniec - mówi chojniczanka. - Reszta niech umiera...
Jak twierdzi, takich zawiedzionych jak ona, jest w kolejce bardzo wielu. Podobnie zresztą jest w Gdańsku, gdzie kolejka oczekujących liczy 200 osób. - My wszystkich zakwalifikowanych do programu finansujemy - twierdzi Mariusz Szymański, rzecznik oddziału NFZ w Gdańsku. - Ale będzie weryfikacja kolejki.