Dlaczego? Tradycyjnie litanię zarzutów miał radny Bartosz Bluma z klubu PiS, który powątpiewał, czy uda się uzyskać założone sumy ze sprzedaży mienia komunalnego, oprotestowal brak pieniędzy na inicjatywy lokalne i żadnego ruchu w sprawie budżetu obywatelskiego, z powodzeniem testowanego przez inne miasta w Polsce. Skrytykował wysokie zadłużenie miasta, brak równowagi w inwestowaniu na osiedlach i oczko w głowie burmistrza, czyli Balturium.
- Mamy wysokie bezrobocie, ludzie walczą o byt - mówił. - W tej sytuacji potrzeby kulturalne przegrywają.
Od razu zapowiedział weto dla budżetu radny Krzysztof Haliżak spod znaku Janusza Korwin-Mikkego. Bo nie wierzy, że uda się zrealizować zaplanowane dochody, a co do wydatków, to pytał retorycznie, czy wirtualne jak na razie centrum kultury zostało skalkulowane także pod względem kosztów utrzymania.
- Co roku mówię o tym samym - stwierdził z goryczą. - Żeby samorząd wycofał się z pewnych działań, np. komunikacji miejskiej, straży miejskiej, Parku Wodnego, Promocji Regionu Chojnickiego, baszty Janusza Trzebiatowskiego. Dołożę jeszcze likwidację dwóch etatów wiceburmistrzów i paru komisji rady miejskiej. Jedyne wyjście to samoograniczanie się.
Ripostował burmistrz Arsdeniusz Finster, który jak zwykle znalazł błędy w wypowiedziach swoich oponentów i zarzucił im, że patrzą mało optymistycznie.
Wykład o budżecie dał swoim kolegom przewodniczący merytorycznej komisji Marian Rogenbuk, który dobitnie uprzytomnił radnym, że od nowego roku zaczyna się inna polityka - wydatki bieżące nie mogą być wyższe niż bieżące dochody. - To ma być bariera przed apetytami niektórych środowisk - podkreślił.
W efekcie budżet przyjęto przy czterech głosach przeciw.
Czytaj e-wydanie »