Pepliński domagał się, by uchwałę o tym, że w każdym z trzech okręgów wyborczych będzie się wybierać po siedmiu radnych, wyrzucić z porządku obrad. - Obawiam się, że doszło do manipulacji - przekonywał. - Ze zdziwieniem nasz klub przyjął tę informację. Na godzinę przed sesją dostajemy liczby, a ja chciałbym wiedzieć, jaka dokładnie jest różnica między pierwszym a drugim okręgiem i dlaczego trzeba było zmieniać liczbę wybieranych tam radnych.
O co chodzi? Zdaniem radnych Platformy, uszczuplenie o jeden mandat okręgu nr 2 to zagrywka polityczna, która ma działać na korzyść połączonych sił komitetu wyborczego Arseniusza Finstera i SIS "Samorządni".
- Nie zmienialiśmy liczby okręgów, jest taka sama jak przed czterema laty - tłumaczył burmistrz Arseniusz Finster. - Faktycznie jest o jeden mandat więcej w okręgu numer jeden, ale to wynika z innej normy przedstawicielstwa w mieście. Jest przecież specjalny wzór na obliczanie tej normy. Jestem gorącym zwolennikiem, żeby nie zdejmować tej uchwały, ale by ją rozpatrzyć i albo przyjąć, albo odrzucić.
Pepliński dodawał, że ludzie chcieliby podziału na cztery okręgi, ale Antoni Szlanga ripostował, że ordynacja zakłada, że nie będzie dzielenia osiedli, stąd przed czterema laty z czterech okręgów utworzono trzy.
Wniosek Peplińskiego przepadł, a radny pewnie musi sobie wziąć do serca, że warto od czasu do czasu zajrzeć do biura Rady Miejskiej, by zasięgnąć tam języka o zasadach, na jakich przygotowano projekt. Pewnie wtedy nie byłoby posądzenia, że doszło do manipulacji.