Chojniczanka-Calisia 2:0 (2:0)
Chojniczanie rozpoczęli bez przekonania. Wydawało się, że wraz z pierwszym gwizdkiem dopadną rywala i go stłamszą. Trener Pawlak zalecił swoim zawodnikom agresywny pressing, z którego po odbiorze piłki mieli doprowadzić do bramkowych sytuacji. \
Ale w praktyce poczynania gospodarzy nie wyglądały przekonująco. Raz tylko w 11. min. Daniel Feruga doszedł do piłki rzuconej za obrońców, ale dogranie do Tomka Mikołajczaka pozostawiło wiele do życzenia.
Mało zdecydowane poczynania gospodarzy sprowokowały zawodników Sławomira Majaka do odważniejszego wyjścia poza środkową linię. A tego właśnie chciał szkoleniowiec "Chojny". - Tylko w ten sposób mogliśmy strzelić pierwszego gola, przed przerwą poszukać kolejnego i potem już tylko kontrolować zawody - ujawnił część założeń opiekun gospodarzy.
Daniel sobie przypomniał
Chojniczanka - Calisia 2:0 (2:0)
Bramki: Daniel Feruga 2 (23, 35).
CHOJNICZANKA: Misztal - Piszczek, Markowski, Bednarek, Abramowicz - Rysiewski (88. Radomski), Jankowski (71. Iwanicki) - Garuch, Feciuch, Feruga (84. Kosuke) - Mikołajczak (67. Orłowski).
Sędziował: Jarosław Przybył (Opolski ZPN). Widzów: 1000.
Żółte kartki: Jankowski, Piszczek - Paczkowski. Czerwona kartka: Dymkowski.
Skoro Calisia nie zaparkowała autobusu we własnej połowie, zawodnicy Chojniczanki zaczęli śmielej atakować. Dobrą okazję miał w 19. min. Norbert Piszczek, trafił jednak piłką w boczną siatkę. Ale każda kolejna akcja zawiązywana przez miejscowych miała zadatki na bram-kową. I tak się ostatecznie stało.
23. min. 1:0 - Bardzo dobrze grający Mikołajczak rozprowadził akcję lewa stroną. Ściągnął na siebie obrońców, obsłużył prostopadłym podaniem Ferugę, który uderzeniem lewą nogą skierował piłkę do bramki. Strzał był z gatunku "skarpetą", ale jaki efekt?!
35. min 2:0 - Tym razem w głównych rolach wystąpili Marcin Garuch i zdobywca jedynej dotychczas bramki. "Gary" kapitalnie wyłuskał piłkę graczowi Calisii, podciągnął do linii końcowej, potem nawinął obrońcę, wycofał do Ferugi, który "filmowym" uderzeniem pod spojenie słupka z poprzeczką podwyższył prowadzenie. - Wreszcie trafiłem coś po akcji - mówił szczęśliwy strzelec. - Ostatni raz przytrafiło mi się to jesienią. A tak tylko "sito" z karnych.
Pod kontrolą, ale "na zero"
Podopieczni Mariusza Pawlaka mogli z powodzeniem poprawić rezultat. Były ku temu kolejne okazje, bo bardzo dobrze grali wciąż "Miki", "Gary" i zdobywca obu bramek, zasługujący na miano gracza meczu.
Kibice jednak nie doczekali się kolejnych bramek, choć ostatnie 20 minut goście grali w osłabieniu, Marcin Dymkowski "wyciął" Ferugę wychodzącego sam na sam z bramkarzem i sędzia słusznie odesłał sprawcę do szatni.
Ostatni kwadrans, to w wykonaniu chojniczan już taka sobie gierka. Nie eksploatowali organizmów świadomi tego, że grają mecze co trzy dni.