Jagiellonia Białystok - Korona Kielce 3:0 (2:0)
Według przewidywań - gospodarze od samego początku meczu 32. kolejki PKO Ekstraklasy przeszli do ofensywy i to pod bramką Xaviera Dziekońskiego, który miał ręce pełne roboty. Młody bramkarz został zmuszony do interwencji już w 4. minucie kiedy Afimico Pululu stanął z nim w sytuacji sam na sam. Wcześniej uratował go słupek po próbie Jose Naranjo, który spróbował swojego szczęścia mocnym, płaskim strzałem.
Dobry moment został zwieńczony przez podopiecznych Adriana Siemieńca w 7. minucie, kiedy wspomniany już Pululu tym razem nie dał żadnych szans młodzianowi w bramce Korony i po dośrodkowaniu Dominika Marczuka zmieścił piłkę między słupki golkipera ekipy ze Świętokrzyskiego. Jagiellonia dzięki szybkiemu trafieniu wróciła na pozycję lidera najwyższej klasy rozgrywkowej.
Choć później goście będący z nożem na gardle ruszyli do ataku...

W 23. minucie nawet Korona Kielce zdobyła bramkę z Jagiellonią. Po dośrodkowaniu z lewej strony Dawida Błanika piłka ostatecznie zatrzepotała w siatce. Czemu wiec jednak sędzia Tomasz Musiał z Krakowa po analizie VAR trafienia nie uznał? Dopatrzył się bowiem pozycji spalonej jednego piłkarza ekipy walczącej o utrzymanie.
Górnik Zabrze stracił zwycięstwo w samej końcówce
Piłkarze Jagiellonii nie chcieli bowiem bronić tego co już zdobyli, a śmiało chcieli zaznaczyć swoją dominację kolejną bramką. Piłkarze Siemieńca po chwilowym letargu ponownie błyskawicznymi akcjami zrobili różnicę na połowie przyjezdnych. W konsekwencji po jednej sytuacji, w której Miłosz Trojak zagrywał ręką dostali rzut karny. Do "jedenastki" podszedł oczywiście Afimico Pululu, który stanął przed szansą dubletu. Angolski piłkarz uderzył pewnie i zmylił Dziekońskiego uderzając w przeciwny róg.
Korona Kielce walczyła. Jagiellonia się broniła po przerwie
Drużyna Kamila Kuzery po przerwie próbowała zniwelować straty z pierwszej połowy. W 53. minuty to pod polem karnym Jagiellonii Białystok się zakotłowało i Zlatan Alomerović musiał dwukrotnie ratować swoją ekipę przed utratą bramki. Adrian Dalmau stanął przed szansą zaskoczenia serbskiego bramkarza.

Potem swoje świetne okazje mieli gospodarze głównie za sprawą Jesusa Imaza. Hiszpan dwukrotnie nie potrafił wpisać się na listę strzelców. W pierwszej - znalazł się sam na sam z golkiperem i uderzył minimalnie obok bramki. W ostatniej akcji meczu Kristoffer Normann Hansen postawił "kropkę nad i" wpisując się na listę strzelców. Norweg przytomnym, intuicyjnym uderzeniem ustanowił wynik meczu w Białymstoku. Jeszcze będą emocje na górze, jak i na dole tabeli!

Największe rozczarowania transferowe ostatnich lat. Niewypał...
