Są tu zdjęcia z ekshumacji ofiar wojny, w tym pierwszych chojniczan zastrzelonych w 1939 r. w Lasku Miejskim. Oraz z pogrzebu pomordowanych w Dolinie Śmierci, pochodzących ze zbiorów Michała Wawrzyniaka, który w internecie natrafił na tę kolekcję i bez namysłu ją nabył. - W sumie było ich osiemnaście, mnie udało się kupić szesnaście z nich - opowiada. - Oczywiście w miniaturowym formacie.
Obejrzymy miasto w ruinach i ludzi z łopatami, którzy usuwają gruzy, by odbudować Chojnice. Jest kilka ciekawych dokumentów, kronika Szkoły Podstawowej nr 3 i specjalny aneks związany z s. Adelgund, która 15 lutego straciła życie zabita przez Rosjan, gdy próbowała obronić pracownice szpitala przed żołnierskimi gwałtami.
- Cieszy nas taki odzew na nasz apel, bo mamy tu nie tylko zdjęcia z muzeum, ale także przyniesione przez chojniczan. Wszystkie ich skany trafią do muzeum, bo to kapitalna pamiątka - mówił na otwarciu wystawy Bogdan Kuffel.
- A może przygotować jakieś wydawnictwo z tymi zdjęciami - podpowiadał Jan Lange, który też przekazał fotografie na wystawę.
Zobacz też: Takie seanse tylko w Toruńskim Planetarium. Teraz świętuje 20. urodziny
Otwarcie wystawy przeniosło obecnych w 1945 rok, bo Łukasz Sajnaj odczytał fragment "Dziejów Chojnic" oddający atmosferę tamtych lutowych dni. - Józef Kołyszko, który uciekał z Wilna, mówił, że ludzie czekali na czerwoną zarazę, która ich wyzwoli od czarnej śmierci - pointował Kuffel.
A Edward Klunder bardzo emocjonalnie wspominał czas wojny i jednocześnie zachęcał do rewizji postawy wobec przyjaciół z Rosji. - Miałem wtedy siedem lat - mówił. - Gwałty, rozboje były na porządku dziennym, wielu wywieziono do ZSRR. Moją matkę też. Ojciec był więziony. A w domu było sześcioro dzieci. Teraz Polska jest wolna i nie musimy oglądać pomników morderców i gwałcicieli. Zbrodni nie upamiętnia się pomnikami. Stawiamy je ofiarom. To jest nasz moralny obowiązek wobec przyszłych pokoleń.
Wystawa od dziś będzie do oglądania w kawiarni "Widokowa" w Domu Towarowym "Libera". Do końca lutego można ją oglądać i radzimy to zrobić. Naprawdę warto!
Czytaj e-wydanie »