Powitanie pierwszoligowej wiosny w Chojnicach wypadło okazale. Kibice, w sile 2,5 tysiąca, przywitali swoich ulubieńców, jak na lidera przystało; owacją na stojąco i okrzykami „Chojniczanka, Chojniczanka...” Do pełni szczęścia, po 93 minutach walki, zabrakło jedynie końcowej wygranej.
Niewygodny rywal
W pierwszoligowej stawce popularna „Gieksa” to dla chojniczan chyba najbardziej niewygodny rywal. Sobotni mecz miał numer 9 i znów piłkarzom z ul. Mickiewicza nie udało się odnieść zwycięstwa. Padł za to szósty remis.
Górnicy z Katowic zajmują wysokie miejsce w tabeli nie za piękne oczy. Trener Jerzy Brzęczek umiejętnie poukładał zespół. Bardzo dobrze wkoponowali się w drużynę pozyskani: Tomasz Wisio (grał w Austrii) - środkowy silny i wysoki obrońca oraz Kamil Jóźwiak (przyszedł z Lecha) - szybki, dysponujący z dobrym dryblingiem. Ale cała gra katowiczan „kręci się” wokół Tomasza Foszmańczyka. Warto także pozazdrościć im ofensywnych bocznych obrońców - Dawida Abramowicza, dysponującego dodatkowo piorunującym wyrzutem z autu i Alana Czerwińskiego. Wreszcie atak: Grzegorz Goncerz i Andreja Prokić posiadają siłę rażenia.
Nabytki poza składem
Kibice „Chojny” mogli być zaskoczeni wyjściowym składem. Choć klub pozyskał w przerwie pięciu zawodników, w meczowym protokole znalazło się tylko nazwisko bramkarza
Macieja Gostomskiego
. Pawłowi Golańskiemu przytrafiła się kontuzja, Karolis Chvedukas będzie gotowy do gry, być może, na najbliższy mecz ze Zniczem. Michałowie -Przybyła i Suchanek mają natomiast zaległości treningowe.
Powiało ekstraklasą
W tym, że Chojniczanka i Katowice otwierają ligową tabelę i aspirują do awansu do ligowej elity, nie ma przypadku. W sobotę kibice otrzymali dawkę (momentami pokaźną) ekstraligowego futbolu.
Trudno zaprzeczyć - „Chojna” źle weszła w mecz. Nie było agresji i wysokiego podejścia pod pole karne rywali. Zawodnikom brakowało też czucia piłki. W przeciwieństwie do katowiczan, którzy przygotowali się w Turcji, podopieczni Piotra Gruszki pierwszy raz w tym roku zagrali na trawiastej murawie, choć Paweł Zawistowski jest zdania, że nie może być to żadnym usprawiedliwieniem. W końcówce pierwszej i w całej drugiej połowie widzieliśmy już Chojniczankę z jesieni, stosującą pressing, grającą z charakterem, płynnie i dużo kombinacyjnie.
Ale są i mankamenty; przede wszystkim organizacja gry przy stałych fragmentach. Bez należytej asekuracji zespół bezie skazany na kontry przeciwników. I to zabójcze.