- Przyznam się szczerze, że ta informacja trochę mnie przestraszyła. Nie wpadłem w panikę tylko dlatego, że media ciągle jeszcze nic nie trąbią na ten temat - mówi nasz czytelnik i prosi o wyjaśnienie tej sprawy.
To chyba żart
Zofia Sparzyńska od nas dowiedziała się o ostrzeżeniu stojącym przed jej domem. - U nas w okolicy żadnych pszczół nie ma. Co prawda sąsiad je miał, ale już dawno nie żyje - mówi i patrzy na tablicę.
- A co to w ogóle takiego jest? - pyta i ze śmiechem sama sobie odpowiada: - Myślę, że to ktoś tak z głupoty tu postawił.
Inny mieszkaniec widział tę tablicę wcześniej.
- Nie wiem nawet, czy bać się tego zgnilca, czy nie? - mówi z uśmiechem. Nigdy wcześniej o czymś takim nie słyszał. Nikt też nie informował go, jak powinien się zachować.
- A to trochę dziwne. Skoro ktoś postawił tu tablicę, mógł też wpaść i nas ostrzec lub uspokoić - mówi.
Choroba w dwóch ulach
- To choroba zakaźna występująca tylko u pszczół. Ludziom nic nie grozi - uspokaja Anna Sztukowska, zastępca kierownika Powiatowego Inspektoratu Weterynarii w Inowrocławiu.
Chore pszczoły zlokalizowano w dwóch ulach, w pasiece na pobliskich ogródkach działkowych. Zgodnie z przepisami owady te zostały spalone i posypane wapnem. Ich właściciel otrzymał odszkodowanie za straty jakie poniósł.
- Ognisko choroby jest już wygaszone. Pozostaje nam jeszcze tylko robota papierkowa - tłumaczy Anna Sztukowska.
To inspektorat zlecił miastu rozstawienie tablic informacyjnych w promieniu 3 kilometrów od miejsca, w którym odkryto chore pszczoły. Według Anny Sztukowskiej, większa akcja informacyjna nie była konieczna, bowiem służby weterynaryjne działały, a ludziom nic nie groziło.
***
Dobrze, że możemy uspokoić mieszkańców, iż zgnilec amerykański nęka tylko pszczoły, a nie ludzi. Tej informacji zabrakło jednak na tablicach.