Chorwackie wybrzeże
Jeżdżąc po wąskich, zniszczonych i niebezpiecznych polskich drogach z utęsknieniem czekamy na zapowiadane autostrady i z zazdrością spoglądamy na kraje, które je mają.
Podczas zagranicznych podróży skwapliwie więc korzystamy z dróg szybkiego ruchu, ciesząc nimi zawieszenia naszych aut.
Są jednak takie kraje, gdzie warto zjechać z autostrady, by podróżować zwykłymi drogami.
Między morzem, a górami
Taka jest Chorwacja, ze swoją magistralą adriatycką, czyli 600-kilometrową trasą wiodąca wzdłuż wybrzeża. Biegnie ona od leżącej na północy kraju Rijeki, przez Zadar, Szibenik i Split, aż po usadowiony na południowym krańcu Dubrownik.
Podróż magistralą dostarcza niezapomnianych - z różnych powodów - wrażeń zarówno pasażerom, jak i kierowcom.
Tych pierwszych zachwycają piękne widoki: z jednej strony morze, a z drugiej góry, między którymi wije się wąska wstęga krętej drogi.
Z kolei kierowcy nie mają wielu szans na podziwianie krajobrazów, bo prowadzenie auta tą trasą wymaga dużej koncentracji.
Kierowcy z fantazją
Po pierwsze - jeden błąd może kosztować uderzenie w skalną ścianę albo upadek z kilkunastu, kilkudziesięciu metrów.
Po drugie dodatkowych "emocji" dostarczają chorwaccy kierowcy, którzy "fantazją" i brawurą nie ustępują królom naszych szos.
Denerwują się na tych, którzy jeżdżą przepisową "siedemdziesiątką", sami rozwijając niekiedy nawet setkę. Jeżdżą zderzak w zderzak i wyprzedzają w każdym możliwym, jak i niemożliwym miejscu. Wszystko niezależnie od pogody i pory dnia lub nocy.
Na szczęście co kilkanaście kilometrów można wziąć dłuższy oddech, ponieważ magistrala poprzetykana jest licznymi niewielkimi miejscowościami i wspomnianymi dużymi miastami.
Palmy i winne krzewy
Miasteczka, na pierwszy rzut oka, mają klimat raczej śródziemnomorski. Ustawione kaskadowo piętrowe domy w jasnych kolorach, z dużymi tarasami i werandami - u góry. Na dole zaś jachtowe mariny i kamieniste plaże. Wszystko tonie w zieleni, wśród której prym wiodą egzotyczne palmy i winne krzewy.
Pierwszym dużym miastem na wiodącej z północy na południe trasie jest Rijeka. Śmiało można nazwać ją bałkańskim San Francisco.
Górzysty teren, na którym została zbudowana sprawia, że jest tu mnóstwo dolin i wzniesień. Ich nachylenie jest tak duże, że budynki niekiedy "zyskują" lub "tracą" nawet dwie kondygnacje na odcinku kilkunastu metrów.
Z kolei ruszanie spod świateł ustawionych na takim wzniesieniu, od mniej doświadczonego w tych warunkach kierowcy wymaga ostrego "palenia gum".
Witamy w średniowieczu
W swej starej, historycznej części Rijeka jest jednak podobna do większości chorwackich miast leżących nad Adriatykiem.
Ich znakiem firmowym są starówki. Pełne ciasnych, małych uliczek ukrytych pomiędzy starymi i zniszczonymi, acz urokliwymi kamienicami.
Najlepszy widok na tę pajęczynę zaułków i mozaikę budynków roztacza się ze średniowiecznych kościelnych i zamkowych wież, których nie brakuje na starówkach praktycznie wszystkich miast na trasie magistrali adriatyckiej.
Wodne organy i pałac cesarza
Choć po zagłębieniu się w przytulne uliczki nie jesteśmy w stanie rozpoznać, w którym z miast aktualnie się znajdujemy, każde z nich słynie z czegoś unikalnego.
W Zadarze są to chociażby wodne organy.
W Szibeniku średniowieczna warownia czy wpisana na listę UNESCO katedra.
W Splicie ruiny pałacu okrutnego cesarza Dioklecjana (UNESCO).
A w Dubrowniku - również znajdujące się na liście światowego dziedzictwa - całe stare miasto.
W żadnym z tych miast nie brakuje licznych restauracji i kawiarenek.
W tych drugich toczy się zresztą chorwackie życie towarzyskie i niezależnie od pory są pełne miejscowych. Rano nad gazetami popijają oni kawę, wieczorami - piwo i rakiję, dyskutując ze znajomymi.
Kąpiel pod wodospadem
By trochę odetchnąć od zgiełku miasta, warto zboczyć nieco z trasy i wybrać się do położonego nieopodal Szibeniku Parku Narodowego Krka (jednego z kilku w Chorwacji).
Słynie on przede wszystkim z imponujących wodospadów tworzonych przez płynącą tędy rzekę o tej samej nazwie. Prawdziwą atrakcją jest możliwość kąpieli u ich stóp.
Pomiędzy bujną roślinnością rzeka tworzy też liczne potoki, których przejrzysta woda roi się od ryb. Ich smak możemy poznać w parkowych restauracjach.
Myląca kuchnia
Powszechnie zresztą wiadomo, że jednym z kroków do zgłębienia kultury danego kraju, jest skosztowanie jego kuchni. W Dalmacji może to być jednak mylące, bo kierując się tym kryterium moglibyśmy uznać, że jesteśmy... we Włoszech.
W tej części Chorwacji króluje bowiem kuchnia Półwyspu Apenińskiego. Każde, nawet najmniejsze miasteczko, za punkt honoru stawia sobie posiadanie pizzerii. W większych ośrodkach lokale z szyldem "pizza e pasta" są praktycznie co kilkanaście metrów.
Nawet jeśli wchodzimy do "zwykłej" restauracji, to i tak na głównych stronach menu znajdziemy pizze i potrawy z makaronów oraz owoców morza.
Tradycyjne chorwackie dania oczywiście tez można zjeść, ale zazwyczaj trzeba zapytać o nie kelnera. Poza tym, jako specjalność kuchni przygotowywane są chyba w niewielu porcjach, bo ok. godz. 16-17 ich wybór jest już mocno ograniczony.
Sjesta, a po sjeście...
Mała możliwość kulinarnego manewru może być także skutkiem sjesty, która ok. godz. 17 rozpoczyna się w Chorwacji.
Lokale i ulice zazwyczaj wtedy pustoszeją, a część sklepów jest nawet zamykana. Pojawiają się za to sprzątacze, którzy z podręcznymi miotłami albo w niewielkich samochodach czyszczą ulice i opróżniają pojemniki na śmieci.
Wieczorem zaczyna się natomiast nocne życie Chorwacji, ale to już inna historia...
...