Danuta Erwińska mówi, że przed godziną 9.00 usłyszała potężny huk, wyjrzała z domu i zobaczyła w swoim ogródku czerwony samochód. Zjechał z drogi, wiodącej z Ciechocinka do Otłoczyna i zatrzymał się na iglaku. Tuż przed oczkiem wodnym.
- Wezwaliśmy pogotowie, choć kierowca prosił, żeby tego nie robić. Chyba połamał sobie żebra, bo trzymał się za nie i mówił, że mu nogi drętwieją - opowiada kobieta. - Widywaliśmy go tu codziennie na tej drodze - dodaje.
Starszy mężczyzna, który nie chce ujawnić nazwiska, mówi że widział, jak to czerwone auto "grzało" w stronę Otłoczyna .
Więcej informacji z Ciechocinka znajdziesz na stronie www.pomorska.pl/ciechocinek
- Kierowca chyba chciał ominąć dwóch rowerzystów, ale z naprzeciwka jechał samochód. No i ten w czerwonym samochodzie mógł uderzyć albo w rowerzystów, albo w rowerzystów, albo w to nadjeżdżające auto. Pewnie chciał się ratować i walnął w płot - wysnuwa swoją teorię starszy mężczyzna. Dodaje, że rowerzyści postali trochę i pojechali. - Powinni zostać, bo przecież są świadkami wypadku - uważa nasz rozmówca.
Pogotowie zabrało 29-letniego kierowcę, mieszkańca Ciechocinka, który jechał czerwonym bmw i zakończył podróż w ogródku Erwińskich.
Policja prowadzi czynności, które mają wyjaśnić przyczyny tego zdarzenia.
Czytaj e-wydanie »