Pod względem merytorycznym nowy komendant zamierza w większym stopniu rozwinąć pozostające obecnie w cieniu funkcje - profilaktyczno-edukacyjną i pomocową. Co do tej drugiej, to jest ona na porządku dziennym, bo strażnicy - to przykłady podane przez Meggera - wyciągają np. kawki z komina i pomagają w naprawie uszkodzonego zamka w drzwiach, czyli reagują na zgłoszenia mieszkańców. Ta pierwsza jest jeszcze na razie pod znakiem zapytania. - Dajcie mi trochę czasu - rozkłada ręce nowy komendant. - Muszę pomyśleć, jak ma to wyglądać.
Przeczytaj także: Straż miejska w Chojnicach ma się zmienić. Tylko jak?
Ale w życie wchodzi już restrukturyzacja straży. Na czym ma polegać? Dwóch strażników w cywilu trafi do wydziału komunalnego, trzech - do wydziału administracji. Ci pierwsi będą mieli w swojej gestii strefę płatnego parkowania, drudzy - ochronę ratusza. Ten zabieg odchudzi koszt funkcjonowania straży o 400 tys. zł rocznie. Nowy komendant zapowiada też, że jeśli się nawet ktoś z jego załogi wykruszy, to nie będzie przyjmował nikogo do pracy. Na dziś stan jest więc taki, że ma do dyspozycji 18 mundurowych i dwie osoby z administracji.
Nowinka to wprowadzenie stałej grupy "dzielnicowych". Będzie ich pięciu, każdy otrzyma rewir obejmujący dwa samorządy i będzie miał za zadanie znać go jak własną kieszeń, rozmawiać z ludźmi i reagować na ich problemy. Mają mieć kontakt z zarządami osiedli, chodzić na zebrania, współpracować ze szkołami itp. Być blisko!
Nadal strażników będzie można spotkać na patrolu. Przez siedem dni w tygodniu - od godz. 7 do 23. Będą reagować na wykroczenia, przyjmować zgłoszenia od mieszkańców. A tych nie brakuje.
Patrole będą miały kamerki. To w związku z ewentualnymi skargami na złe traktowanie obywateli przez te służby.
Nadal straż będzie się zajmowała monitoringiem. Ale nie będzie już korzystała z czterech aut. Jedno odda do schroniska dla zwierząt, drugie - do wydziału komunalnego.