Są moimi sąsiadami każdego roku przez miesiąc. Bo od kilku lat budują dom na działce po drugiej stronie uliczki. Najczęściej na przełomie lipca i sierpnia. W tym roku - zaraz po przyjeździe - odwiedzili koronowski ratusz. Bo wiedzieli już, że w Polsce czeka ich nowa jakość w wywozie śmieci. Złożyli deklarację śmieciową i dowiedzieli się - jak, co i w co oraz kiedy wystawiać worki.
- Niewiele z tego rozumiemy - zwierzyli mi się moi sąsiedzi.
Przeczytaj także: Pojemniki na śmieci to już nie problem gminy Koronowo
Od 25 lat w Stuttgarcie
Krystyna i Janusz Walczakowie młodość spędzili w Bydgoszczy. Ponad ćwierć wieku temu wyjechali na stałe do Niemiec. Do Stuttgartu. Zostawili sobie tylko działkę nad Zalewem Koronowskim. W Tuszynach. Tu też po latach zdecydowali się postawić dom. Całoroczny. By kiedyś, już jako emeryci, wrócić do Polski. Na stałe. A póki co - spędzają tu latem każdy urlop.
- Kiedy przenieśliśmy się z Bydgoszczy do Stuttgartu, Niemcy już segregowali śmieci - wspominają Walczakowie. - Stały pojemniki na bio, na papier i szkło. Kiedy kilkanaście lat temu powszechne stały się opakowania plastykowe, do ich zbiórki wprowadzono worki żółte. I obowiązują one do dzisiaj. Przed domem mamy dzwony takie jak w Polsce - na opakowania szklane, ale trzy oddzielne: na szkło białe, czyli bezbarwne, na zielone i brązowe. Przy nich są dodatkowe pojemniki na nakrętki od butelek, na wieczka od słoików. Mamy też przed blokiem kolejny pojemnik osiedlowy, a więc dla wszystkich, na papier. W domu trzymamy tylko żółte worki na plastyki, folie i metal. Nie każą nam, jak w Polsce, myć opakowań po kefirze, jogurcie, czy puszek po rybach. Mówią nam - to nie jest ekologiczne, bo przecież do mycia zużywa się wodę. Płuczemy tylko dla własnego dobra, by nie śmierdziały, puszki po rybach. W Polsce każą butelki po oleju wrzucać do śmieci zmieszanych. U nas natomiast do pojemników na opakowania plastykowe.
Żółte worki co 3 tygodnie
Żółte worki odbierane są co trzy tygodnie. Do pojemników na śmieci zmieszane wrzucamy tylko artykuły higieniczne, tłuste opakowania, na przykład po maśle. I to jakoś od lat funkcjonuje, bez problemów. Bio, a więc trawy, liście, gałęzie, jeśli ktoś ma domek jednorodzinny, można wywieźć do kompostowni usytuowanych poza miastem, nie płacąc za to ani grosza. Wielkogabarytowe trafiają na wystawkę, jej termin ustala się telefonicznie. Koszty odbioru śmieci wliczone są w czynszu i zależą nie od liczby osób, ale od metrażu lokalu. To nie jest sprawiedliwe, ale tak już jest.
Co boli Walczaków? Coraz bardziej zaśmiecone tereny wokół Zalewu Koronowskiego. - W tym roku bardziej niż rok temu - mówią. - W lasach plaga butelek, plastykowych opakowań i innych śmieci. Niemcy też śmiecili. Aż wprowadzono kaucje. Kupujesz napoje - butelkę czy puszkę piwa, coca colę, pepsi czy wodę - i płacisz za jednorazowe opakowanie. Idziesz potem do sklepu, wrzucasz je do automatu, dostajesz bon i w kasie odbierasz - w zależności od rodzaju opakowania - 30, 25 czy 15 centów za każdą sztukę. I to się opłaca. Nawet jeśli ktoś wyrzucił puszkę czy butelkę, to znajdzie się inny, który podniesie i sprzeda. Dlaczego nie robi się tak w Polsce?...
Czytaj e-wydanie »